Trwa ładowanie...
recenzja
12-10-2011 22:36

Jest trup, fajerwerków nie ma

Jest trup, fajerwerków nie maŹródło: Inne
d3jril9
d3jril9

„Były pracownik wydziału kryminalnego i podpułkownik milicji, a obecnie szef ochrony wytwórni filmowej Syriusz, Władisław Stasow, wykonywał całkiem prozaiczną czynność: przy pomocy długopisu i kartki papieru sporządzał listę zakupów, które nazajutrz musiał koniecznie zrobić, żeby przygotować jedzenie dla siebie i córki na cały następny tydzień”. Fatalne zdanie jak na początek recenzji? Zapewne nie bardziej, niż na początek książki.

Bądź co bądź, Marinina czytelników sobie wychowała. Jej książki zostały przetłumaczone na ponad dwadzieścia języków, sprzedając się w ponad trzydziestu pięciu milionach egzemplarzy. Może to jest więc moment, żeby zacząć pisać powieści gorsze? Tłum oswojony, tłum rozkochany, wad nie zauważy. Nawet, jeśli dźgać go będą w bok to jeden, to drugi, tak, jak przytoczone wyżej zdanie. Bo kto tak książkę zaczyna? Albo ten, kto jest przesadnie pewny siebie, albo ten, któremu się już nie chce. A ja, jako czytelnik, gwiżdżę na obydwu.

Oczywiście Marinina nie byłaby sobą, gdyby książkę popełniła doszczętnie słabą. Jej Obraz pośmiertny jest więc kryminałem ze średniej, ale studium psychologicznym z najwyższej już półki. Jest rozłożeniem postaci na czynniki pierwsze, zajrzeniem im do głów i wyciagnięciem stamtąd rzeczy najstraszniejszych. Traum, lęków, przyzwyczajeń, żądz, pragnień i rozczarowań. A jest, proszę Państwa, co z tych głów wyciągać, bo Marinina postaci buduje pierwszorzędne. Absolutnie fascynujące, skrajne, czasem mocne i wyraźne, czasem niespójne i trudno uchwytne. Pod tym względem Obraz jest więc naprawdę udany.

Otóż tutejszym bohaterem numer jeden jest – jak to w kryminałach bywa – trup.Trup bardzo ładny, bardzo piękny i bardzo utalentowany. Do tego molestowany od lat dziecięcych przez Świra z podwórka i uśmiercony w najmniej dogodnym dla siebie momencie. Alina Waznis, jak oficjalnie trup się zwie, była bowiem wschodzącą gwiazdą kina, świetnie rokującą i zbierającą niemałe przecież pochwały. I kiedy kończyła właśnie kolejny film, któremu wróżono światowy sukces, wielomilionowy dochód i wejście do kanonu, ktoś nieopatrznie Alinę zabił. Ku zgrozie zresztą jej ukochanego, który film ten wyreżyserował i całą swoją przyszłość z Aliną wiązał. A przynajmniej tak wieść gminna niosła.

d3jril9

I tego kogoś właśnie szuka major Anastazja Kamieńska – bohaterka świetnie czytelnikom znana, bo odmalowana przez Marininę w niejednej powieści. Niestety, dość tutaj wykastrowana i ze wszystkich najmniej wyrazista, bo chociaż rozwiązuje sobie te sprawy, to jednak poziomu adrenaliny nie podnosi, za gardło ani serce nie chwyta, a po skończonej lekturze zostawia tylko nikłe wspomnienie, że jakaś Nastka tam przecież była…

O ileż ciekawsze są za to inne panie! Czy to rozwydrzona Ksenia, córka bankiera, której pasją jest przygodny seks z nowo poznanymi kierowcami wyrywkowo zatrzymanych aut, czy też Zoja, zdegradowana aktorka, która od czasów rodzinnego dramatu zamiast ról chwyta się kieliszka. Jakim w końcu charakterem fatalnym obdarzony jest Świr, który Alinie straszne rzeczy od dziecka robił, a któremu dawała się ona wykorzystywać przez calutkie lata. Wszyscy mieli motyw, żeby Waznis zabić, wszystkich Marinina bierze na celownik i powolutku, dokładnie, z iście zegarmistrzowską precyzją bada i prześwietla.

I to jest chyba największy atut tej nierównej książki. Ten psychologiczny portret, jaki Marinina nam funduje, ta mozaika dusz i osobowości, absolutnie skrajnych i pociągających. Tym bardziej szkoda, że na ich tle główna bohaterka wypada tak blado, bardziej chyba blado od wspomnianego trupa. Ale to nic. Reszta za nią nadrabia, reszta czytelników do cna absorbuje i to chyba wystarczy. A raczej wystarczyć musi, bo niczym innym książki się już uratować nie da.

Za mało tu bowiem lokalnego kolorytu, za mało tej Rosji, tak przecież wdzięcznej do literackiego eksploatowania, do wodzenia za nos polskiego czytelnika, spragnionego lektury o wschodnich sąsiadach. Za mało też się w książce dzieje, co z Obrazu czyni bardziej powieść psychologiczno-obyczajową, niż krwisty kryminał. I to do czytelnika już należy osąd, czy taka podmianka będzie mu odpowiadała. Ja, jak sięgam po kryminał, to lubię kryminał w nim odnaleźć.

d3jril9
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3jril9