Szczepionka z martwych wirusów
Dzięki akcji March of Dimes szybko powołano do życia fundację, która w latach 40. i 50. XX wieku, zebrała i wydała setki milionów dolarów na opiekę nad chorymi na polio. Po wynalezieniu szczepionki fundacja zajęła się innymi problemami trapiącymi amerykańskie społeczeństwo, między innymi problemem przedwczesnych porodów oraz przyczynami wysokiej śmiertelności wśród noworodków. Zanim to jednak nastąpiło, naukowcy wiele lat głowili się nad problemem wynalezienia skutecznej szczepionki. Jednym z pierwszych był młody kanadyjski badacz, Maurice Brodie, który w 1934 roku opracował szczepionkę z martwych wirusów polio pozyskanych z jedynego wówczas możliwego źródła, czyli rozdrobnionych tkanek nerwowych małp. Dzięki swoim eksperymentom Brodie praktycznie wyprzedził swoją epokę: na podobnej zasadzie kilkanaście lat później Jonas Salk opracuje swoją szczepionkę, która pomoże w walce z chorobą. Ale Brodie nie wiedział, że istnieje więcej niż jeden rodzaj wirusa, nie wiedział też, jak niebezpieczne dla zdrowia i życia
jest wprowadzanie tkanek zwierząt do organizmu człowieka (a tak właśnie testował szczepionkę). Brak wiedzy i dużo entuzjazmu oraz poparcie autorytetów medycznych sprawiło, że po testach na zwierzętach przyszedł czas na testy na ludziach. Brodie i jego mentor, profesor bakteriologii William H. Park, uznali, że szczepionka jest "prawdopodobnie bezpieczna dla człowieka" i została użyta przy szczepieniu dzieci. I wtedy zaczęły się problemy.