Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:23

Historie wielkie i małe

Historie wielkie i małeŹródło: "__wlasne
d1zsdt6
d1zsdt6

Słusznie zauważa wydawca w nocie na czwartej stronie okładki, że Sonnenschein, dokumentalną powieść Dašy Drndić, nie sposób porównać do żadnej z opublikowanych do tej pory książek o mrocznych czasach nazizmu. Ta obszerna, prawie pięćsetstronicowa, księga poraża nie tylko swoją objętością, ale przede wszystkim rozmachem tematycznym i wielością zastosowanych narracji, ilością poruszonych wątków i przemawiających do nas postaci. Nie mniej oryginalny, początkowo irytujący i budzący opór czytelnika, a z czasem coraz bardziej zrozumiały, wręcz idealnie dobrany, jest styl powieści. Drndić w swej dokumentalnej powieści poświęconej – najogólniej mówiąc – czasom nazizmu (dalej pokażę jak wiele tematów mieści się pod tym określeniem) konfrontuje ze sobą język poezji i bezlitośnie nagich, pozbawionych obszernego komentarza, faktów, zderza w jednym miejscu język liryczny, pełen wielopiętrowych metafor i porównań z surowym, brutalnym raportem z dna piekła.

Główną bohaterką Sonnenschein jest Chaja Tedeschi urodzona 9 lutego 1923 roku w Gorycji. Jak pisze autorka: „Gorycja to piękne miasteczko. W Gorycji działy się interesujące historie, małe historie rodzinne, takie jak ta jej. Wielu członków swojej wielkiej rodziny nie poznała. O wielu nie słyszała. Są, bywało tak, w Gorycji rodziny o losach powikłanych, ale ich dzieje są nieważne, chociaż historia wlecze je za sobą już od wieków”. Daša Drndić z dziesiątek tysięcy „małych historii rodzinnych”, wybiera tę jedną, historię rodziny Tedeschi z Gorycji, i przedstawia ją równolegle z wielką historią wszystkich rodzin, a więc z Historią po prostu. Historią pełną krwiożerczych dyktatorów i ich wiernych poddanych, pełną wojen i rozejmów, zmienianych granic i anektowanych państw, gett i obozów koncentracyjnych, szalonych pomysłów tych, którzy uznali się za nadludzi i niewyobrażalnych cierpień tych, których w ogóle nie uważano za ludzi. Jak opowiada Franz Stangl, komendant Sobiboru i Treblinki, gdzie w latach
1942-1943 nadzorował zagładę ponad 900 tysięcy Żydów: „Te trupy ani trochę nie przypominały ludzi. Były kupą zgniłego mięsa. Worth spytał, co zrobimy z tymi śmieciami? Może właśnie wtedy pomyślałem, no tak, jasne, to zwykłe cargo. […] Bo, proszę zrozumieć, we wszystkich tych ludziach nie widziałem pojedynczego człowieka. Byli dla mnie masą”.

Z informacji umieszczonych na IV stronie okładki można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z powieścią poświęconą głównie dwuznacznej neutralności Szwajcarii w czasie drugiej wojny światowej, procedur finansowania przejazdów więźniów do obozów zagłady i tajnym stowarzyszeniu Lebensborn wymyślonym i – jak to określa autorka – dopieszczonym przez samego Heinricha Himmlera po to, by zachować czystość rasową narodu niemieckiego (w 1943 roku Himmler przemawiał do generałów SS w Poznaniu: „Musimy postępować uczciwie, przyzwoicie, lojalnie i koleżeńsko wyłącznie wobec ludzi naszej krwi, i wobec nikogo więcej. Nie obchodzi mnie ani na jotę los Rosjanina czy Czecha. Od innych narodów weźmiemy to, co dla naszej krwi przedstawia pewną wartość, porywając, jeżeli to będzie konieczne, ich dzieci i wychowując je tu, pośród nas”), ale Sonnenschein Dašy Drndić opowiada także o dziesiątkach innych faktów, wydarzeń historycznych, miejsc, spotkań, a przede wszystkim o ludziach, świadkach, zarówno tych „dobrych” jak i
„złych”, bo wszyscy razem są współtwórcami Historii.

Drndić opowiada o przed-, po- i wojennej Gorycji, ale także Trieście, Budapeszcie czy Neapolu. Opowiada o dziesiątkach, setkach, tysiącach bystanderów, a więc tych, którzy stali z boku i „patrzyli, co się wokół nich dzieje, jakby niczego nie widzieli, jakby rzeczywiście nic się nie działo”. Opowiada o kolejach III Rzeszy, grzechach Czerwonego Krzyża, Kościoła katolickiego i Watykanu. Opowiada obszernie, a właściwie oddaje głos katom i oprawcom oraz więźniom i ofiarom (także tym, którym nie udało się przeżyć), którzy mówią o Treblince, San Sabbie, Birkenau, Bełżcu czy Sobiborze. Opowiada o legalnych burdelach przeznaczonych dla wojskowych (Drndić pisze brutalnie: „A punktem centralnym, osią, wokół której ta zgniła kosmiczna wizja nabrzmiewa, coraz bardziej stając się czymś w rodzaju gigantycznego kokonu szkaradnego owada, są organy płciowe, pizda i kutas, ich zastosowanie i wartość rynkowa, ich mesjańskie zadanie, ich waleczny zew, czyli pierdolenie, coitus vulgaris, które ma stworzyć nowego człowieka i
nowe czasy”), o ośrodkach eutanazji służących do eksterminacji osób chorych psychicznie (i nie tylko ich) i wreszcie o wspomnianych już ośrodkach Lebensbornu, które „urodziły” armię baby-doomersów.

d1zsdt6

Drndić stworzyła przerażającą wielowątkową sylwę z pogranicza beletrystyki i literatury faktu, literatury pięknej i literatury świadectwa, w której obok siebie mówią główni bohaterowie powieści (Chaja Tedeschi i jej porwany przez nazistowskie państwo syn, Antonio, który przez lata poszukuje swojej zaginionej tożsamości), więźniowie obozów, generałowie SS, poeci i prozaicy (Eliot, Pound, Bernhard, Ungaretti), dzieci z ośrodków Lebensbornu. Autorka miesza ze sobą czasy i przestrzenie, fakty i postaci. Nie obawia się tego, że będzie to dla czytelnika niełatwa przeprawa, bo tak właśnie być powinno. Kolejne zdania, kolejne świadectwa, kolejne rozmowy z filmu „Shoah”, kolejne cytowane listy, artykuły i dowody w sprawie, kolejne nazwiska około dziewięciu tysięcy Żydów deportowanych z Włoch albo zabitych we Włoszech (s. 173-251) są jak uderzenia w głowę. Jak niezagojone, wiecznie się otwierające, rany. Jak opowiada Beate Niemann, córka majora SS: „Niczym na minę, wdepnęłam w prawdę, która mnie pustoszy”. Lektura
obowiązkowa, choć tak bolesna.

d1zsdt6
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1zsdt6

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj