Nagłe odejście
- Nikt nie potrafił sobie przypomnieć, żeby Jim kiedykolwiek wcześniej nie pojawił się gdzieś z powodu choroby - wspominał lalkarz Dave Goelz, zbity z tropu, że jego szef nie stawił się 14 maja 1990 roku na sesji nagraniowej. Ani Henson, ani jego bliscy i współpracownicy nie zdawali sobie sprawy, że Jim zaraził się paciorkowcem ropnym, w zastraszającym tempie wyniszczającym jego organizm. Dwa dni później już nie żył. Miał zaledwie 53 lata.
- Chyba powinienem napisać kilka słów o tym, co ma stać się z moim starym ciałem. [...] Mam nadzieję, że nie będzie z tym dużo kłopotów. Jedną z możliwości jest kremacja i rozsypanie prochów w jakimś ładnym miejscu... Pamiętajcie jednak, żeby nie marnować pieniędzy na jakieś drogie trumny i tego typu pierdoły- pisał Henson do swoich pięciorga dzieci w jednym z listów, jakie dostały od prawników tuż po jego śmierci.
Zgodnie z wolą zmarłego uroczystość pogrzebowa odbyła się w nowojorskiej Katedrze Świętego Jana, mieszczącej pięć tysięcy osób i była otwarta dla publiczności. Wypełnione po brzegi wnętrze ozdobiły jasne kwiaty oraz zdjęcia Jima i jego stworów. Panowała atmosfera niewyobrażalnego smutku, ale jednocześnie nieokreślonego optymizmu.