Odległość nie ma znaczenia
Od czasu uratowania Philipsa z rąk piratów, nieustannie pojawia się pytanie, dlaczego - pomimo wyraźnych ostrzeżeń - kontenerowiec znajdował się tak blisko terenów, o których wiadomo było, że stanowią realne zagrożenie.
"Na samym początku jasno powiedziałem załodze, że musimy zwiększyć bezpieczeństwo statku. Z Somalii napływały niepokojące wieści. Wszyscy wiedzieli, że piraci dokonują spustoszenia na szlakach żeglugowych. Trasa wokół Przylądka Somalijskiego biegnie dwadzieścia mil od wybrzeży Somalii, ale od 2005 roku, kiedy piraci zaczęli porywać statki handlowe, kapitanowie trzymają się pięćdziesiąt, sto, a nawet dwieście mil od brzegu, żeby tylko nie napatoczyć się na tych bandytów. Rejs, który dawniej trwał pięć dni, teraz zajmuje dziesięć. Jednak niezależnie od tego, jak daleko od brzegu się płynie, piraci i tak dopadają statki i je porywają" - tłumaczy w książce Philips.