Trwa ładowanie...
recenzja
29-05-2013 12:57

Integracja bez kompleksów

Integracja bez kompleksówŹródło: Inne
d105mme
d105mme

Duet młodych detektywów powraca we wspaniałym stylu. Część z was zdążyła poznać Rico i Oskara w poprzednich dwóch częściach serii. Ci, którzy po raz pierwszy spotykają się z małymi mieszkańcami berlińskiej kamienicy, niech się przygotują na kilka mocnych wywrotek, zawsze kończących się na miękkim podłożu pełnym ciepła i tolerancji. To swoiste zakrzywienie rzeczywistości to nic innego jak bezwzględna akceptacja autora, Andreasa Steinhöfela, dla niezwykłych osobowości chłopców. Mimo że słowo „upośledzony” nie pada ani razu, nie mamy wątpliwości, że trop prowadzi nas po ścieżkach wydeptanych przez dzieci patrzące na świat z nieco innej perspektywy niż ich rówieśnicy.

Rico to chłopak „głęboko utalentowany”, jak to kiedyś mądrze określiła jego mama – łatwo gubi się w terenie i nie rozumie najprostszych instrukcji i schematów. Oskar to z kolei „piękny umysł”, chodząca encyklopedia, jednak kompletnie nie potrafi odnaleźć się w świecie relacji międzyludzkich, od którego odcina się przy pomocy kolejnych dziwacznych nakryć głowy – tym razem kask motocyklowy, mimo pełni lata, zastąpiła ciepła czapka z pomponem. Nawiązywania nowych kontaktów na pewno nie ułatwia mu ojciec trawiony silnymi epizodami depresyjnymi. Lars łatwo daje się wyprowadzić z równowagi, a poranne wyjście po bułki do piekarni to jego osobisty Mount Everest. Oprócz nich w kamienicy mieszka jeszcze pani Dahling, łatwo poddająca się wzruszeniom i melancholii, uzależniony od alkoholu Mommsen oraz Kiesling, bardzo zakochany w prezenterze pogody.

Upośledzenie umysłowe, samotne rodzicielstwo, alkoholizm, zaburzenia psychiczne, homoseksualizm – wszystkie te motywy zostały wrzucone do jednego worka, który przybrał kształt berlińskiej kamienicy. Jej mieszkańcy to nie lukrowane, bezwzględnie szczęśliwe, wzorcowe postaci, które walczą o tytuł przodownika pracy w wychowaniu dziecka idealnego, z zaszczepionym podskórnie sukcesem życiowym. Każdy kiedyś popełnił jakiś błąd, bądź został głęboko zraniony przez drugiego człowieka. Więcej – i dorośli i dzieci wciąż doświadczają często tych samych porażek, ale już na drugi dzień podnoszą się i stawiają czoła problemom.

Na pewno gdzieś w głębi duszy każdego rodzica kryje się pokusa, by jak najdłużej chronić dziecko przed tematami tabu. Ale na dłuższą metę nie warto karmić swoich pociech sztuczną papką ociekającą przerysowaną idyllą. Psychologowie już dawno spostrzegli, że dzieci rozumieją więcej niż to się dorosłym wydaje i nie ma sensu zatajanie przed nimi prawdy. Istotny jest natomiast przekaz, który w tym przypadku jest wręcz wzorcowy. Andreas Steinhofel jest autorem bardzo taktownym i delikatnym. Z charakterystyczną dla siebie wrażliwością dotyka ważnych problemów, nie narzucając konkretnych postaw, pokazując jedynie autentyczne uczucia towarzyszące konkretnym zachowaniom. Dziecko dostaje jasne wskazówki: jeśli kogoś obrazisz, nic tym samym nie uzyskasz, a bardzo zranisz drugą osobę. Pamiętaj, że wszyscy jesteśmy równi, bez względu na to, jakie poglądy wyznajemy.

d105mme

Co ważne, w tej ostoi tolerancji jest miejsce i na krytykę. Granice dobra i zła nie rozmywają się, a pozytywne zachowania zostają nagrodzone dużą dawką miłości i radości. Temu ważnemu przesłaniu towarzyszy oczywiście wciągająca historia. Przed chłopcami staje kolejne zadanie do wykonania. Tym razem będą musieli odnaleźć tajemniczy kamień, zwany powszechnie „cielaczkiem”, należący do ich zmarłego sąsiada, znanego z poprzednich tomów głębokiego introwertyka, pana Fitzke. Chłopcy po raz pierwszy w życiu potajemnie uciekną poza granice Berlina. Mimo trawiącego ich niepokoju i lęku przed nieznanym, szybko dadzą się porwać przygodzie. Jazda pociągiem „na gapę”, włamanie do domku letniskowego, groźny pies Bobo i jego właściciel, najprawdziwszy kryminalista - to wszystko i wiele innych zawirowań stanie na drodze do rozwiązania zagadki.

Historia zakończy się oryginalnie, jak to u Steinhöfela już tradycyjnie bywa. Po raz kolejny pozostawi nas w miłym nastroju, ze świadomością, że uczestniczyliśmy w czymś ważnym i po prostu dobrym. Rico, Oskar i złodziejski kamień to literatura dziecięca z najwyższej półki. Warto dać jej szansę, nawet jeżeli nie zgadzamy się z modelami życiowymi jej bohaterów.

d105mme
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d105mme