Trwa ładowanie...
d19ira3
03-02-2020 08:08

Kaszka z mlekiem. Zwykłej matki zabawne wzloty i gwałtowne upadki.

książka
Oceń jako pierwszy:
d19ira3
Kaszka z mlekiem. Zwykłej matki zabawne wzloty i gwałtowne upadki.
Tytuł oryginalny

The Unmumsy Mum

Forma wydania

Książka

Rok wydania
Autorzy
Kategoria
Wydawnictwo
Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

To nie jest kolejny poradnik dla rodziców. To jest prawdziwe życie.

Czytanie o nim sprawi, że będziesz ryczeć ze śmiechu i czerpać pociechę z faktu, że to wszystko przytrafiło się nie tylko tobie…

To książka traktująca szczerze o macierzyństwie takim, jakim naprawdę ono jest. Opowiada o trudnej, czasami szalonej, ale też zabawnej rzeczywistości, o tym, że nie można mieć podejścia "jeden rozmiar dla wszystkich" i jak czasami absolutnie dobrze jest nie wiedzieć, co się robi.

Pisze o nim zupełnie zwyczajna mama – nie owija w bawełnę: mówi o macierzyństwie z całym jego zabałaganionym, zwariowanym i komicznym dobrodziejstwem, bez uniwersalnych rozwiązań, za to z nieodłącznym poczuciem zagubienia. Jej relacje z życiowych lekcji wyniesionych ze zmagań z dwójką małych chłopców – od narodzin przez ząbkowanie, karmienie o trzeciej w nocy, napady złości, sale zabaw aż do odpieluchowania – rozbawią was do łez i tchną w was otuchę, że inni zmagają się z takimi samymi problemami…

Blog i strona na Facebooku prowadzone przez Unmumsy Mum, czyli Sarah Turner odniosły niespodziewany sukces! Szczerość, prostota i poczucie humoru, z którymi pisze o macierzyńskiej rzeczywistości zaskarbiły jej tysiące fanów. Jak to właściwie jest być mamą? Turner opowiada o tym bez cenzury, a malowany przez nią obraz macierzyństwa – w którym jest miejsce zarówno na zachwyt, jak i chwile zwątpienia i konfrontacji z własnymi słabościami – przemawia do licznego grona rodziców nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale w całej Europie i w USA .

Sarah Turner żadnego tematu się nie boi – prowadzi nas przez ciążę (zupełnie niezrozumiale nazywaną stanem błogosławionym), niekończące się nocne karmienia, wyzwania czyhające na spotkaniach dla młodych matek, powrót do pracy; opowiada o zmaganiach z przebojowymi kilkulatkami i o tym, co dobrego może przynieść zanurzenie się w piekielną otchłań sali zabaw.

Nie dowiecie się z tej książki, jakimi być rodzicami, co warto kupić i jak powinniście się czuć w tej roli. Rozbrajającą szczerość tej opowieści da wam natomiast mnóstwo powodów do śmiechu, być może wzruszy, a już bez wątpienia pozostawi was z uczuciem ulgi i myślą: jak dobrze wiedzieć, że nie tylko ja tak mam…

„Blog The Unmumsy Mum jest niesłychanie zabawny. Turner nie boi się mówić o tym, czego inni się wstydzą – uwielbiam ją za to!”

Giovanna Fletcher

O autorce:

Sarah Turner mieszka w Devon z mężem i dwoma synami. Zaczęła pisać po tym, jak rozczarowała ją inna literatura dla rodziców, którą czytała w Internecie. Wszyscy zdawali się radzić sobie tak dobrze. Gdzie były opowieści o mamach, które wyrywały włosy z głowy po kolejnej nieprzespanej nocy i niekończących się powtórkach „Świnki Peppy”? Wtedy Sarah złożyła przysięgę, że będzie dokumentować prawdziwy obraz rodzicielstwa, i tak stała się autorką bloga the unmumsymum

Nie był to pierwszy pamiętnik prowadzony przez mamę w internecie, ale zdecydowanie wyróżniał się na tle innych. Szczerość Turner, jej dystans do siebie i poczucie humoru przyciągnęły do bloga rzesze sfrustrowanych, przemęczonych i przerażonych rodziców, głównie matek, które znalazły w nim gościnną przestrzeń, gdzie czuły, że ich rodzicielskie słabości i niedostatki zostaną wysłuchane i zaakceptowane.

Sarah Turner to mama „niemamusiowata”, nieidealna, ale przez to bardzo prawdziwa.

Kaszka z mlekiem. Zwykłej matki zabawne wzloty i gwałtowne upadki.
Numer ISBN

978-83-8074-176-8

Wymiary

135x205

Oprawa

miękka ze skrzydełkami

Liczba stron

334

Język

polski

Fragment

…A już najbardziej na nerwy działał mi ten legendarny ciążowy Blask.

Nie miałam złudzeń. Nie promieniałam urodą.

Jak długo wypada mieć nadzieję, że to się zmieni? Na początku uwierzyłam w tę legendę. Podekscytowana czekałam na swoja kolej. Wystarczyło tylko jakoś przetrwać pierwszy trymestr (aka „rzygmestr”) – dziwny, bo niby już jesteś w ciąży, ale tak jakby jeszcze nie do końca – a stąd już prosta droga do obiecanej krainy lśniących włosów i promiennej cery; krainy w której z dumą nosisz swój kształtny brzuszek, uwypuklony przez atrakcyjną odzież ciążową. Tak narodził się mój prywatny żarcik: Czy już promienieję?

Jak to „jeszcze nie”?!

Zamiast roztaczania blasku – wymiotowałam, pociłam się jak świnia i czułam się wiecznie zmęczona. Moja cera poszarzała, wyskoczyły mi pryszcze – urodą bliżej mi było do nastolatek w najgorszym okresie dojrzewania, niż do zarumienionych „ciężarówek” z modnych czasopism. „Kształtny brzuszek”, który tak bardzo chciałam opinać sukienką z Topshopu kształtem przypominał raczej szeroką oponę przez co wyglądałam jak walec. Tłuszcz rozlewał się po zaskakujących rejonach mojego ciała, na przykład wokół ramion oraz w podbródku. Na swój sposób nawet mi się to wszystko podobało – w każdej ciąży przybrałam ponad piętnaście kilogramów, co dawało mi niezwykle poczucie wolności: „E, gorzej nie będzie nawet jeśli zjem jeszcze jeden kawałek ciasta.”

“Kiedy pomyślę, jak wyobrażałam sobie siebie w roli pani domu zanim pojawiły się dzieci (obrazek rodem z ilustracji z lat 50. zeszłego wieku: rumiane dzieci bawią się grzecznie, a ja, w uroczym fartuszku, spokojnie popijam kawkę z koleżanką, która próbuje świeżo upieczoną babeczkę mojego autorstwa), po prostu wybucham śmiechem i ścieram dziecięce smarki z leginsów.” Lara, Chorley

Podziel się opinią

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d19ira3
d19ira3
d19ira3
d19ira3