"Kamila i konie 1. Miłość Oceana": Za wszelką cenę utrzymać się w siodle [RECENZJA]
Dla młodych wielbicieli jeździectwa „Kamila i konie” to oczywiście lektura obowiązkowa. Ale śledzenie przedstawionych w „Miłości Oceana” zabawnych perypetii głównej bohaterki i innych członków klubu „Cztery podkowy” może sprawić wiele radości także osobom, które na co dzień wolą się trzymać z dala od koni.
Zresztą już początek komiksu sprawia, że Kamila bez trudu podbija serce także tych czytelników, którzy nie są fanami jazdy konnej. Dowiadujemy się, że bohaterka długo wzbraniała się przed przekroczeniem progu „Czterech podków”. I w sumie trudno jej się dziwić, skoro wszystkie dotychczasowe próby kontaktu z jakąkolwiek dyscypliną sportu kończyły się dla niej dość boleśnie. Do zmiany zdania przekonał ją zaś… koń! To właśnie Ocean wręczył bowiem dziewczynce klubowy karnet, który został wyrzucony przez pewnego jegomościa skutecznie zniechęconego – oczywiście za sprawą tegoż wierzchowca – do jazdy konnej. Nie sposób więc nie zgodzić się z Kamilą, że w tej sytuacji nie miała ona po prostu innego wyboru, jak skorzystać z otrzymanego prezentu.
Oczywiście tylko kwestią czasu jest, aby Kamila i Ocean tworzyli niemal nierozłączny duet. Zanim jednak to nastąpi, dziewczynka pozna też wątpliwie uroki jazdy na Pomponie – kucyku, który za punkt honoru stawia sobie zrzucanie i gryzienie jeźdźców. Zresztą w kolejnych historyjkach przekonamy się, że utrzymanie się w siodle także na innych koniach nie zawsze jest tak prostą sprawą.
Trzeba też przyznać, że w „Czterech podkowach” ciągle coś się dzieje. Zabawne sytuacje zdarzają się zaś zarówno w trakcie zwykłych przejażdżek czy treningów przed zawodami jeździeckimi, jak i na przykład w trakcie kręcenia przez Luka Biszona westernu, w którym mają wystąpić też członkowie klubu. Co istotne pasja Kamili okazuje się zaraźliwa i jej śladem podąża młodsza siostra – Anais. Oj, nie ulega wątpliwości, że ta dziewczynka ma charakterek… W sumie może nawet nie powinniśmy się więc dziwić, że udaje się jej doskonale porozumieć z Pomponem. W dodatku Anais chce robić to wszystko, co Kamila (włącznie z jazda na Oceanie), dzięki czemu nie zabraknie nam okazji do śmiechu, kiedy będziemy obserwować ich rywalizację.
Warto dodać, że w pierwszym tomie „Kamili i koni” zamieszczono aż trzy oryginale albumy („Miłość Oceana”, „Ach, ten Pompon!” i „Pony Games”), a oprócz przezabawnych historyjek znajdziemy tutaj też plansze przedstawiające rozmaite informacje na temat wyposażenia klubu czy zawodów jeździeckich rozgrywanych w różnych zakątkach świata. Ponadto dla fanów prac plastycznych autorzy przygotowali wskazówki dotyczące rysowania bohaterów tego komiksu. Wszystko to sprawia, że pozycja ta dzieciom z pewnością przypadnie do gustu, a starsi czytelnicy też nie będą narzekać na nudę.
Ocena – 8/10