Trwa ładowanie...
recenzja
29-09-2010 14:51

I po co te wypracowania?

I po co te wypracowania?Źródło: Inne
d2oo4c7
d2oo4c7

Piątka japońskich nastolatków i cztery śmierci, okładka ociekająca krwią. Przerażające? Jakoś nie bardzo. Mimo że z założenia takie miało być. Nie ma wstrząsu i pełnego niedowierzania kiwania głową: „jakże straszliwe jest współczesne japońskie społeczeństwo!".

Czy prawdziwy świat to bezwzględny świat japońskiej młodzieży, do którego starsze pokolenia – a więc i autorka – nie mają tak naprawdę dostępu? Natsuo Kirino próbuje się do niego włamać, ale nie wychodzi to do końca przekonująco. Jest lato. Wszyscy japońscy uczniowie szkoły średniej pilnie chodzą na kursy przygotowujące do egzaminów na studia, a Glista zabija swoją matkę. I na skradzionym rowerze rusza w Japonię. Jakby tego było mało, swoim czynem odrywa od sumiennej nauki cztery dziewczęta. Przedtem niemające z Glistą nic wspólnego, teraz ciągną do niego jak magnes, same dobrze tego nie rozumiejąc. Nie rozumie tego także Glista. On przecież miał tylko dość jazgotu upierdliwej matki.

Problemem Japończyków jest ich powszechna i wpajana od małego wiara, że gdy będą się bardzo starać, wysilać i ciężko pracować, automatycznie pisany jest im sukces. Należy „tylko" od rana do nocy chodzić do szkoły, na dodatkowe zajęcia, uczyć się do późna i wyciskać z siebie siódme poty, a wszystko to z uśmiechem na twarzy i ochotą do walki, a najlepsze uniwersytety i inne wymarzone cele będą w zasięgu ręki. Nie wolno, nawet wśród przyjaciół, przyznawać się do zmęczenia czy niewiary; wszyscy z radością wykonują swoje plany sześcioletnie. Jeśli coś się nie powiedzie, to znaczy, że należy jeszcze bardziej się wysilić. Te ideały były jednak odpowiednie dla Japonii powojennej, doświadczającej przez kilka dziesięcioleci niebywałego wzrostu gospodarczego. Teraz to raczej pic na wodę, ale przecież nie można tego powiedzieć młodym ludziom.

Oni jednak i tak doskonale zdają sobie z tego sprawę. Kirino zagląda w dusze piątki nastolatków, a tam czai się zwątpienie i poczucie, że się zawiodło. Że w rzeczywistości jest się tylko przeciętniakiem, a przyszłość nie obiecuje niczego specjalnego. Tym bardziej denerwujący jest debilizm dorosłych, udających, że nic złego się nie dzieje, a dopóki się uczysz, wszystko jest i będzie w porządku.

d2oo4c7

Dlatego też zabicie matki przez Glistę staje się dla czwórki zaprzyjaźnionych dziewczyn wybawieniem: oto stało się coś, co burzy ten idiotyczny, bezużyteczny i przynoszący tylko frustrację porządek ustalony przez dorosłych. Rewolucja umiera jednak zanim się jeszcze zdążyła narodzić, a działania całej piątki to tylko smutne konwulsje. Także one są bowiem idiotyczne i bezużyteczne. Momentami natrafia się w Prawdziwym świecie nawet na sceny tak zwanego nieodpartego komizmu, na przykład wtedy, gdy Glista w nagłym przypływie poczucia mocy postanawia zmusić o seksu dziewczynę, która ucieka wraz z nim, a gdy mu to nie wychodzi, żali się jej: „dlaczego nigdy nic mi się nic nie udaje"? Cała piątka buntowników jest zbyt smętna, żeby komukolwiek tu kibicować: żal ich, bo muszą zachowywać pozory, że walczą o świetlaną przyszłość, gdy w sercach mają dojmujące poczucie przegranej. Ale nawet ich bunt tli się jedynie słabym płomieniem.

Potencjalne buntowniczki wśród czytających powinny pewnie odnaleźć się w którejś z czterech dziewczyn: sumiennej uczennicy Toshi, lesbijki i półsieroty Yuzan, nieprzeciętnie inteligentnej i pięknej Terauchi, flirciary Kirarin. Zwłaszcza że każda z nich uważa, iż pojmuje przygnębiającą rzeczywistość lepiej od pozostałych. Ale jak na cztery różne osoby te dziewczyny mówią dziwnie podobnymi głosami. Właściwie ma się wrażenie, że to jedna i ta sama osoba, i to dość papierowa. Nawet w swoim własnym wnętrzu nie idąca na całość, mało radykalna w ocenie samej siebie i otaczającego świata. Snująca takie ot smutne konstatacje. Na tym tle tylko Glista jest bardziej „mięsny". Chociaż żałosny, jest człowiekiem z krwi i kości, niesionym prawdziwą furią.

Prawdziwy świat nie przynosi jakiejś wywrotowej wiedzy o współczesnych nastolatkach, japońskich czy innych. Dorośli chcą, żeby dzieci się uczyły, dzieci nie widzą w tym sensu, ich przyszłość jawi im się w ciemnych barwach – to nic nowego. Kirino krąży wokół tych myśli, eksploatuje je do znudzenia. Jakby nie bardzo miała pomysł na to, co tak naprawdę przerażającego może się kryć w umyśle dorastającego człowieka, choć bardzo chciałaby o tym napisać. Co nie znaczy, że Prawdziwy świat jest powieścią zupełnie nieudaną – ale chybia celu, jaki autorka, twórca okładki i wydawca, który zamieścił na niej drastyczną zapowiedź, sobie postawili.

d2oo4c7
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2oo4c7