Trwa ładowanie...
recenzja
14-08-2012 00:51

Islandzkie pogorzelisko

Islandzkie pogorzeliskoŹródło: Inne
ds3nqa4
ds3nqa4

Porządny kryminał, thriller czy horror – a w przypadku powieści Yrsy Sigurðardóttir mamy do czynienia z połączeniem tych trzech gatunków – powinien intrygować od pierwszych stron. Powinien – parafrazując słynną wypowiedź Hitchcocka – zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma już tylko rosnąć. Spójrz na mnie, kolejny kryminał islandzkiej autorki z prawniczką Thorą Gudmundsdottir w roli głównej, należy do nielicznych i koniec końców udanych przykładów wyjątku od tej reguły.

Piszę „koniec końców”, gdyż w czasie lektury tej prawie 500-stronicowej powieści jeszcze gdzieś w okolicach trzechsetnej strony zastanawiałem się, z jakiego rodzaju książką mam właściwie do czynienia. Raz wydawało mi się, że to rasowy, sprawnie skonstruowany kryminał, a za chwilę znowu, że nic z tych rzeczy i że jest to raczej cyniczne i przeciętnie napisane czytadło obliczone na wywołanie kontrowersji. Ostatecznie się do Spójrz na mniei w ogóle „metody kryminalnej” Sigurðardóttir przekonałem, choć nie bez znaczących zastrzeżeń, o czym piszę dalej.

Główny wątek powieści niezwykle drobiazgowo przedstawia śledztwo Thory, która zamierza doprowadzić do rewizji budzącego wątpliwości wyroku sądowego. Zarówno zleceniodawca, jak i (niewinnie?) skazany przebywają w zamkniętym oddziale psychiatrycznym w Sogn. Pierwszy jest odrażającym, socjopatycznym i pozbawionym wszelkich ludzkich odruchów pedofilem (Josteinn Karlsson), drugi to 20-letni mężczyzna cierpiący na zespół Downa (Jakob), którego umieszczono tutaj po tym, jak podpalił ośrodek dla niepełnosprawnych. W pożarze zginęło pięć osób – jeden sanitariusz oraz czterech ciężko upośledzonych mieszkańców ośrodka: Lisa leżała w śpiączce, nie była w stanie chodzić i mówić; Sigridur „była zarówno ślepa, jak i głucha, a poza tym poważnie upośledzona na umyśle”; Natan cierpiał na bardzo zaawansowaną padaczkę; Tryggvi chorował poważnie na autyzm, do nikogo się nie odzywał i praktycznie nie opuszczał swojego pokoju. To zresztą jeszcze nie koniec dramatycznych wiadomości, z którymi konfrontuje nas islandzka pisarka –
okazuje się, że w chwili śmierci Lisa (od dawna leżąca w śpiączce) była w ciąży.

I w tym momencie warto się zatrzymać, bo właśnie z niewyobrażalnym nagromadzeniem dramatów, tragedii i upośledzeń w książce Sigurðardóttir mam największy problem. Tematy, które pisarka podejmuje w Spójrz na mnie należą do najtrudniejszych i najbardziej ryzykownych w literaturze. Z jednej strony zachodzi niebezpieczeństwo popadnięcia w manieryzmy, pisanie ckliwe i sentymentalne, opisywanie świata niepełnosprawnych w konwencji „okruchów życia” i innych pretensjonalnych „historii z życia wziętych”. Z drugiej – bardzo łatwo tutaj o przekroczenie granicy, cyniczne i pełne hipokryzji „używanie” tak bolesnych kwestii, wykorzystywanie prawdziwych dramatów do nakręcenia sprzedaży itd. itp. Pierwszy zarzut Sigurðardóttir nie dotyczy, ale co do drugiego mam już pewne wątpliwości.

ds3nqa4

Oczywiście, nie oznacza to, że powinno unikać się w prozie tego rodzaju niełatwych tematów, ale takie ich nagromadzenie jak w Spójrz na mnie może wydawać się podejrzane, a w efekcie osiąga się skutek odwrotny do zamierzonego. No, chyba, że zamiarem autorki było właśnie samo nagromadzenie nieszczęść, a tym samym wpisanie się w tabloidową poetykę.Jednocześnie pisarka sporo miejsca w książce poświęca opiece nad chorymi, różnym rodzajom terapii, brakom funduszy na prowadzenie ośrodków czy problemom rodzin osób niepełnosprawnych. Po lekturze całości mimo wszystko nie podejrzewałbym Sigurðardóttir o złe intencje, a powyższe rozmyślania dobrze podsumowują słowa, które padają w powieści: „inwalidztwo i choroba to bardzo delikatne kwestie i łatwo zranić człowieka, nawet nie mając złych intencji”.

Wracając do fabuły. Główna bohaterka powieści jest prawniczką, więc trudno tutaj mówić o śledztwie sensu stricto, jednak w praktyce znajdywanie dowodów do rewizji sprawy, a więc dociekania Thory, jej spotkania z potencjalnymi świadkami i oskarżonymi, przedzieranie się przez akta sprawy czy oględziny miejsca zbrodni, niewiele się od detektywistycznego śledztwa czy policyjnego dochodzenia różnią. Wraz z rozwojem akcji przed Thorą oraz, oczywiście, przed czytelnikiem kryminału mnożą się kolejne, coraz bardziej porażające pytania: Dlaczego pedofil-socjopata wydaje grubą kasę na ponowne rozpatrzenie sprawy Jakoba? Czy coś kryje się za tym „dobrym uczynkiem”? Kto jest sprawcą odrażającego gwałtu na dziewczynie pogrążonej w śpiączce? Co działo się w ośrodku w czasie nocnych dyżurów?* I pytanie najważniejsze – jeżeli założymy, że to nie Jakob podłożył ogień (Josteinn płaci Thorze za udowodnienie tego, co jego zdaniem jest w stu procentach pewne), kto i dlaczego jest podpalaczem?*Do tego dochodzą jeszcze wątki i
postaci poboczne, pozornie niezwiązane bezpośrednio ze sprawą Jakoba – eksperymentalna terapia Tryggviego (zginął w pożarze) oraz jego wpływowa rodzina, była dyrektorka zniszczonego pożarem ośrodka, młody dziennikarz radiowy prześladowany przez anonimowego słuchacza czy małżeństwo z dzieckiem mieszkające w domu nawiedzanym przez ducha.

Nie sposób powiedzieć, by akcja Spójrz na mnie pędziła w zawrotnym tempie. Śledztwo toczy się powoli, ale konsekwentnie, krok po kroku, podążamy z Thorą do wielkiego finału, w którym poznamy odpowiedzi na wszystkie postawione pytania. Dość długo rozkręcająca się akcja, przegadanie i napięcie, które zaczyna czytelnikowi towarzyszyć dopiero od pewnego momentu to niewątpliwie mankamenty kryminału (bez jakiejkolwiek straty – może prócz honorarium za „wierszówkę” dla autorki – powieść mogłaby zostać w dobrej redakcji odchudzona o jakieś 100 stron), ale i tak warto przedrzeć się przez dłużyzny i przeczytać całość, ze szczególnym uwzględnieniem wspomnianego mocnego zakończenia.

Do zalet Spójrz na mnie zaliczyć należy także ciekawie przedstawione tło społeczno-polityczne. Mowa o kryzysie ekonomicznym i załamaniu się islandzkiego systemu bankowego w 2008 roku. Jak łatwo odgadnąć, katastrofa gospodarcza znacząco wpływa na wszystkich bohaterów powieści – czytamy więc o kryzysach emocjonalnych powiązanych z kryzysem ekonomicznym (kłótnie, rozwody), niespłaconych kredytach i rosnącym zadłużeniu, bezpłatnych nadgodzinach, coraz większym bezrobociu i problemach ze znalezieniem pracy czy ostrych cięciach, które dotykają także ośrodki dla niepełnosprawnych.

ds3nqa4

Na zakończenie muszę jeszcze choćby wspomnieć o pewnych fabularnych nieścisłościach (przykładem niezwykle istotny wątek szóstego mieszkańca ośrodka, wątek przegapiony czy też – nie wiedzieć czemu – porzucony na długi czas przez rzekomo bardzo inteligentną i dociekliwą Thorę; inny przykład to niezbyt rozsądna hierarchia tropów, jakimi podąża w śledztwie prawniczka itd.), koszmarnej okładce książki, niezbyt adekwatnym tytule powieści oraz – zarzut dużo poważniejszy – momentami dość poważnie kulejącym przekładzie (np. pozostawiająca wiele do życzenia składnia poszczególnych zdań czy nadużywane, niewłaściwie stosowane przez tłumacza słówko „pewno” zamiast lepszych, bo poprawnych odpowiedników takich, jak „być może” czy „prawdopodobnie”). Zastrzeżeń i mankamentów po lekturze Spójrz na mnie mam więc sporo, ale sam pomysł na kryminalną intrygę, konsekwentne rozwijanie akcji aż do emocjonującego finału, umiejętne splecenie wszystkich wątków oraz tło społeczne złożyły się ostatecznie na pozytywną ocenę
powieści Yrsy Sigurðardóttir.

ds3nqa4
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
ds3nqa4