W powieści Gosi Brzezińskiej odnajdzie część siebie wielu młodych ludzi, którzy wypadli lub sami zdecydowali się wyskoczyć z utartych kolein życia: studia, zaraz potem praca i małżeństwo, dzieci przed trzydziestką. Kasia, bohaterka Irlandzkiego koktajlu, była na najlepszej drodze, by grzecznie wypełnić ten wzór, kiedy nagle została wyrzucona z pracy.
Poszukiwanie pracy, wysyłanie dopracowanych w najmniejszym szczególe CV, gorliwe truchtanie z jednego miejsca do drugiego na rozmowy kwalifikacyjne – i brak jakiegokolwiek efektu tych starań. Wymarzona praca nie nadchodzi, oszczędności się kurczą, a wraz z nimi poczucie własnej wartości. Rodzice w najlepszej wierze użyczają dachu nad głową i obiecują utrzymanie, ale nie są w stanie zrozumieć, jak bardzo upokarzająca jest ta sytuacja dla młodej, kipiącej energią osoby. Jak wielu z nas ta sytuacja wydaje się znajoma? Dla Kasi, bohaterki Irlandzkiego koktajlu, miała być ona czymś przejściowym. Jednak gdy kolejne rozmowy kwalifikacyjne robiły się coraz bardziej absurdalne, a troska rodziny coraz bardziej nieznośna, w jej głowie pojawia się pomysł – a może by tak zacząć wszystko od nowa i spróbować szczęścia w Irlandii?
Gosia Brzezińska trafnie opisuje sytuacje i emocje towarzyszące wyjazdowi do nowego kraju – bunt rodziny, która nie bardzo rozumie, dlaczego jakaś Irlandia miałaby być lepsza od domowego ciepełka i dlaczego jeden z jej członków nagle ma ją opuścić.Nagły lęk i smutek Kasi wywołany myślą o opuszczeniu wszystkich ukochanych miejsc i przyjaciół, niepewność, czy w nowym kraju czekają ją jakiekolwiek perspektywy zawodowe. Zastanawianie się: ile jeszcze tu zostanę, kiedy wrócę do Polski, czy w ogóle wrócę? Są to problemy bliskie wszystkim, którzy zdecydowali się na wyjazd za granicę i są one podane bardzo wiarygodnie. Ale Irlandzki koktajljest pozbawiony dramatyzowania, przedstawiania emigranckiego życia w czarnych barwach. Na Kasię czeka wiele nieprzyjemnych sytuacji, takich jak docinki miejscowej ludności na temat masowej emigracji z Polski, jednak potrafi sobie ona z nimi poradzić – raz dzięki poczuciu humoru, raz dzięki stanowczości, innym razem jeszcze z pomocą poznanych w Irlandii przyjaciół. Nie
powiedziałabym, że książka Brzezińskiej niesie jakieś rewolucyjne spojrzenie na temat emigracji, często problemy są wykładane zbyt dosadnie i jednoznacznie, ale fajne jest w niej to, że autorka nie robi z Kasi ofiary i nie stawia jej w opozycji do irlandzkiego społeczeństwa, pokazując jego różnorodne oblicza: od przyjaznego i serdecznego do ksenofobicznego i ograniczonego. Kasia nie ma kompleksów ani uprzedzeń, jest świetnie wykształcona, a to, że niektórzy przyczepiają jej plakietkę „ta dziewczyna z Polski”, wydaje się co najmniej niestosowne. Kasia jest Kasią, nie rozróżnia ludzi po narodowościach i sama nie chce być w ten sposób oceniana. Tylko co jakiś czas ktoś musi jej przypomnieć, że do ideału wciąż jest daleko: a to irlandzkie dzieciaki nazwą sprzedawcę „chińską małpą”, a to Kasia przestaje być po prostu jednym z pracowników, a staje się „tą Polką”, która musi walczyć o swoje miejsce w firmie przeciw nieuczciwym tubylcom.
Irlandzki koktajlczyta się z przyjemnością, śledząc, jak tym razem Kasi uda się pokonać różne intrygi i miny ukryte w tolerancyjnej na pierwszy rzut oka Irlandii. Może tylko historie miłosne bym sobie darowała – pozostawiony w Polsce chłopak nie grzeszy wiernością i strąca biedną Kasię w otchłań rozpaczy i wymiotów, ale na podorędziu czeka już subtelny Irlandczyk. No, ale co kto lubi. Za to tym, co bym zmieniła bez wahania, jest straszliwa okładka: roześmiana kobieta z rozchełstanymi włosami na łączce ze stokrotkami, pod tym jakieś fale wzburzone, tytuł i autorka pisane trzema różnymi czcionkami – myślę, że twórczyni okładki chciała oddać burzliwość i wielobarwność emigranckiego życia, ale na mój gust jest to odpychający miszmasz. *Ukryta za nim powieść nie ma w sobie takiego kiczu i nie zasługuje na taką oprawę. *