Irena Jarocka: Gdybym nie mogła śpiewać, to lepiej nie żyć
Odrodziła się dzięki muzyce
To nie Anna Jantar, Maryla Rodowicz czy Alicja Majewska były w latach siedemdziesiątych największymi gwiazdami polskiej estrady. Ten okres bezsprzecznie należał do Ireny Jarockiej. Jej "Motylem jestem", "Odpływają kawiarenki" czy "Gondolierów znad Wisły" (których skomponował dla niej Seweryn Krajewski) grały non stop wszystkie rozgłośnie radiowe.
To nie Anna Jantar, Maryla Rodowicz czy Alicja Majewska były w latach siedemdziesiątych największymi gwiazdami polskiej estrady. Ten okres bezsprzecznie należał do Ireny Jarockiej. Jej "Motylem jestem", "Odpływają kawiarenki" czy "Gondolierów znad Wisły" (których skomponował dla niej Seweryn Krajewski) grały non stop wszystkie rozgłośnie radiowe.
Mało kto jednak wie, że życie artystki nie rozpieszczało: miała za sobą trudne dzieciństwo, depresję i próbę samobójczą. Odrodziła się głównie dzięki muzyce. "Śpiew był największą pasją Ireny. Kiedyś powiedziała swojej przyjaciółce Ludmile Zamojskiej: 'Gdybym nie mogła śpiewać, to lepiej nie żyć...’" - pisze Mariola Pryzwan w książce "Wymyśliłam Cię. Irena Jarocka we wspomnieniach" .