Wampiry, wilkołaki, pełnia księżyca – w zasadzie wszystko to już było. A ja sobie obiecałam, że nie będę czytać książek o bohaterach, obdarzonych zdolnościami nietypowymi dla ludzi. Cóż, uległam i sięgnęłam po pierwszy tom.
W zasadzie miałam okazję „wyprostować” wszystkie swoje hollywoodzkie wyobrażenia o wilkołakach i wampirach. Bo Wschodzący księżyc jest początkiem historii o Riley Janson. Historii na kilka tomów. I jako taki będzie nas uczyć cech, które posiadają oba rodzaje istot. W pierwszym tomie będzie opisanych kilka dni, gdy dhampir (czyli połączenie wilkołaka i wampira) będzie walczyć ze swoją wilczą naturą. Bohaterem całości jest atrakcyjna kobieta, która pracuje w wyjątkowym ministerstwie, nie jest Strażnikiem jak jej brat, chociaż musi walczyć i z wampirami, i z różnymi mutantami. A tu coraz bliżej pełnia księżyca, coraz większe potrzeby erotyczne u wilkołaków, a w samą noc pełni czeka ją wyjątkowa przemiana.
Czy w ogóle można być normalnym członkiem społeczności ludzkiej? Chyba nie do końca, a na pewno nie jest to możliwe, gdy jest się połączeniem dwóch różnych natur, jak w przypadku Riley. Ale także wilkołak (jak myśli o sobie Riley) czy dhampir (jak jest faktycznie, o czym Riley się przekona) może się zakochać. Tyle że zakocha się w wampirze. Dodatkowo pojawią się byli-stali kochankowie, trzeba będzie szukać brata, skopać tyłki paru przestępcom i walczyć z erotycznym napięciem.Niełatwe zadanie.
Zachwytów specjalnie nie będzie. To taka ładna historyjka, w której pojawiają się nieznane nam wampiry, wilkołaki, erotyczne pragnienia atrakcyjnej kobiety usprawiedliwia pełnia księżyca, a zranionych uczuć nie uleczy ani czas, ani nowa miłość. Całkiem sprawnie napisana historyjka, chociaż ja mam wątpliwości, czy to ma być przede wszystkim książka o miłości (taka tam seria dla kobiet, umiejscowiona w trochę odrealnionej Australii), czy może jednak seria o wilkołakach. Całość napisana całkiem ciekawie, chociaż sceny „łóżkowe” są zdecydowanie lepsze niż sceny walk. No, i jest ich więcej.
O ludziach tutaj prawie w ogóle się nie mówi, chociaż akcja rozgrywa się w Melbourne. Trochę szkoda, ale za to nawet wilczyca miewa dylematy takie, jak przeciętna kobieta, więc niby wszystko w porządku, niby mam swój wymarzony pierwiastek ludzki.
Wschodzący księżyc jak najbardziej słusznie jest początkiem historii, bo niemal nic nie jest do końca wyjaśnione. Jeśli taki był zamysł autorki – to gratuluję. Mnie jednak nie wciągnęło na tyle, aby sięgać po kolejne tomy. Chyba że pomyślę o jakiejś lekkiej książce „o zabarwieniu erotycznym”. Wówczas kolejne tomy o Riley Janson będą na pewno wskazane.