Trwa ładowanie...
recenzja
01-06-2010 11:48

Inwazja nadchodzi z zaginionego świata

Inwazja nadchodzi z zaginionego świataŹródło: Inne
d4ldjo4
d4ldjo4

Powieść Archipelag Khuruna to druga książka Jewgienija T. Olejniczaka – po zbiorze * Noc szarańczy* podsumowującym jego dorobek w krótkich formach literackich. W tych ostatnich dał się poznać jako twórca oryginalny, dobrze czujący się zarówno w poetyce science fiction, jak i fantasy czy horroru. Wyróżnikiem jego prozy okazała się specyficzna niesamowitość, która wdziera się do naszej rzeczywistości z rejonów położonych gdzieś poza nią. Za pomocą oryginalnych środków stylistycznych autor budował atmosferę zagrożenia, podważał i burzył pewność praw rządzących naszym światem. Podobny klimat odnajdziemy również w Archipelagu Khuruna, który możemy uznać za dosyć udane zaadaptowanie na polskim gruncie nieco zapomnianego podgatunku fantastyki, jakim jest „lost race fiction" czy „lost world fiction". Nurt ten, jak sama nazwa mówi traktujący o zaginionych rasach czy światach, święcił tryumfy do lat 30. ubiegłego wieku. A*
zrodził się z dziewiętnastowiecznej tradycji przygodowych książek podróżniczych, opisujących odkrywanie nowych lądów i ludów.
* Kiedy zaczęło brakować białych plam na mapie naszego globu, akcję tego typu utworów zaczęto umieszczać w podziemiach, na odciętych od reszty świata płaskowyżach (* Świat zaginiony* Conan-Doyle'a), wreszcie na odległych planetach i w innych wymiarach. A stąd już tylko krok do współczesnej SF. Za klasyków tradycyjnych opowieści o sprawach „zaginionych" możemy uznać H. Ridera Haggarda (Ona, Kopalnie króla Salomona), Edgara Rice'a Burroughsa (Tarzan, Ląd zapomniany przez czas), czy względnie dobrze znanego w naszym kraju Abrahama Merritta (Księżycowe Jezioro, Twarz w otchłani, Pierścień Krakena). Olejniczak poszedł zatartym przez czas tropem czcigodnych prekursorów, aczkolwiek nie wprost, bo umieścił akcję swojej opowieści w... Krakowie drugiej połowy XIX wieku. Bowiem w
odróżnieniu od klasycznych historii tego typu, to nie jej bohaterowie wybierają się, by gdzieś w dalekich krajach eksplorować tajemnice „zaginionego świata", ale mieszkańcy tego ostatniego nawiedzają dobrze znane owym bohaterom zakątki.

Główną postacią powieści jest Emanuel Henzelmann, emerytowany komisarz cesarsko-królewskiej policji, zajmujący się hobbystycznie demaskowaniem wszelkiej maści metafizycznych szarlatanów i nadnaturalnych naciągaczy. W jego ręce wpada zdjęcie znanej mu krakowskiej ulicy, na którym widoczna jest zadziwiająca, humanoidalna istota. Pomimo wyraźnego oporu otoczenia, komisarz rozpoczyna śledztwo. Drugi bohater to Tomasz Arsenicz, młodzieniec ze Lwowa, który próbuje dorobić się w mieście Kraka, grając na katarynce. Kiedy załamuje się brakiem sukcesów w tym względzie, zostaje wynajęty przez tajemniczego zleceniodawcę, podającego się za „hrabiego Radu Lupescu z Bukaresztu". Jego zadaniem ma być zbieranie plotek o dziwnych zjawiskach mających miejsce w mieście. Kiedy obaj bohaterowie spotkają na swej drodze członków Bractwa Rodona Syryjczyka, poszukiwania prawdy o tajemniczych istotach z innego wymiaru, kontrolujących świat ludzi, nabierają tempa.

Zrazu nieśpiesznie opowiadana przez Olejniczaka historia ma swoisty urok, zaciekawia i stopniowo wciąga. Co prawda, można mieć wątpliwości, czy dysponujący niezwykłymi, nieodstępnymi człowiekowi możliwościami przybysze przeciwstawialiby się działaniom bohaterów tak nieporadnie, jak to autor ukazuje. Ale tego typu wrażenia nie przeszkadzają w smakowaniu specyficznego nastroju, którym pisarz konsekwentnie nasącza swoją prozę. I właśnie to, nie zaś prawdopodobieństwo czy ścisła logika przedstawionych sytuacji, jest największym atutem powieści. Na podstawie lektury tejże, a wcześniej także opowiadań Olejniczaka, można stwierdzić, że właśnie ów niesamowity nastrój stał się jego znakiem firmowym.

d4ldjo4
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4ldjo4