"Przedwiośnie żywych trupów"
Moda na mash-upy dotarła także do Polski. Kamil Śmiałkowski, dziennikarz kulturalny związany do tej pory między innymi z TVP, "Newsweekiem" i "Nową Fantastyką", wziął na warsztat twórczość Stefana Żeromskiego i wypuścił "Przedwiośnie żywych trupów".Wydana przez agencję wydawniczą Runa książka była reklamowana przewrotną notką: "O śmierci Cezarego Baryki marzyło wielu — było w nim po prostu coś niezwykle denerwującego, co sprawiało, że praktycznie każdy miał ochotę przyłożyć mu czymś ciężkim w łeb i nigdy więcej o nim nie słyszeć. Okazuje się jednak, że złego diabli nie biorą".
Powieść wywołała mieszane reakcje. Z jednej strony chwalono pomysł, z drugiej jednak krytykowano wykonanie.
"To ciekawa pozycja, napisana przede wszystkim dla rozrywki i pewien rodzaj eksperymentu. Dekonstrukcja znanych i (nie)lubianych lektur, które omawia się na lekcjach języka polskiego od lat według tych samych nudnych schematów (zapewne tylko z nielicznymi wyjątkami), może być dla wielu osób interesująca" - pisała Anna Narolska-Cielecka.
Ale Łukasz Pilarski przekonywał, iż: "dzieło Żeromskiego na dodatkach Śmiałkowskiego niewiele zyskało, gdyż zbyt rzadko występują i niewiele wnoszą. Próba zbudowania nowego gmachu na starych fundamentach okazała się nieudana".