„Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” – to zalecenie św. Pawła leży u podstaw chrześcijańskiej postawy wobec świata. A przynajmniej powinno leżeć, bo o tym, jak rzadko jest wcielane w codziennym życiu, łatwo możemy się przekonać w naszym – chrześcijańskim przecież już od tysiąca lat – kraju. Znamienna w tym kontekście jest także wojenna retoryka, uprawiana przez niektórych duchownych. Czy rzeczywiście człowiek ze swej natury jest nastawiony na to, aby odpłacać bliźnim pięknym za nadobne, kierując się zasadą „oko za oko, ząb za ząb”? Czy pokusa, żeby z przejawami zła walczyć samemu stosując zło, jest aż tak wielka? Takie istotne problemy etyczne, niejednoznaczne i niosące za sobą daleko idące praktyczne konsekwencje, przyczyniły się do napisania przez Matta Ruffa intrygującego thrillera Złe Małpy. Rozważań na wspomniane tematy autor nie ubiera jednak w formę filozoficznego czy religijnego traktatu, ale niezwykle zgrabnie wplata je w tło sensacyjnej fabuły z elementami science fiction. I
kiedy czytelnik już przegryzie się przez meandry i niespodziewane zwroty wciągającej akcji, nieuchronnie dopadają go refleksje, jak to z tym dobrem i złem naprawdę jest. I w jaki sposób mogą one razem mieszkać w jednym człowieku.
Pokusie naprawiania świata za pomocą metod niekoniecznie dobrych i niezbyt zgodnych z prawem, ale za to skutecznych i trudnych do wykrycia, ulegają członkowie tajnej organizacji nazywanej... Organizacją. Namierzają oni złoczyńców i oceniają, na ile ci stanowią zagrożenie dla społeczeństwa, a na ile mają szansę porzucić czynienie zła. Jeśli ocena wypada dla badanego negatywnie, zostaje on sklasyfikowany jako osobnik groźny i niereformowalny – czyli „zła małpa” – i tym samym przeznaczony do likwidacji. Wykonywaniem wyroków zajmuje się Wydział Usuwania Niereformowalnych Osób, w żargonie Organizacji nazywany po prostu Złymi Małpami. Egzekutorzy używają broni PN (Przyczyny Naturalne), która wywołuje u porażonego nią człowieka na przykład zawał serca czy udar mózgu. W szeregi Złych Małp zostaje zwerbowana Jane Charlotte – kobieta, która nosi bagaż trudnego dzieciństwa i w młodości często bywała na bakier z prawem. Ma jednak wewnętrzny instynkt, który już w liceum pomógł jej odkryć, że niegroźny z pozoru woźny tak
naprawdę jest mordercą dzieci. Historię życia Jane poznajemy z ust jej samej, kiedy opowiada ją psychiatrze, zatrzymana pod zarzutem zabójstwa. Gdy lekarz przedstawia jej dane, które negują kolejne epizody jej opowieści, Jane odkrywa nowe karty, które każą nam inaczej interpretować wszystko, co do tej pory powiedziała. Każdy następny element układanki poszerza także naszą wiedzę o świecie, w którym żyje Jane, o niej samej, jej uczynkach i motywach, a także o działalności Organizacji i przeciwdziałaniach zagrożonych eksterminacją złych małp.
Matt Ruff umiejętnie rozgrywa motywy teorii spiskowych, budując wielopiętrowe intrygi, ingerujące nie tylko w postrzeganie rzeczywistości, ale i w samą jej strukturę. Doskonale wplata fikcję i fantastykę w obraz świata, znany nam z codziennego doświadczenia. To dlatego jego wizja jest taka przekonująca, budzi żywe emocje i zmusza do pełnego zaangażowania podczas lektury. Poznając niejednoznaczną historię Jane, trudno zachować obojętność, bo przecież także w każdym z nas mieszka zarówno dobro, jak i zło. Niektórzy starają się zwalczyć to ostatnie w sobie, a niektórzy się na nie godzą. Gdzie przebiega granica, po przekroczeniu której ktoś staje się Złą Małpą? A gdzie jest granica tego, co w imieniu dobra można uczynić złego? I kto miałby te granice określać, skoro jest także tylko człowiekiem? W powieści Ruffa prawo by czynić uzurpuje sobie Organizacja, która kieruje się mottem „wszyscy tworzymy ten świat”. Bo jeśli nie ona, to kto zajmie się walką ze złem? – Pracujecie dla rządu? – pyta Jane agenta
Organizacji w momencie werbowania do Złych Małp. A ten odpowiada: – A czy rząd walczy ze złem?