„Joanna Rakowicz urodziła się. To jest pewne [...] wyszła za mąż, ale zdążyła już wrócić. Urodziła dwóch synów. Czasem marzy o tym, żeby zasnęli na tydzień, ale nie wyobraża sobie bez nich życia." Nota biograficzna, którą Rakowicz wysłała do wydawnictwa Branta, stanowi jednocześnie streszczenie jej debiutanckiej powieści Druga szansa. Julia też jest rozwódką, Julia też jest matką. Na szczęście już na drugiej stronie powieści pojawia się Artur – „36-40 lat, 190 cm wzrostu, czarne oczy, czarne włosy, śnieżnobiały uśmiech, muskulatura Herkulesa". O dziwo, ku wielkiemu zaskoczeniu czytelników, Julia zakochuje się w Arturze, a Artur zakochuje się w Julii. Kto by pomyślał.
Życie Julii to seria „zabawnych" gaf i „śmiesznych" pomyłek (bohaterka przewraca się na rolkach, wypada z łódki, potyka się o próg drzwi wejściowych do swojego biura lub też spada z drabiny przy malowaniu mieszkania). Pisarka sili się na sarkazm i cynizm, ale ostatecznie uzyskuje dowcip na poziomie „Familiady". Przy okazji Rakowicz kreuje Julię na kobiecą wersję Rambo – w co trzeciej linijce pojawia się „kurna" a w co piątej bohaterka ma ochotę kogoś „walnąć" tudzież „palnąć".
I zasadniczy problem: książka napisana przez kobietę dla kobiety przypomina pamiętnik nastolatki. Brakuje tylko zwrotu „kochany pamiętniczku" na początku każdego akapitu lub przynajmniej rozdziału. Druga szansa napisana jest w sposób wyjątkowo przewidywalny – po A zawsze nastąpi B, a po niewiernym eks na pewno pojawi się książę w lśniącej zbroi... tudzież w białym kitlu (Artur jest lekarzem). Poza tym powieść Rakowicz jest kolejną, w której telefon dzwoni dokładnie wtedy, kiedy przestajemy wierzyć, że kiedykolwiek się odezwie, a na doła czy inną depresję objada się lodami.
Druga szansa zdaje się być opowiadaniem pisanym w przerwach między rozwieszaniem prania na balkonie a smażeniem naleśników. Rozdziały książki mają tak małą pojemność, że nie zmieści się w nich żadna większa bądź też głębsza myśl. Zdaję sobie sprawę z tego, że na tym „złym i niedobrym" świecie dobrze jest napisać/przeczytać coś optymistycznego, ale optymizm nie musi być przecież tak tandetny i kiczowaty. Literatura „lekka, łatwa i przyjemna" nie musi być wolna od sensu.