Najnowsza na polskim rynku opowieść o perypetiach komisarza Montalbano utrzymana jest w mocno minorowej tonacji. Powieść otwierają rozmyślania głównego bohatera o dymisji, do których asumpt daje upadek moralny i etyczny funkcjonariuszy włoskich organów ścigania. Policjanci nagminnie sprzeniewierzają się zawodowemu etosowi, chętnie zostając pionkami w politycznych rozgrywkach. Nie przestrzegają procedur, więc nie są dłużej gwarantami bezpieczeństwa publicznego. W pełni zasługują na inwektywy, wypisywane na budynku komisariatu przez graficiarzy.
W dniu, w którym Montalbano zamierza uszczęśliwić swojego przełożonego – kwestora – złożeniem dymisji, ma miejsce makabryczny przypadek. Podczas porannej kąpieli w morzu komisarz natyka się na unoszące się na wodzie zwłoki. Ustalenie tożsamości zagadkowego nieboszczyka, ze względu na stopień rozkładu, nie jest łatwe. Istotniejszy jest jednak fakt, że w kwestii przyczyn jego zgonu występują rozbieżności pomiędzy dwoma medykami sądowymi. Gdy jeden z nich widzi przypadkowe utonięcie, drugi dostrzega morderstwo. Choć oficjalnie zwycięża pogląd pierwszy i dochodzenie zostaje niezwłocznie zamknięte, nieprzekonany Montalbano na własną rękę sprawdza drugą wersję. Trop prowadzi go na nielegalne willowe osiedle, do rezydencji z prywatną przystanią…
Salvo, pomagając koledze z Montelusy, jest świadkiem przybycia do Vigaty przechwyconego przez straż przybrzeżną transportu nielegalnych imigrantów. Gdy kilkuletni chłopiec podejmuje powodów próbę ucieczki, komisarz odprowadza go do matki. Nie umie wytłumaczyć sobie pełnego przestrachu i niemej prośby spojrzenia dziecka, ale bagatelizuje to przedziwne wrażenie. Niebawem okazuje się, że chłopiec zginął, potrącony przez samochód. Montalbano nie wierzy w przypadkowość tej śmierci i kierowany poczuciem winy otwiera kolejny wątek prywatnego śledztwa. Jak łatwo się domyślić, oba wypadki są ściśle powiązane.
W powieści akcent położony został na złożoność i dynamikę fabuły. Zabrakło miejsca na element, który według mnie stanowi największy walor serii, czyli na tło. Mechanizmy międzynarodowej przestępczości wyparły opis sycylijskiej sielanki, do którego Andrea Camilleri zdążył czytelników przyzwyczaić i z którego uczynił swój znak rozpoznawczy. Więcej też jest pesymizmu, tonowanego ostatecznym zwycięstwem dobra. Być może to pochodna wzmożonego realizmu fabularnego, wolałam jednak Vigatę z optymistyczniejszą dominantą. Zaangażowanego społecznie, ponurego noir mamy pod dostatkiem u innych autorów. Mam nadzieję, że Montalbano nie zgorzkniał przedwcześnie, a jedynie miał słabszy okres, który wszak może się zdarzyć każdemu.