Masz naście lat. W szkole ci dokuczają, w domu cię nie rozumieją. Ostatkiem sił jesteś w stanie wysiedzieć na niemiłosiernie nudnych lekcjach, by wreszcie usłyszeć upragniony dzwonek i móc do wieczora grać w ukochane PlayStation. I tak dzień za dniem, miesiąc za miesiącem. Niektórzy mają szczęście i dowiadują się, że ich blizna w kształcie błyskawicy to pamiątka po dość istotnym wydarzeniu i że od dawna byli obserwowani przez grono czarodziejów, inni z kolei odkrywają, że za rzędem kożuchów w szafie znajduje się zapierająca dech w piersiach śnieżna kraina. Ci, którzy bardziej niż magii i czarom ufają sile i pięści, po licznych traumach i ciężkich przejściach trafiają do CHERUBA. Za tą tajemniczą nazwą kryje się założona podczas drugiej wojny światowej organizacja zrzeszająca najlepszych szpiegów. Jej agenci działają szybko, bezwzględnie i co najważniejsze –skutecznie.
Od najlepszych światowych agencji wywiadowczych odróżnia ją wiek jej członków – żaden z nich nie przekroczył siedemnastego roku życia. To nie jedyne szokujące kryterium doboru agentów. Młodzi rekruci dźwigają za sobą całkiem pokaźny bagaż doświadczeń, który przygniótłby niejednego z dorosłych. W większości są sierotami, które latami były obiektem przemocy domowej lub w najlepszym razie stawali się workami treningowymi dla szkolnych osiłków. Kierunek doboru kandydatów na agentów okazuje się niezwykle efektywny – dzieciaki z CHERUBA są wytrzymałe psychicznie i fizycznie, a ich asem w rękawie jest fakt, iż żaden z międzynarodowych terrorystów, czy wrogich agentów nie podejrzewa, by szpiegami mogłyby być niewinnie wyglądające dzieci.
W Rekrucie mamy okazję wziąć udział w zapierającej dech w piersiach przygodzie u boku nowego nabytku agencji i zarazem bohatera kolejnych części cyklu, Jamesa Adamsa. CHERUB okazał się dla niego zbawieniem, gdyż ten zbuntowany nastolatek zdążył już parę razy wylądować na posterunku policji. Towarzyszymy mu podczas pierwszych dni w internacie agencji, poznajemy współtowarzyszy morderczego szkolenia na dzikich terenach Malezji, wreszcie uczestniczymy w pierwszej poważnej akcji Jamesa wymierzonej przeciwko groźnym terrorystom.
Rekrut posiada wszystko to, czego oczekujemy po dobrej powieści szpiegowskiej: fabuła – bravo! Akcja –bravissimo! James Bond nie powstydziłby się swojej młodszej kopii, a być może chętnie skorzystałby z trików niepokonanych dzieciaków. Sam pomysł na zrobienie z dzieci maszynek do zadawania bolesnych ciosów może wydawać się, jeżeli nie szokujący, to co najmniej naiwny, jednak powieść broni się przemyślaną intrygą i bohaterami, przemawiającymi do pokolenia, które z mlekiem matki wyssało zamiłowanie do krwawych gier komputerowych i japońskich seriali, w których nie ma miejsca na litość. Mimo że na pierwszy rzut oka Rekrut wydaje się być powieścią skierowaną przede wszystkim dla chłopców, to z pewnością niejedna dziewczyna dojdzie do wniosku, że to książka właśnie dla niej. Mam tu na myśli te młode damy, które nie przepadają za kolorem różowym, a zamiast oglądania serialu o tęczowych kucykach wolą czytać komiksy Marvela. Dlatego kolejne oklaski należą się za Amy i Kerry, niezwykle charakterne agentki,
przełamujące stereotyp bohaterki, dla której koniec końców najważniejszym celem okazuje się zdobycie przystojnego chłopaka, a następnie zatracenie swojej indywidualności w przesłodzonym romantycznym uniesieniu.
Bravo za pomysł, czekamy na więcej.