Jak uzdrowić Amerykę w weekend? - Mirosław Szyłak-Szydłowski
Taka jest właśnie ta książka, mająca chyba na celu jedynie przekonywać przekonanych, przy pomocy kolokwialnego języka, banałów i próby wmówienia, że wdrażanie najprostszych rozwiązań, wszędzie, w każdym przypadku, zaowocuje spektakularnym sukcesem. Nieważne, czy to będzie maleńka firma, czy amerykański senat. Oczywiście, że obecnie wszystko można strywializować, na pewno znajdą się również w Ameryce fani rozwiązań Iacocci, dla których będzie on bardzo „cool”, wszak mówi „naszym” językiem i proponuje proste rozwiązania, tylko czy coś z tego wyniknie? Czy faktycznie, jak to wspomniano na okładce, "choć książka napisana jest głównie dla Amerykanów, wszyscy znajdą w niej coś dla siebie"? Moim zdaniem zdecydowanie nie, chyba, że ktoś poszukuje zbiorku banałów napisanego przez cudotwórcę z Detroit. Ewentualnie przez panią Whitney. Do tej beczki dziegciu chciałbym jednak na koniec dodać pewną łyżeczkę miodu, jeden z niewielu cytatów z tego dzieła, który uznałem za warty zapamiętania: „Pokażcie mi dziecko, które
uwielbia czytać, a ja wam pokażę dziecko, któremu się będzie wiodło w życiu”. Nawet, jeśli jest to kolejna zbyt naiwna i optymistyczna recepta, to myślę, że akurat ją warto wdrażać w życie i warto dużo czytać. Niekoniecznie jednak tę akurat książkę Iacocci.