Minuty wloką się niemiłosiernie
Dom na wsi sprzedany, kury, kaczki, krowa - podobnie. Zaopiekuje się nimi kto inny, a starsza kobieta przeprowadzi się do miasta, do córki i jej rodziny. Zamieszka w nowoczesnym bloku. Wnuki ucieszą się, ale odwiedzą ją raz na miesiąc. Nie spytają, co u niej słychać, będą zniecierpliwione. Córka też nie pozwoli sobie pomóc, bo stara kobieta wszystko robi nie tak, za wolno: obiera ziemniaki, wyrzuca śmieci. Wyrywa matce robotę z rąk - na starość trzeba przecież odpocząć. Ale spacer też nie wchodzi w grę - miasto jest duże, w okolicy wszystkie bloki takie same, wniosek nasuwa się sam: matka się zgubi. Starzy ludzie mają przecież problem z odnalezieniem miejsca, w którym mieszkają. Dni ciągną się podobne do siebie, jak w więzieniu. Wtedy stara kobieta postanawia, że wróci na wieś. Autobus odjeżdża, zasypia w poczekalni, zrozpaczoną odnajduje ją córka po wielu godzinach poszukiwań. Od tej pory starsza pani ucieknie jeszcze kilka razy - dzięki tym ucieczkom zwraca na siebie uwagę, przestaje być niewidzialna.
Powstrzyma ją dopiero groźba, że następny zawał córka przypłaci życiem.