Japonia stanowi nietypowe państwo w postrzeganiu świata przez ludzi kultury zachodu. W epoce kolonizacyjnej nigdy nie udało się Kraju Kwitnącej Wiśni podporządkować politycznie, dopiero klęska w II wojnie światowej doprowadziła do uzależnienia, zresztą krótkotrwałego i niezbyt uciążliwego, od USA. Współczesna potęga ekonomiczna i zaszłości historyczne spowodowały, iż Japończycy byli i są nacją szanowaną, od której wiele można się nauczyć. Niebywałe osiągnięcia, hermetyczność i egzotyczność kultury, bardzo odmienne od europejskich i amerykańskich zachowania społeczne, od blisko półtora wieku intrygują białych.
A jednak o Japończykach nie wiemy wiele. Chcemy w nich widzieć uprzejmych, nieustannie uśmiechniętych, nisko nam kłaniających się ludzi, którzy chętnie przyjmują zdobycze techniczne Zachodu, udoskonalając je i dzięki swej niesłychanej, wręcz przysłowiowej pracowitości zdobywają świat gospodarczy. Zapominamy, iż tradycją azjatycką jest posiadanie dwóch twarzy: tej na pokaz i tej dla siebie, dla bliskich, a innej w pracy dla podwładnych. Właśnie o tym drugim, prawdziwszym obliczu, opowiada w swej zajmującej powieści wspomnieniowej Amelie Nothumb, Belgijka, która przez rok swego życia pracowała w japońskiej firmie. Wydawać by się mogło, że niewiele powinno ją dziwić, bo wcześniej długo w Tokio mieszkała, znała język i zwyczaje, więc podjęła decyzję świadomie. A jednak ...
Duża korporacja zatrudniła ją jako tłumaczkę, przynajmniej formalnie. Szokiem dla Europejki było wszystko. Przede wszystkim kompletne wypranie pracownika z kreatywnej indywidualizacji działań, do której jesteśmy przyzwyczajeni. Bez wiedzy i zgody przełożonych nie można nawet wyjść do toalety - cóż dopiero zaproponować jakiegoś rozwiązania lub podjąć ważniejszą decyzję. Struktura hierarchiczna w firmie jest świętością, pominięcie pionowego obiegu decyzyjnego jest surowo wzbronione, czego bardzo boleśnie doświadczyła bohaterka, próbując działań, które choć wyszły firmie na dobre, odbyły się bez błogosławieństwa bezpośrednich szefów.
Przepaść dzieląca myślenie europejskie od japońskiego jest ogromna. Troska o dobro firmy jest cechą wspólną, jednak Europejczycy starają się z indywidualności tworzyć zespół, zdolny do wykonania jakiegoś zadania i nazywają to sprawną organizacją. Japończycy podchodzą do tego w odmienny sposób - w struktury wpychają ludzi, czy im się to podoba, czy nie, a kulturowy paradygmat posłuszeństwa jest czymś tak oczywistym jak oddychanie.
Książka jest niezwykłą obserwacją kulturową, która przybliża nam egzotykę innej, potężnej gospodarczo cywilizacji - a przy okazji częstuje nas sporą dawką wisielczego humoru, trudności psychicznych w zniesieniu niewoli japońskiej, bo tym w istocie dla autorki był ów roczny kontrakt, po którym natychmiast wróciła do Europy, co chyba jest najlepszym komentarzem do jej przeżyć.