„Ja nie myślę. Czynność tę od wieków deleguję innym. Sama nie mam predyspozycji do myślenia. Ani czasu, bo gdy tylko zamyślę się, skutki są tragiczne”. Sztuka myślenia rzeczywiście odchodzi do lamusa. Jeszcze trochę i będzie tak nietypowa, jak retoryka, kaligrafia czy wręcz ikebana. Myślenie jest zbyt czaso-, praco- i energochłonne, by zmieścić się w naszych napiętych grafikach. Agata Passent przyznaje, że czynność tę powierza swoim znajomym, że „los rzucił ją wewnątrz szczęśliwej konstelacji wybitnych ludzi”, do których może zadzwonić o każdej porze z każdym pytaniem. Mimo tych autoironicznych deklaracji, mam jednak wrażenie, że w myśleniu Passent jest całkiem niezła; jej umysł działa sprawnie i wydajnie. Dowodem na to jest najnowsza książka dziennikarki. I kto to pani zrobił? to zbiór kilkudziesięciu felietonów, które razem i osobno stanowią znakomitą lekturę.
We wstępie do swojej książki, Agata Passent pisze, że dość często nakłaniano ją do skupienia się na sprawach „naprawdę istotnych”. Jasne. Bo czym jest felieton? Tekstem o szarej codzienności, o zwykłych ludziach, o niczym. Czyżby? Wbrew pozorom otaczający nas świat nie jest „oczywistą oczywistością”. Może warto więc czasem pochylić się nad tym, co zwyczajne i rutynowe? Przemyśleć, ocenić, zakwestionować? Nie wszystkie opinie Agaty Passent spotykają się z moją zgodą i zakładam, że żaden czytelnik nie będzie przytakiwał przez przeszło trzysta sześćdziesiąt stron książki. Myślę jednak, że dziennikarka nie oczekuje od nas bezwzględnej aprobaty. Apel felietonistki zdaje się być prosty i czytelny: zastanówcie się nad tym. Aby ułatwić nam refleksję nad szeroko pojętym życiem, Passent wciela się w role warszawianki, Polki i kosmopolitki czy też matki, żony i kochanki. Pisze o kremie do odbudowy błony dziewiczej, o songwriterach w czapkach, o przewadze barana nad świnią, o arytmetyce cierpienia, o rozcieńczonym
nasieniu, o sztuce czekania, o warsztatach obrażania się, o luksusie grypy... Fragmenty rzeczywistości, na których skupia się dziennikarka, pozornie są od siebie dość odległe, nie mają punktów stycznych, dotyczą różnych aspektów życia i bycia. Łączy je jedno: mądry i wyważony sarkazm.
W tekście pt. „Gorąco polecam” Agata Paseent stwierdza, że krytycy ustąpili miejsce entuzjastom. „Pragnę, by mego, i tak niezbyt wygórowanego, poziomu umysłowego bronił zastęp nieustraszonych recenzentów, bo nie chcę czytać i oglądać rzeczy, które mnie ogłupiają i na które marnuję czas! Pragnę, by recenzenci byli bardziej kąśliwi niż wąż kobra i kompensowali sobie jakieś grube nieszczęścia z dzieciństwa (…), wycinając w pień rzesze debiutujących reżyserów, operatorów, muzyków i poetów”. Agata Passent debiutantką z pewnością nie jest, ale obawiam się, że moja recenzja i tak nie spełnia jej oczekiwań; entuzjazm kolejny raz zwyciężył nad krytyką. Podsumowując: gorąco polecam.