Jak walczono z polio
Polio - choroba, która przez całe stulecia była tajemnicą. Chorował na nią osiemnastowieczny poeta i autor powieści historycznych Walter Scott. Pisali o niej najwybitniejsi medycy antyku: Galen i Hipokrates, a najstarszy opis polio pochodzi ze starożytnego Egiptu: na kamiennej tabliczce widać młodego człowieka ze zdeformowaną nogą, używającego kuli, by utrzymać równowagę. Paraliż, który może dotknąć każdego. Do lat 60. XX wieku praktycznie nieuleczalna choroba, w Europie wyeliminowana dopiero przed kilkunastu laty.
Paraliż, który może dotknąć każdego
Ciągłe zagrożenie
Polio, nazywane też chorobą Heinego-Medina lub paraliżem dziecięcym, to ostra infekcja jelitowa. Wywołuje ją wirus, a zarazić można się przez kontakt z brudnymi przedmiotami, żywnością czy wodą. Choroba może przebiegać bez objawów albo wywołać gorączkę, osłabienie i paraliż, często prowadzi do śmierci. Badając wirusa polio lekarze odkryli, że istnieją trzy rodzaje wirusa, a odporność na jeden typ nie gwarantuje odporności na pozostałe. Dzięki testom przeprowadzanym na małpach i ludziach do dziś stosuje się szczepionki opracowane przez dwóch lekarzy: Jonasa Salka i Alberta Sabina. Masowe szczepienia pozwoliły na wyeliminowanie choroby na terenie USA w 1994 roku i w Europie (Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła wyeliminowanie polio w Europie w 2002 roku).
Paraliż dziecięcy wciąż pozostaje poważnym problemem w Afryce i Azji, zwłaszcza w Nigerii, Afganistanie, Pakistanie. Pojedyncze przypadki zachorowań zdarzają się też w Etiopii, Kamerunie, Kenii, Somali i Syrii.
Epidemia w Teksasie
Pierwszym udokumentowanym opisem polio w zachodniej literaturze medycznej są obserwacje młodego wiejskiego lekarza Charlesa Caverly'ego, który podczas epidemii polio w Stanach Zjednoczonych w 1894 roku opisał ponad sto przypadków zachorowań. Epidemie polio wywoływały prawdziwą panikę, jednak dopiero rok 1949 i epidemia w stanie Teksas spowodowała żywsze zainteresowanie lekarzy i naukowców paraliżem dziecięcym. Wpływ na tę zmianę miała mentalność Amerykanów pod koniec lat 40. XX wieku. Był to czas prosperity: ludzie często i chętnie zakładali rodziny, kupowali domy, korzystali z wszelkich możliwych udogodnień życia codziennego. Jedną z cech tak zwanej porządnej amerykańskiej rodziny była dbałość o czystość: dobre matki to te, które zabiegały o to, by ich dzieci miały czyste podkoszulki, umyte zęby; pakowały drugie śniadania w wynaleziony właśnie celofan, a bakterie i wirusy zwalczały się za pomocą częstego mycia rąk.
Uderzenie także w "czystych"
Wzrost higieny pozwolił na pozbycie się wielu chorób do tej pory odpowiedzialnych za wysoką śmiertelność, ale zupełnie nie miał wpływu na skalę zachorowań na polio. Początkowo wiązano zachorowania na paraliż dziecięcy z brudem, a więc winą za epidemie obarczano dzielnice imigrantów, przede wszystkim włoskie i afroamerykańskie. Szybko okazało się, że równie często chorują na polio dzieci z czystych przedmieść, a więc dotykała także "porządnych obywateli". To sprawiało, że lęk przed zachorowaniem na polio przyczynił się do zainicjowania prawdziwej krucjaty przeciwko tej chorobie.
Roosevelt kontra polio
W czerwcu 1949 roku nikt nie wiedział, jak tragiczne w skutkach jest powszechne stosowanie DDT, czyli silnie trującego środku, który może przyczyniać się do występowania m.in. malarii. Dlatego masowo rozpylano DDT w dotkniętych epidemią miastach USA, zamykano baseny, kąpieliska, odwoływano imprezy, pustoszały ulice. Lekarze byli bezradni: setki dzieci umierały na ich rękach lub cudem przeżywały, ale bez możliwości normalnego poruszania się. Wydawało się, że nie można wygrać z polio. Drugim momentem zwrotnym w tej historii był fakt, że na paraliż dziecięcy zachorował Franklin Delano Roosevelt, późniejszy prezydent Stanów Zjednoczonych. Roosevelt był już wtedy osobą publiczną, odnoszącym sukcesy prawnikiem z dobrym nazwiskiem i korzeniami. Dla Amerykanów był to szok: po pierwsze kojarzona do tej pory tylko z dziećmi choroba potrafiła powalić dorosłego, silnego mężczyznę. Po drugie wciąż panował stereotyp, że człowiek, który porusza się o kulach jest moralnie słaby. Najczęściej kierowano chorych do ponurych
instytucji, które teoretycznie miały pełnić funkcje ośrodków opieki, w praktyce istniały jednak głównie po to, by izolować ich z "normalnego" społeczeństwa.
Entuzjazm i pieniądze
Mimo że Roosevelt ukrywał chorobę, szybko stał się ważnym symbolem chorych na Heinego-Medina. Codziennie spływały do niego setki listów, na które zresztą odpisywał zawsze osobiście: przynosiły chorym i ich rodzinom nadzieję, której nie dawała medycyna. Wizerunek jaki Roosevelt kreował - silny, inspirujący innych człowiek, który pokonał chorobę - był wyjątkowo atrakcyjny. Amerykanie widzieli w nim godnego zaufania lidera, który rozumie ból i cierpienie. To wszystko pomogło mu zapoczątkować kampanię walki z polio: w gazetach pojawiały się artykuły dotyczące chorych i samej choroby. Aby zgromadzić środki na granty badawcze dla lekarzy Roosevelt poprosił o pomoc ówczesnych geniuszy od PR. Takim człowiekiem był Carl Byoir, odpowiedzialny za zorganizowanie dorocznego balu charytatywnego z okazji urodzin prezydenta, podczas którego zbierano datki na walkę z polio. Jednak to druga akcja Byoira okazała się najbardziej spektakularnym procesem i kamieniem węgielnym współczesnej filantropii. Był to March of Dimes, czyli
inaczej Marsz Dziesięciocentówek. Tajemnica sukcesu tkwiła w prostocie pomysłu: nikt nie żądał od ludzi dużych kwot. Wystarczyło kilka centów: sumę, którą mógł bez problemu zebrać każdy. Każdy zatem mógł stać się dobroczyńcą, wesprzeć chorych i sprawić, że kalekie dzieci zaczną chodzić.
Szczepionka z martwych wirusów
Dzięki akcji March of Dimes szybko powołano do życia fundację, która w latach 40. i 50. XX wieku, zebrała i wydała setki milionów dolarów na opiekę nad chorymi na polio. Po wynalezieniu szczepionki fundacja zajęła się innymi problemami trapiącymi amerykańskie społeczeństwo, między innymi problemem przedwczesnych porodów oraz przyczynami wysokiej śmiertelności wśród noworodków. Zanim to jednak nastąpiło, naukowcy wiele lat głowili się nad problemem wynalezienia skutecznej szczepionki. Jednym z pierwszych był młody kanadyjski badacz, Maurice Brodie, który w 1934 roku opracował szczepionkę z martwych wirusów polio pozyskanych z jedynego wówczas możliwego źródła, czyli rozdrobnionych tkanek nerwowych małp. Dzięki swoim eksperymentom Brodie praktycznie wyprzedził swoją epokę: na podobnej zasadzie kilkanaście lat później Jonas Salk opracuje swoją szczepionkę, która pomoże w walce z chorobą. Ale Brodie nie wiedział, że istnieje więcej niż jeden rodzaj wirusa, nie wiedział też, jak niebezpieczne dla zdrowia i życia
jest wprowadzanie tkanek zwierząt do organizmu człowieka (a tak właśnie testował szczepionkę). Brak wiedzy i dużo entuzjazmu oraz poparcie autorytetów medycznych sprawiło, że po testach na zwierzętach przyszedł czas na testy na ludziach. Brodie i jego mentor, profesor bakteriologii William H. Park, uznali, że szczepionka jest "prawdopodobnie bezpieczna dla człowieka" i została użyta przy szczepieniu dzieci. I wtedy zaczęły się problemy.
Szczepionka czy placebo?
Początkowo ogłoszono sukces, ale badacze działali pod presją czasu i przygotowali swój lek wyjątkowo niechlujnie. Spieszyli się, bo nad szczepionką pracował też John A. Kolmer, patolog z Filadelfii. On z kolei pracował z żywymi, ale bardzo osłabionymi wirusami, którymi infekował pacjenta, by wywołać odporność organizmu. Kolmer zaszczepił około dziesięciu tysięcy dzieci. Wyniki alarmowały: przynajmniej kilkanaście zachorowań po podaniu szczepionki i dziewięć zgonów z tego samego powodu. W 1935 roku na konferencji medycznej Kolmera niemal oskarżono o popełnienie morderstwa. Jego kariera, podobnie jak kariera medyczna Brodiego, była skończona. Sam Brodie został wyrzucony z pracy, był szykanowany, krytykowany i powoli odchodził w cień. Zmarł w wieku 36 lat, oficjalnie na atak serca, ale plotki głosiły, że popełnił samobójstwo lub - co gorsza - zmarł na polio po zaszczepieniu się własną szczepionką.
Te wydarzenia przypominają późniejszy o prawie dwadzieścia lat pojedynek na linii Jonas Salk - Albert Sabin o wynalezienie szczepionki przeciw polio.
Pierwsza skuteczna szczepionka
Jednak zanim Sabin i Salk opracowali współczesne szczepionki, na arenę zmagań z polio wkroczył jeszcze jeden zawodnik. Był to urodzony w Warszawie polski wirusolog i immunolog, Hilary Koprowski, który wraz ze swoją żoną Ireną opracował m.in. szczepionkę przeciwko żółtej febrze. Koprowski pracował dla Lederle Laboratories, jednego z amerykańskich koncernów farmaceutycznych. Firma odnosiła sukcesy, wprowadzała na rynek coraz to nowe leki, a przeprowadzane eksperymenty nie musiały być weryfikowane przez komitety naukowe. Koprowski sprawdził, że w naturalnych warunkach istnieje zwierzę, które nie zakaża się wirusem polio - był to pewien gatunek szczura. Dlatego najpierw wstrzykiwał wirusa polio do mózgu myszy, potem mieszał tkanki z roztworem soli fizjologicznej, a następnie taki roztwór wprowadzał do organizmu szczura.
Kongo i... Polska
Koprowski powtarzał tę procedurę kilkanaście razy, dzięki czemu osłabiał wirusa i mógł przygotować szczepionkę. Po pierwszych testach na małpach, Koprowski i jego asystent zaszczepili się sami, a następnie, dwa lata później, testował szczepionkę w wiosce Letchworth na dzieciach ze schroniska dla "ociężałych umysłowo i epileptyków". Nie poinformował o szczepieniach swojego szefa, nie powiadomił urzędników, nie jest też pewne, czy rodzice szczepionych pozwolili na to, by ich dzieci brały udział w eksperymencie. W 1951 roku zadowolony z wyników testów, zaprezentował je na medycznej konferencji. Większość uczestników nie wiedziała nawet o istnieniu Hilarego Koprowskiego, a co dopiero o tym, że ktokolwiek poważył się na eksperymentowanie na ludziach. W środowisku zawrzało. Ostatecznie, Koprowski przeprowadził masowe szczepienie w Kongo w 1958 roku, a jesienią 1959 roku rozpoczęto masowe szczepienia w Polsce. Efekt był niemal natychmiastowy, zwłaszcza, że od 1951 roku w kraju trwała epidemia polio i w 1958 liczba
zachorowań sięgnęła 6 tysięcy dzieci rocznie. W 1963 roku było już tylko 30 nowych przypadków, a liczba zgonów spadła z kilkuset rocznie do dwóch.
Obecnie szczepionka Koprowskiego nie jest uznawana za skuteczną i nie stosuje się jej w żadnym kraju.
Na korzyść społeczeństwa
Skuteczne (i bezpieczne!) szczepionki przeciw polio to zasługa dwóch naukowców: Jonasa Salka i Alberta Sabina. Obecnie stosuje się oba preparaty, najczęściej łącząc jedną i drugą metodę (zastrzyk i szczepienie przez podanie kropli doustnie). Ponieważ Salk opracował lek jako pierwszy, to on stanął przed tym samym problemem, co Koprowski: na kimś trzeba było przeprowadzić test skuteczności. Zgodzono się, by przeprowadzić limitowane testy na ludziach. Salkowi udało się przekonać władze dwóch instytucji - szkoły dla opóźnionych i niedorozwiniętych dzieci oraz instytucji opiekuńczej dla kalekich dzieci - by znalazły mu "ochotników". Testy były oczywiście zabronione, ale znalazła się luka prawna: szczepionka Salka nie generowała dochodów, a jej cel był celem humanitarnym, były to "badania prowadzone na korzyść społeczeństwa". W dodatku zamknięte instytucje dawały pewność, że pacjenci będą przebywali w "zamkniętym środowisku". Regularne badania, pełna dokumentacja medyczna - władze stanu Pensylwania w końcu
wyraziły zgodę na testy. Wyniki były zachwycające. Przyszedł czas na oficjalne, masowe szczepienia.
W poszukiwaniu szczepionki
Rok 1954 to czas największego eksperymentu w historii medycyny. Wśród firm farmaceutycznych trwał wyścig o to, która otrzyma zlecenie przygotowania szczepionki. Ostatecznie wygrała firma Parke-Davis, która - jak się później okazało - doprowadziła do błędów produkcyjnych. Napięcie w mediach sięgnęło zenitu: gdyby preparat okazał się skuteczny, tysiące dzieci rocznie nie musiałoby korzystać z żelaznych płuc, czyli respiratorów generujących podciśnienie, w którym zamykano szczególnie ciężko chorych na polio.
Wirus przegrywa
Masowe testy zakończyły się wiosną i było to ogromne osiągnięcie: zaszczepiono ponad 600 tysięcy dzieci. Ocena testów szczepionek trwała rok. W kwietniu 1955 roku Salk ogłosił otrzymanie skutecznej szczepionki przeciwko polio. W tym samym czasie Albert Sabin testował swój preparat w Związku Radzieckim - trzeba było czekać do 1961 roku, żeby opracował szczepionkę doustną. Była to pierwsza szczepionka, po której reemisja choroby jest niemożliwa. Obecnie jest ona stosowana w kombinacji ze szczepionką opracowaną przez Jonasa Salka.
Ola Maciejewska/książki.wp.pl