Gdy lektura dotyczy miłości (do ludzi i do gotowania), a jej akcja osadzona zostanie we Włoszech, możemy być pewni, że literacki hit jest murowany. Tak właśnie jest w tym przypadku. Nie jest to pozycja skomplikowana, ale nader dobrze wyważona i opowiedziana historia o rzeczach bliskich każdemu z nas – o ludzkich marzeniach, lękach, tęsknotach, sukcesach i porażkach. Wbrew jednak tytułowi, autorka gotowego przepisu na życie nie daje – z przedstawionych przez nią składników każdy swoją recepturę musi wypracować sam.
Jedna z powieściowych bohaterek, Alice, to młoda dziewczyna, która niedawno rozstała się z ważną dla siebie osobą i za namową jednej z przyjaciółek wyjeżdża na lato do włoskiego domu jej matki. Ma przy okazji doskonalić swój kulinarny warsztat, jej marzeniem jest być szefem kuchni. Druga natomiast to Babetta, starsza zamężna kobieta, doglądająca włoskiej posiadłości. Obie kobiety są różne, ale mimo to potrafią znaleźć wspólny język i wiele się od sobie nauczyć.
Bohaterów jest oczywiście więcej, a wszyscy są postaciami niezwykle barwnymi. Zresztą, cała powieść aż mieni się od barw, wrze od uczuć i pełna jest rozmaitych aromatów. Jest tak plastyczna, że wyobraźnia podczas lektury podsuwa nam gotowe obrazy – pewnego sielskiego lata, które zmieniło losy osób przypadkiem postawionych na swojej drodze. Aż ślinka cieknie na opisy potraw, którymi raczy swoich przyjaciół Alice, Babetta i inni występujący na kartach tej książki miłośnicy dobrego jedzenia. Z wielkim wzruszeniem czyta się zarówno wynurzenia starszej pani, wspominającej życie, które już za nią i nie spodziewającej się, że cokolwiek jeszcze jej zostało do przeżycia, jak i zwierzenia Alice, mocno poturbowanej przez los i szukającej swojego miejsca na ziemi. *Jak się jednak okazuje, los ma w zanadrzu wiele niespodzianek i choć życie nie zawsze toczy się tak, jakby się tego życzyło, czasami trzeba po prostu pozwolić ponieść się jego prądowi i czekać, co z takiej podróży może wyniknąć. *