Fragmenty cytowane w czytelniczym serwisie „WP” skusiły mnie na tyle, że po kilku miesiącach daremnego czekania na sprowadzenie tej pozycji do lokalnej biblioteki, w końcu przy okazji pobytu w większym mieście odżałowałam wymaganą sumę, by móc poobcować z ostrym językiem i błyskotliwym piórem chorwackiej pisarki. Choć znalazłam książkę w dziale literatury pięknej, wstydliwie wciśniętą między Policjantów Dorothy Uhnak a kilka pokaźnej grubości dzieł Johna Updike’a, nie jest ona jednak powieścią, biografią ani reportażem. Na treść jej składają się 32 felietony i eseje o literaturze, a dokładnie – o literaturze widzianej z pozycji pisarza-emigranta, usiłującego znaleźć swoje miejsce w środowisku rządzącym się zupełnie innymi prawami niż to, z którego przybył, i równocześnie dokonującego rozliczenia z przeszłością własną i swojego narodu . Celowo piszę: pisarza, nie pisarki, bo gdyby nie żeńskie formy rzeczowników, używane zresztą nader rzadko, nie sposób byłoby domyślić się płci autora tekstów – i dobrze,
bo przecież ma to być publicystyka kulturalno-polityczna, a nie „gender studies”.
Najciekawsze i najbardziej złośliwe zarazem fragmenty to te ukazujące funkcjonowanie amerykańskiego rynku wydawniczego. Inteligentny i oczytany człowiek na przemian będzie pokładał się ze śmiechu i łapał za głowę, wyobrażając sobie, jaki los spotkałby światowych klasyków i ich dzieła, gdyby przed zabraniem się do pisania musieli zaprezentować wydawcy konspekt utworu („Book proposal”), w trakcie pracy posługiwali się podręcznikami pouczającymi, jak należy tworzyć poszczególne gatunki literackie („Bez narzędzi nie ma rzemiosła”), a gotową już rzecz mieli powierzyć agentowi („Agenci i zwiadowcy”) albo próbować ją sprzedać samemu podczas szeregu pięciominutowych sesji z wydawcami i redaktorami, odbywających się na zasadzie „szybkiej randki” („Bazar”). Nieco bardziej ogólnej natury są refleksje autorki na temat zmieniającej się roli literatury w życiu współczesnego człowieka, pozycji pisarza we własnym kraju i na emigracji, jego postaw wobec wojny i zbrodni, nowo powstających granic i globalizacji. Bystre to,
dowcipne, ironiczne.
Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że w pewnym momencie Ugresić troszkę zatraca dystans, z jakim dotąd spoglądała na literacką rzeczywistość, mianowicie wtedy, gdy zabiera się do analizowania fenomenu bestsellera, wypuszczając parę mocno kąśliwych uwag pod adresem już nie bezimiennego Iksa czy Igreka, ale określonego autora, wydawanego na całym świecie ponoć w milionach egzemplarzy, i jego wielbicieli – i także wtedy, gdy jednym machnięciem pióra próbuje zdyskredytować wartość literatury „non-fiction” („zwykłe opowieści zwykłych ludzi o zwykłych sprawach”), jak gdyby nie dostrzegała istnienia naprawdę dobrych biografii, autobiografii, reportaży, jak gdyby wierzyła, że gwarancją jakości dzieła jest tylko fakt, iż jego twórca jest odpowiednio wykształconym, p r o f e s j o n a l n y m pisarzem. Ale może się mylę – może to tylko wyjątkowo przewrotna, piętrowa ironia? Tak czy owak, książka warta jest przeczytania przez każdego, kto swoich upodobań czytelniczych nie ogranicza do beletrystyki „lekkiej, łatwej
i przyjemnej”, kto kiedykolwiek próbował lub nadal próbuje pisać, a tym bardziej jako pisarz zaistnieć, kogo interesuje cały proces powstawania utworu literackiego i jego obiegu. Jednym słowem, dla każdego, kogo nie odstraszy hasło: „czytanie wzbronione”.