Przepowiednię należy z przyczyn technicznych – biorąc pod uwagę miłosną tematykę książki oraz wcześniejszą, analogiczną twórczość P.C. CastCast – uznać za romans fantasy. Komercyjny do granic możliwości i równie tendencyjny, jest opowieścią niewątpliwie wciągającą, lecz na dłuższą metę bezrefleksyjną.* Otrzymujemy oto ckliwą historię miłosną, osadzoną w magiczno-fantastycznej scenerii i okraszoną tabunem ludzkich hybryd o powalającej aparycji.* Zakazany romans kobiety-centaura i mężczyzny-demona – naznaczony krwawym piętnem mrocznej przepowiedni – stanowi oś fabuły, a zarazem przysłowiowy gwóźdź do trumny. Miłosne rozterki głównej bohaterki, Elphame, spełniają bowiem wszystkie wymogi klasycznego harlequina – gatunku, bądź co bądź, postrzeganego jako niezbyt chlubny. Konwencję romansu autorka poszerza dodatkowo o wydumany wątek fantastyczny, mnożąc cudaczne postaci i nadając ich uczuciowym perypetiom wymiar co najmniej groteskowy.
Trudność w jednoznacznej ocenie Przepowiedni wynika z faktu, że od tego typu książek nie sposób wymagać rozbudowanej problematyki (a zważywszy na fantastyczną osnowę historii – także i realizmu). Mamy bowiem do czynienia z powieścią wyraźnie niepretendującą do miana ambitnej – spłycona fabuła, egzaltacja pobrzmiewająca w dialogach i przewidywalność poszczególnych wątków nie budzą więc zdziwienia. Tym bardziej, jeśli wziąć pod uwagę obraną przez autorkę gatunkową konwencję. P.C. Cast zawarła w fabule kluczowe elementy literackiego romansu: bohaterów pięknych i wzbudzających sympatię oraz pięknych i wzbudzających trwogę, wątek bezgranicznej miłości i niebezpiecznej namiętności, jak również motyw przeszkód nie do pokonania, które w efekcie pokonane zostają. Dopełnieniem schematycznej treści jest tajemnicza sceneria mitycznej krainy Partholonu, której lud oddaje cześć największej Bogini i siłom natury. Romantyczne uniesienia bohaterów – rozgrywające się w pełnym nadprzyrodzonych mocy zamku z mroczną
przeszłością – autorka uatrakcyjnia więc w sposób typowy, tworząc de facto lekką powiastkę o niczym. Niemniej jednak – powiastkę wciągającą w miarę czytania. Autorce nie sposób odmówić kwiecistości stylu i wprawy w chwytliwym opisie uczuciowych zawirowań. Jednym z nielicznych elementów wyróżniających schematyczną treść Przepowiedni są także całkiem udane humorystyczne akcenty, przełamujące romantyczną egzaltację przeważającej partii książki.
P.C. Cast – wierna konwencji romansu fantasy – wzbogaca fabułę powieści elektryzującym bonusem w postaci urodziwych pół-upiorów i ich wampirycznych pokus (podejrzanie zbliżonych do tych ze * Zmierzchu). Miłosny kwartet demonicznego Lochlana i „naznaczonej” Elphame oraz jej charyzmatycznego brata-wojownika i oszpeconej przyjaciółki-uzdrowicielki jest więc w gruncie rzeczy powieleniem utartych schematów, znanych z licznych amerykańskich serii o tematyce miłosnej. *Podczas lektury nie sposób pozbyć się wrażenia, że obcujemy z literacką masówką – produkowaną zgodnie z rynkowym zapotrzebowaniem, automatycznie i w ilościach hurtowych. Zaletą tak skonstruowanych historii jest ewidentnie rozrywkowy charakter, wadą natomiast – mnogość innych, bliźniaczo podobnych książek. Przepowiednia na dłuższą metę ginie w gąszczu popularnych literackich „telenoweli”. Nie traci przy tym charakterystycznej dla tego typu prozy, czysto komercyjnej
„przyswajalności”. Autorka opiera bowiem fabułę na sprawdzonym (w domyśle: niewymagającym głębszego namysłu) obrazie miłości przeznaczonej, wymarzonej i zakazanej. Pojawiające się w powieści motywy samotności i potrzeby społecznej akceptacji, a także pobrzmiewająca w zakończeniu nuta goryczy tylko pozornie dodają całej historii powagi. W rzeczywistości są kolejnym elementem, który pozwala autorce odpowiednio udramatyzować raczej przegadaną treść książki.
Przepowiednia jest lekturą niezbyt ambitną, a stopniem zbanalizowania i romantycznego patosu niebezpiecznie zbliża się do klasycznego „czytadła”. P.C. Cast tworzy spłycony obraz miłości rodem z telenoweli, spotęgowany baśniową wizją świata nadnaturalnych mocy i obdarzonych nimi kapłanek. Nie da się jednak ukryć, że autorka konstruuje fabułę w sposób wciągający (miejscami wręcz hipnotycznie) oraz adekwatny do wyznaczników literackiego romansu. Otrzymujemy zatem prostą, doprawioną szczyptą humoru i pikanterii historię miłosną z „magicznym” akcentem w tle. O pięknych, zakochanych i wzajemnie sobie przeznaczonych pisze się ostatnimi czasy sporo. Szkoda tylko, że najczęściej w sposób tyleż plastyczny, co przesadny.