Ile razy to "za dużo"? Mężczyźni nigdy nie zadają sobie tego pytania
"Przyszła żona nie idzie do łóżka na pierwszej randce!" czy nie wmawia nam tego społeczeństwo i kultura? A czy seks na pierwszej randce uprawia przyszły mąż? W odważnych rozmowach o seksie, randkach i związkach nie ma miejsca na tabu!
"Dyskoteki, chłopaki i ogólnie takie takie" to zaproszenie do gorących dyskusji o związkach, seksie i miłości, które zazwyczaj toczysz z przyjaciółmi przy kieliszku wina… lub trzech butelkach. Uśmiejesz się do łez, słuchając historii o nieudanych randkach i uczeniu się o seksie z "Bravo". Powspominasz z rozrzewnieniem mityczną "pierwszą miłość", która miała być ostatnią (o ironio!).
Czy wiesz, jak mądrze decydować o własnym ciele i emocjach oraz na czym polega konsensualna zgoda? Czy pamiętasz o antykoncepcji i umiesz wyjść z toksycznych relacji? Myślisz, że tylko ty masz za sobą nieudane spotkania i jak Charlotte York z "Seksu w wielkim mieście" masz już dość chodzenia na randki? Spoiler alert: nie tylko ty!
Publikujemy fragment książki Piotra Grabarczyka i Irene Salomon, twórców podcastu "Dyskoteki, chłopaki i ogólnie takie takie".
ARE WE SLUTS?
(...)
I: W idealnym świecie, jeśli ktoś nas próbuje zawstydzić czymś, co robimy, a my w ogóle nie uważamy tego za powód do wstydu, to możemy się po prostu od tej osoby odciąć i zamknąć drzwi takiej znajomości. W realnym świecie to tak nie wygląda. Jesteśmy z kimś i po drodze są różne momenty, w których się rozjeżdżamy. Nie jest to zbyt przyjemne, bo dotyczy bardzo intymnej kwestii, w której powinniśmy się czuć swobodnie, a nie możemy. Podstawą jest zrozumienie ze strony partnera. Czemu chcesz mnie tym zawstydzić? Dlaczego uważasz, że to jest złe? Najczęściej odpowiedzią jest zazdrość: o to, że robiłeś to z kimś i że twój partner nigdy sobie na to nie pozwolił, choć może miał takie myśli i pragnienia.
G: Dobra wiadomość jest taka, że mój facet przestał mnie w końcu slut-shamingować.
Tak randkują Polacy. Miłość w czasach Tindera
I: Może w końcu sam zaczął się puszczać?
G: Albo już mu tak wszystko jedno, że może i mieć chłopaka z przeszłością… Tak czy inaczej tego typu postawy w relacjach, choć są naganne, jestem w stanie jakoś zrozumieć, bo mają bardzo emocjonalne podłoże, a z emocjami wiadomo, jak jest – czasami nie da się ich powstrzymać. Ale co, gdy taki shaming spada na nas ze strony znajomych czy tak zwanych postronnych? Padłaś kiedyś tego ofiarą?
I: Tylko ze strony mamy (śmiech). A tak poważnie, wydaje mi się, że to prędzej ja byłam oprawcą i to ja obgadywałam znajomych, którzy odważniej poczynali sobie w sferze seksualnej. Szczerze mówiąc, to wynikało wyłącznie z zazdrości, że ja tego nie umiałam robić, że nie miałam tej swobody i sama nakładałam na siebie ograniczenia typu, że jak seks, to tylko w związku. A tak naprawdę czułam, że też bym chciała być taka swobodna, co skończyło się oczywiście obgadywaniem osoby, która na tę swobodę mogła sobie pozwolić. Sądzę, że w przypadku przyjaciół na taki shaming zdobywają się tak zwani frenemies, czyli osoby udające przyjaciół, a wykorzystujące każdą okazję do wbicia szpilki.
G: Od zawsze zadaję się z ludźmi, którzy podzielają moje spojrzenie na świat, i moi przyjaciele nigdy nie wpadliby na pomysł takiego shamingu, bo sami lubią oddawać się przygodnemu seksowi, więc, jak to mawia moja babcia… k***a k***ie łba nie urwie (śmiech).
Trwa ładowanie wpisu: instagram
I: Swój swojego nie pogryzie.
G: Zdarzyła się natomiast sytuacja, kiedy zostałem zeslut-shamingowany przez Dodę, co uważam, że samo w sobie jest komiczne. Rzecz wydarzyła się podczas afterparty po rozdaniu Róż Gali i wywiązała się między nami rozmowa o liczbie partnerów seksualnych. Okazało się, że ta moja róża to nigdy samotna w ogrodzie nie była. "Grabari, ty jesteś puszczadłem" – usłyszałem, licząc, że może napisze kiedyś o tym piosenkę.
I: Wyczuwam pierwsze miejsce na listach przebojów.
G: Pierwszy odruch jest taki, żeby się bronić, więc mówię, że no halo, koleżanko, uprawiam seks od dziesięciu lat, miałem niespełna czterdziestu partnerów, to wychodzi ile? Czterech na rok, seks raz w miesiącu? To jest puszczanie się czy po prostu posiadanie życia seksualnego? A ona na to, że no tak, mam rację, po czym po chwili: "Ale chyba byłeś w dwóch długich związkach po kilka lat, więc ta średnia wychodzi nieco wyższa"…
I: Czyli jednak ta Mensa [największe i najstarsze stowarzyszenie ludzi o wysokim ilorazie inteligencji – przyp. redakcji] nie była przypadkiem, coś zatrybiło!
G: I ze średniej jeden koleś na miesiąc wyszedł jeden na weekend, i tutaj już rozgrzeszenia nie było. Tym samym zdobyłem Różę Gali w kategorii "Puszczadło roku".
I: Bo możesz jeden weekend się bawić, a trzy pozostałe masz płakać w poduszkę. Tak ma wyglądać życie, żeby wszyscy byli zadowoleni ze sposobu, w jaki się prowadzisz.
G: No nie powiem, zrobiło mi się trochę przykro i ta moja reakcja kazała mi się zastanowić, czy w takim razie można być dumną szmatą. Bo niby nam się wydaje, że nie mamy z tym problemu, ale potem przychodzi taki moment konfrontacji jak mój i okazuje się, że jednak jakieś poczucie wstydu i przykrości ktoś jest w stanie we mnie wywołać, mówiąc po prostu: "Jesteś puszczadłem". Wiem, że jestem, ale jednak w serduszku zakłuło.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
I: Nie wydaje mi się, że rozbierając to na czynniki pierwsze, dojdziemy do momentu, w którym okaże się, że jednak się wstydzisz. Bardziej chodzi o ten aspekt kulturowy, gdzie mówi się o seksie jako grzechu. Nie możesz tego robić, bo to grzech – chyba że po ślubie. I niezależnie od tego, czy wiesz, jak jest naprawdę, czy przerobiłeś to w sobie, to jest tak mocno zakorzenione; znajdzie się moment, w którym wróci.
G: W grę wchodzi też kwestia szacunku. Ta osoba, która robi slut-shaming, daje ci do zrozumienia, że cię nie szanuje, bo… ty nie szanujesz siebie. Bardzo często utożsamia się mnogość relacji seksualnych z brakiem szacunku do siebie i swojego ciała. A już na pewno w odniesieniu do kobiet. "Szanuj się, dziewczyno, nie sypiaj z kim popadnie!"
I: "Bo będziesz nieczysta i już nikt nie będzie cię chciał, bo za dużo facetów w tobie było". To jest obrzydliwe i wciąż dla mnie zastanawiające, że liczba osób, z którymi ja postanowiłam uprawiać seks, czuć przyjemność z tego seksu i to była moja decyzja, determinuje to, czy mogę mieć szacunek do siebie bądź nie. Jak się nad tym zastanowić, to nie ma żadnego sensu. Jeśli myślimy, że to jest utrata szacunku, to zakładamy, że przygodny seks nie jest czymś, czego ja mogę chcieć. To jest tylko coś, na co ja pozwalam komuś wbrew sobie i w ten sposób tracę cnotę.
G: Szalenie interesującym aspektem tego światopoglądu jest przekonanie na temat samej penetracji. Bo przecież zgodnie z nim kobieta, która miała wielu facetów, nie zapewni ci już takiej przyjemności, bo nie będzie wystarczająco ciasna. Piewcy tego ignorują oczywiście wszystko, co znajdziesz w dowolnym podręczniku biologii i co wiemy o budowie kobiecych ciał i narządów. Pomijam już pokraczność tych obliczeń. Przyjmując nawet ten argument ilościowy – czym się będzie różnić kobieta, która pięćdziesiąt razy uprawiała seks z jednym partnerem, najlepiej mężem, od tej, która zrobiła to po razie z pięćdziesięcioma różnymi facetami? Zresztą, echa tego słychać też w środowisku gejowskim, gdzie pasywni faceci również są piętnowani z tych samych powodów.
I: Syndrom Madonny i ladacznicy, czyli kobieta może być albo cnotliwą, porządną matką i żoną, albo rozpustną dziwką. Co oczywiście prowadzi do okrutnej konkluzji, że jak już urodzisz dziecko, to nie nadajesz się do seksu, co przeczy samo sobie. Bo jako facet masz uprawiać seks w domu, z matką twoich dzieci, ale jednocześnie najlepiej by było, żeby ona nie uprawiała seksu, bo Maryja była wiecznie dziewicą.
G: Ilekroć jest o tym dyskusja, przypomina mi się cytat z Historii małżeńskiej, gdzie bohaterka Laury Dern wygłasza fenomenalny monolog o tym, że kobiety po prostu nie mają szans, bo ideałem kobiecości jest ktoś, kto jednocześnie jest dziewicą i urodził dziecko. Co, chyba się zgodzimy, jest poprzeczką nie do przeskoczenia. Ostatecznie wygrywa tylko ten, który wsadza.
I: On jest w ogóle poza dyskusją, bo facetów hetero się po prostu nie slut-shaminguje.
G: Może czas zacząć? (śmiech)
I: W slut-shamingu mieści się jeszcze ocenianie kogoś nie tylko za samo uprawianie seksu, ale za klasyfikację takiej osoby na podstawie tego, jaki w ogóle ma do tego seksu stosunek. Że seks nie powinien być tak ważny, a już na pewno nie najważniejszy. Bardzo często już samo podejście do życia, w którym seks jest ważniejszy niż chęć stabilizacji czy bycia w związku, w oczach innych stawia cię w pozycji osoby wątpliwej moralnie. A przecież ile ludzi, tyle potrzeb – nie możemy nikogo za to oceniać.
G: To jest paradoks, bo z jednej strony karzesz i zawstydzasz ludzi za to, że seks jest dla nich ważny, a z drugiej ten seks jest ewidentnie na tyle ważny dla ciebie, że przez jego pryzmat wartościujesz innych ludzi. To w końcu jest ważny czy nie?!
I: To tak jak powstrzymywanie się od one-night standu albo seksu na pierwszej randce, bo jeśli to zrobisz, wyjdziesz na puszczalską i to nie doprowadzi do związku i ślubu, bo jak wiemy, seks można wybaczyć tylko, gdy towarzyszy mu ten wyższy cel. I wciąż to słyszę od innych dziewczyn, które mówią, że nawet jeśli miały ochotę na seks na pierwszej randce, to nie zrobiły tego, bo "on za szybko by to dostał", "miałby za łatwo", "nie spodobałoby mu się, że się zgodziłam tak wcześnie", a z tyłu głowy jest "bo przez to nie będziemy razem".
G: No tak, przyszła żona nie idzie do łóżka na pierwszej randce!
I: A przyszły mąż już tak. I znowu – mężczyzny po prostu nie ma w tej konfiguracji, on nie istnieje, nie brał w tym udziału. Ty mu tylko na to pozwoliłaś, on chciał, wziął i już go nie ma. Jemu koledzy pogratulują, ty usłyszysz, że lepiej było poczekać. Swoją drogą: czy heteroseksualni faceci w ogóle się slut-shamingują?!
G: W historii ludzkości nie odnotowano takiego przypadku. To się po prostu nigdy nie wydarzyło.
I: Prowadzi nas to do jedynego słusznego wniosku, czyli: slut-shaming sam zjada swój ogon. Tam nie ma rozsądnej argumentacji, która pozwoli ci wyartykułować, dlaczego powinno się myśleć gorzej o kimś, kto lubi uprawiać seks.
G: A jeśli te myśli się pojawiają i chcesz kogoś zawstydzić, to…
I: Zastanów się – skąd bierze się ta chęć? Skąd bierze się tyle złości i negatywnych emocji? Jak się nad tym zastanowisz, to może sobie uświadomisz, że są rzeczy, które chcesz robić, ale nie masz odwagi, aby się przeciwstawić rodzinie, znajomym czy ostatecznie społeczeństwu. Bo wolność seksualna to największy fak, który możesz mu pokazać, wybierając przyjemność zamiast konwenansów.
G: Zatem… fuck you all ;-)
Piotr Grabarczyk – dziennikarz show-biznesowy, współpracujący z Wirtualną Polską, autor bloga grabari.pl. Twórca internetowego talk-show #zorientowani i autor e-booka "Rodzice osób LGBT+ wychodzą z szafy". Z wykształcenia niedoszły polonista, pasjonat popkultury, fan Madonny i reasercher kulis odejścia Geri Halliwell ze Spice Girls. Od 2020 roku mieszka w Barcelonie.
Małgorzata Irene Salamon – prawniczka, projektantka mody, założycielka marki modowej Małgorzata Salamon i od niedawna podcasterka. Twórczyni projektu Re-cover, warsztatów tworzenia odzieży dla osób w kryzysie bezdomności. Pasjonatka filmów, seriali, a w szczególności reportaży. Lewaczka, feministka i miłośniczka podróży. Aktualnie mieszka i pracuje w Barcelonie.