Po serialach o „4400” i „Herosach” przyszła pora na film fabularny. Albo na książkę i film, skierowane do młodszej części publiczności niż wspomniane seriale. Jestem numerem Cztery ma pełnić taką rolę, ma być historią o nastolatku z innymi niż ludzkie zdolnościami.
Tym razem nadprzyrodzone zdolności – znane jako dziedzictwa Lorien - trafiają do nastoletniego chłopca, nazwijmy go Johnem Smithem. Chłopiec wraz z opiekunem, który w świetle prawa jest jego ojcem, odnajduje schronienie na Ziemi. Ściślej – taki sam los spotyka dziewięcioro dzieci i ich opiekunów, którym udaje się uratować przed śmiercią. Ich planetę Lorien zaatakowali bowiem Mogadorczycy, zabijając mieszkańców i doprowadzając samą planetę do zagłady. Dzieci mają być przyszłością planety, mają ją „odbudować”, a jednocześnie nie mogą dopuścić, aby Ziemian spotkał los podobny do losu ich rodzin.
Loryjczycy giną w określonej kolejności. Wszyscy są na Ziemi i ukrywają się nie tylko przed Mogadorczykami i ich bestiami, ale także przed Ziemianami, starając się za wszelką cenę wtopić w otoczenie, aby nie zdradzić, jakie moce czy zdolności posiadają. Tyle że nie wszystko idzie zgodnie z planem. John się zakochuje, coraz trudniej mu ukryć zdolności, zresztą odkrywa w sobie także nowe. I już wie, że teraz Mogadorczycy polują na niego. On jest kolejny „na liście”. On jest kolejny, skoro troje Loryjczyków już nie żyje.
„Kto nie rozumie historii, jest skazany na jej powtarzanie. A kiedy historia się powtarza, to stawka jest podwójna.” Tak więc na Ziemi Loryjczycy starają się unikać konfrontacji ze śmiertelnymi wrogami, ale także uczą się, jak korzystać ze swoich zdolności, aby być gotowym do walki z wrogiem a w przyszłości – aby rozwinąć potęgę Lorien. John Smith zapewne stanie się kolejnym idolem nastolatków. W końcu walkę o przetrwanie prowadzi piętnastolatek, obdarzony nadludzką siłą, odkrywający kolejne umiejętności. Podobno przystojny. Na pewno – zakochany w najpiękniejszej dziewczynie w całej szkole.
Czekam na ciąg dalszy historii, bo urwała się w takim momencie, że ciąg dalszy być musi.Obowiązkowo, chociaż sama historyjka miejscami się rwie, a autor szuka pomysłu na fabułę, łącząc Herosów ze stworami z kosmosu i wielbicielami historii rodem z Archiwum X. Na ile znam sprawność hollywoodzkich scenarzystów – za chwilę nikt się nie będzie zastanawiał, czy historia jest spójna, czy będzie miała ciąg dalszy i dlaczego jednak koniec w tym przypadku będzie raczej gorzkim zakończeniem.
Bo przecież chodzi jedynie o Numer Cztery.