Jak głosi ludowe przysłowie: „kiedy wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one”. Nic więc dziwnego, że kryminalistą najłatwiej stać się w... więzieniu, gdzie takowych nie brakuje. Zaraz, zaraz, powiecie, wszak zakład penitencjarny ma służyć resocjalizacji skazanych, izolując ich na ten czas od zdrowej tkanki społeczeństwa. Jak się okazuje, jedno nie wyklucza drugiego. Są ludzie, którzy podczas wyroku zmieniają się na lepsze, są jednak i tacy, dla których więzienie staje się przestępczą akademią i okazją do nawiązania kontaktów w półświatku. Szczególnie podatne do zejścia na „złą drogę” są osoby niesprawiedliwie potraktowane przez wymiar sprawiedliwości.
Do ich grona należał młody Max Butler, dwukrotnie skazany za wyczyny hakerskie. W pierwszym przypadku, niedługo po osadzeniu Maksa w więzieniu zmieniono prawo i to, za co został ukarany, przestało być przestępstwem. Rozgoryczenie chłopaka i poczucie nieuczciwego traktowania przez państwo było więc w pełni uzasadnione. W przypadku drugiego wyroku Max trafił do więzienia pomimo współpracy z FBI i z powodu... naprawienia systemowej dziury w sieciach używanych m.in. przez amerykańskie bazy wojskowe i instytucje rządowe. Wszystko dlatego, że żeby dokonać naprawy, włamał się do tych sieci i zostawił sobie „furtki” do kolejnych odwiedzin. Nieczuły na dziesiątki próśb od osób i instytucji wstawiających się za Maksem, wiekowy sędzia wydał surowy wyrok, najwyraźniej nie bardzo orientując się w naturze osądzanego przestępstwa.
W więzieniu Max poznał oszusta, który roztoczył przed nim wizję poprowadzenia wspólnego „biznesu”. Owładnięty poczuciem doznanych ze strony państwa krzywd, niepotrafiący po zakończeniu wyroku znaleźć sobie miejsca na w normalnym świecie, genialny haker rozpoczął działalność stricte przestępczą. Polegała ona na kradzieży danych kart kredytowych i sprzedaży ich fałszerzom, a także na samodzielnym fałszowaniu kart i korzystaniu z nich podczas zakupów. Co ciekawe, Max nie miał skrupułów, by okradać innych hakerów zajmujących się cardingiem. W ciągu kilku lat zgromadził dane blisko dwóch milionów kart, zaś szkody wynikłe z jego działalności wymiar sprawiedliwości ocenił na... 86 milionów dolarów. Skazany na najwyższy w historii wyrok za hacking, miał spędzić w więzieniu 13 lat, a potem swoim ofiarom oddać – bagatela – 27,5 miliona dolarów.
Książka o Maksie została napisana przez innego znanego hakera, Kevina Poulsena, który swego czasu także był rekordzistą w długości otrzymanego wyroku.Nic więc dziwnego, że relacjonując dokonania młodszego kolegi, nie ukrywa swojej sympatii do niego i dystansu do systemu, któremu ten grał na nosie. Podczas lektury trudno nie nasiąknąć taką postawą, widząc, jak zamiast konstruktywnie wykorzystać umiejętności i ambicje komputerowego geniusza, system ów popchnął go na drogę przestępstwa, by potem zemścić się na nim, skazując na bezproduktywne gnicie w celi. Zresztą nawet po wyjściu z więzienia Max nigdy już nie zazna smaku wolności, przygnieciony wielomilionową kontrybucją. A mógłby przecież rozpracowywać systemy komputerowe chińskiej armii albo konstruować wirusy, które namieszają w sieciach irańskich instalacji jądrowych...
Książkę Poulsena czyta się, jak pasjonujący thriller, trzymający w napięciu, niezależnie od tego, że finał jest nam znany. Podchody, jakie urządzają sobie Max, inni carderzy i funkcjonariusze różnych agencji rządowych, są gotowym scenariuszem filmowej superprodukcji. Kreatywność bohatera wzbudza niekłamany podziw, zaś jego kolejne akcje robią wrażenie, niezależnie od stopnia orientacji czytelnika w temacie. Szczegółowe opisy tych działań, pomimo używania specjalistycznej terminologii, można zrozumieć bez fachowego przygotowania, co stanowi bardzo duży plus książki. Warto też wspomnieć, że w dalszych jej rozdziałach na równorzędnego bohatera wyrasta rozpracowujący carderów agent rządowy o swojsko brzmiącym nazwisku Keith Mularski.
Nieoficjalną biografię Maksa Butlera warto przeczytać z wielu powodów. Choćby dlatego, że problem kradzieży danych i tożsamości we współczesnym świecie dotyczy każdego z nas. Poznając metody hakerów, co prawda nie unikniemy ich ataku, ale przynajmniej możemy zminimalizować zawodność „czynnika ludzkiego”. Poza walorami dramaturgicznymi i edukacyjnymi, Haker ma również uniwersalną wymowę przypowieści. Ostrzega przed zabawami, które mogą przerodzić się w działalność kryminalną, podejmowaniem niewłaściwych wyborów, nadmiernym korzystaniem z pozornej wolności i złudnym przekonaniem o własnej wielkości. A to wszystko może stać się przecież udziałem nie tylko maniaków klikających w klawiaturę komputera...