Trwa ładowanie...
d4aqzmf
03-02-2020 11:53

Groszka. Piesek, który chciał mieć dziewczynkę

książka
1.0
(1 głos)
Oceń:
d4aqzmf
Groszka. Piesek, który chciał mieć dziewczynkę
Tytuł oryginalny

Kerppu ja tyttö

Forma wydania

Książka

Rok wydania
Autorzy
Wydawnictwo
Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Groszka ma miłych rodziców i wygodny dom, ale nie jest szczęśliwa. Wciąż marzy o własnym ludziątku. Wszystkie jej koleżanki i koledzy mają własną dziewczynkę lub własnego chłopczyka! Marudzi tak długo, aż wreszcie dostaje od rodziców wymarzoną towarzyszkę zabaw. Tylko jak się nią zająć? Czy można dać jej na imię Burek? Czym ją karmić, gdy nie chce jeść psiej karmy? I gdzie ma spać, skoro nie podoba jej się w budzie? Wspólne życie psów i ludzi bywa czasami trudne. Groszka też wpada przez swoją dziewczynkę w nie lada tarapaty. A mimo to nikt nie ma wątpliwości, że ją i małą Dominikę łączy prawdziwa przyjaźń. I właściwie nie ma znaczenia, kto kogo wychowuje. Książka fińskiej pisarki Sari Peltoniemi to czarująca opowieść o przyjaźni psa i dziecka, którą powinien przeczytać każdy, niezależnie od wieku. Książka rekomendowana przez "Psiego Kuriera"! Zawiera fragmenty poradnika Tuuli Pudelskiej - Jak wychować człowieka. Groszka była wesoła i zadowolona z życia, ale miała jedno wielkie marzenie. Tak jak wiele innych małych piesków bardzo chciała mieć swojego przyjaciela. Często chodziła za mamą i tatą i prosiła: - Może byśmy sobie wzięli do domu dziecko? Tata nawet nie chciał o tym słyszeć. - Dzieci hałasują i bałaganią. Nie ma mowy. Mama też tak uważała. - W naszej budzie nie starczy miejsca dla żadnego dziecka - tłumaczyła. - Mogłabym je trzymać u siebie na górze - obiecywała Groszka, ale rodzice i tak nie chcieli się zgodzić. Tata twierdził, że jest uczulony na ludzi. Córka nie przestała jednak marzyć o własnym ludziątku. Byłaby to mała dziewczynka, tak samo jak ona. Ktoś kiedyś powiedział, że ludzkie dziewczynki są spokojniejsze i bardziej posłuszne od ludzkich chłopczyków. Groszka postawiłaby dla niej przy łóżku koszyk do spania. Kupiłaby jej miskę i kosteczki do gryzienia. fragment

Groszka. Piesek, który chciał mieć dziewczynkę
Numer ISBN

978-83-7414-979-2

Wymiary

145x185

Oprawa

twarda

Liczba stron

128

Język

polski

Fragment

Rozdział pierwszyw którym czytelnik poznaje Groszkę i dowiaduje się, co takiego mają wszystkie jej koleżanki Groszka była małym czarnym pieskiem. Mieszkała na wsi razem z mamą i tatą. Teraz mieszka już gdzie indziej.Była wesoła i zadowolona z życia, ale miała jedno wielkie marzenie. Tak jak wiele innych małych piesków bardzo chciała mieć swojego przyjaciela.Często chodziła za mamą i tatą i prosiła:- Może byśmy sobie wzięli do domu dziecko?Tata nawet nie chciał o tym słyszeć:- Dzieci hałasują i bałaganią. Nie ma mowy.Mama też tak uważała.- W naszej budzie nie starczy miejsca dla żadnego dziecka - tłumaczyła.- Mogłabym je trzymać u siebie na górze - obiecała Groszka, ale rodzice i tak nie chcieli się zgodzić. Tata twierdził, że jest uczulony na ludzi. Groszka nie przestała jednak marzyć o własnym ludziątku. Byłaby to mała dziewczynka, tak samo jak ona. Ktoś kiedyś powiedział, że ludzkie dziewczynki są spokojniejsze i bardziej posłuszne od ludzkich chłopczyków.Groszka postawiłaby dla niej przy łóżku koszyk do spania. Kupiłaby jej miskę i kosteczki do gryzienia. Za każdym razem, kiedy wracałaby do domu, dziewczynka przybiegałaby do niej, żeby się przywitać, wesoło poszczekując, i lizała ją po mordce. Ach, jak wspaniale byłoby mieć własną dziewczynkę! Groszka każdego dnia mówiła o dziewczynce. Wierzyła, że mama i tata kiedyś się wreszcie zgodzą, ale na razie wciąż mieli wątpliwości.- Czy ty chociaż znasz się wystarczająco na ludziach? - zapytała mama. - Wiesz, czego taki człowiek potrzebuje, ile je?Mała tylko machnęła łapką.- Będzie mogła zjadać po mnie resztki.Mama nie wydawała się jednak przekonana.Natomiast tata zapytał:- A czy w ogóle będzie ci się chciało nią zajmować? Ludzie bez przerwy muszą coś robić. A jeśli pojedziemy w podróż, to co wtedy? Nie pomyślałaś o tym?- Mogę się nią opiekować przez cały czas. To właśnie byłoby najcudowniejsze! - zawołała podekscytowana Groszka. - A jak wyjedziemy, to po prostu zostawimy ją babci.Tata burknął gniewnie:- Dzieci trzeba wychowywać, żeby nie nabrały złych nawyków. Na pewno dasz sobie z tym radę?- Wychowywać?Akurat to nie przyszło Groszce do głowy. Zawsze myślała, że z dziewczynką wystarczy się bawić. - Właśnie. Taka dziewczynka musi umieć się zachować. Nie może krzyczeć do przechodniów ani gryźć obcych w kostkę. Będzie musiała się ciebie słuchać, kiedy jej coś rozkażesz. - Poproszę koleżanki, żeby mi pożyczyły poradnik - postanowiła Groszka i dodała: - Czy już wam mówiłam, że wszyscy moi znajomi mają własną dziewczynkę albo własnego chłopca?- Co ty nie powiesz. - Mama uśmiechnęła się. - Zjedz teraz ładnie swoją karmę i biegnij się pobawić. Ale Groszka nie dawała tak łatwo za wygraną:- Musicie mi to obiecać! Czy nie mogłabym dostać dziewczynki na urodziny?- Zobaczymy - odparli rodzice. Rozdział drugiw którym Groszka obchodzi urodziny i zastanawia się, co zrobić z zapłakanym ludziątkiem I tak się złożyło, że mama i tata mieli już dość Groszkowego marudzenia. Kiedy nadszedł dzień jej urodzin i Groszka przebudziła się z samego rana, zobaczyła przy swoim koszu wielkie pudło.- Sto lat, sto lat! - wyszczekiwali mama i tata, ale Groszka nie miała czasu ich słuchać. Szybko zdjęła pokrywę z pudła. W środku siedziała śliczna ciemnowłosa dziewczynka. Groszka polizała ją po buzi i dziewczynka wstała.- Cudowna! - pisnęła Groszka. - Dam jej na imię Burek!- Nie wydaje mi się, żeby to było dobre imię dla dziewczynki - stwierdziła mama. Dziewczynka też tak uważała:- Nie chcę być Burkiem. Wymyśl coś innego. - Azor? - zaproponowała nieśmiało Groszka. Dziewczynka pokręciła głową.Groszce przychodziły na myśl tylko psie imiona, aż wreszcie ją olśniło:- Tajfun! To nie jest imię dla psa, prawda? Dziewczynka skrzywiła się.- A nie możesz mówić na mnie Dominika?Groszka zgodziła się i od razu zapragnęła pobawić się z Dominiką. Wybiegły na dwór, żeby się wyszaleć. Dziewczynka była cudowna, ale nie miała siły, żeby bawić się zbyt długo. Po jakimś czasie usiadła na ziemi i zaczęła otrzepywać swoją sukienkę z piasku.- Chce mi się pić - oświadczyła.Groszka zaprowadziła ją szybko do swojej miski z wodą, ale Dominika nie wyglądała na zachwyconą.- Chcę pić z kubka. I wolałabym mleko zamiast wody.Mama to przewidziała. Przygotowała już kubek z mlekiem. Po chwili Dominika znów czuła się na siłach aportować piłkę, którą Groszka zanosiła jej w różne miejsca. A potem ona rzucała piłkę Groszce.Wieczorem wyszło na jaw, że Dominika nie chce jeść kiełbasy dla psa ani też najlepszej karmy. Na to nie wpadła nawet mama. - No to co byś chciała? - zapytała.- Kaszę! - zawołała Dominika. Było już ciemno, ale tata musiał wyjść z budy. Może jakiś sklep będzie jeszcze otwarty.Groszka próbowała pocieszyć dziewczynkę: - Zaraz dostaniesz swoją kaszę. Polizała ją po buzi i poklepała przyjaźnie łapą po głowie. Dominika trochę się uspokoiła i zaczęła robić się senna. Po chwili spała już z palcem w buzi. W środku nocy całą rodzinę obudził przeraźliwy krzyk. Groszka pędem pobiegła do Dominiki.- Co się stało, maleńka?- Ja chcę do mamy i taty! - krzyczała Dominika. Łzy spływały jej po buzi strumieniami - w dodatku tak szybko, że Groszka nie nadążała ich zlizywać.- Teraz ja jestem twoją mamą - powiedziała ostrożnie.- Wcale nie! - darła się wniebogłosy Dominika.- Groszko, czy twój poradnik mówi, co należy robić w takim przypadku? - zapytał tata.Groszka zawstydziła się. Nie chciało jej się czytać całego poradnika, który był bardzo gruby i na pewno okropnie nudny.- Chcę do domu! - wyła Dominika.Groszce też zaczęło zbierać się na płacz.- Teraz to jest twój dom - bąknęła cicho, ale Dominika w ogóle nie zwracała na nią uwagi.Wreszcie tata wpadł w złość.- Ładne rzeczy, jest gorzej, niż myślałem! Czy będziemy teraz co noc słuchać wrzasków tego szczeniaka? A gdybym tak dał jej małego klapsa?Groszka stanowczo się temu sprzeciwiła. Mama miała inną propozycję:- Zaprowadzę Dominikę na noc do jej starego domu. Niech na razie pomieszkuje u nas w ciągu dnia i powoli się przyzwyczaja. Groszce coraz bardziej chciało się płakać. - Dominika mnie nie lubi, chociaż ja tak bardzo ją kocham!Mama zaprowadziła dziewczynkę do jej rodziców, a tata przytulił do siebie Groszkę.- Posłuchaj, córeczko - powiedział. - Pomyśl, jak ty byś się czuła, gdybyś znalazła się na miejscu Dominiki. Wyobraź sobie, że musisz zostawić mnie i mamę i odejść do jakichś zupełnie obcych ludzi. Groszka musiała przyznać, że pewnie też by płakała. - A jeśli Dominika już nie będzie chciała do nas wrócić?- Na pewno będzie chciała - westchnął tata. - Niestety...Rozdział trzeciw którym dochodzi do kłótni, ponieważ Dominika ma własną wolę I proszę bardzo: z samego rana Dominika przybiegła na podwórze wesoła i cała w skowronkach. Miała na sobie czyste ubrania. Zrobiła dwa okrążenia wokół budy i weszła do środka, żeby pogłaskać Groszkę.- Porzucamy sobie patykiem? - zapytała.- Nie teraz - odpowiedziała Groszka. - Pójdziemy na spacer, chcę cię pokazać moim znajomym.Dominice nie trzeba było dwa razy powtarzać. Groszka wytłumaczyła, że dziewczynka powinna trzymać się grzecznie jej prawej strony. Z początku wszystko było w jak najlepszym porządku. Dominika parę razy skręciła na pobocze, kiedy zobaczyła coś ciekawego, nie oddalała się jednak zbytnio. Ale później w ich kierunku nadjechał pierwszy samochód. Na jego widok Dominika natychmiast wyrwała się do przodu i próbowała wbiec przed maskę. Groszce udało się schwytać ją za róg sukienki. - Co ty wyprawiasz? - nakrzyczała na dziewczynkę.Dominika zrobiła skruszoną minę. Od tej chwili już się nie oddalała, ale tylko do chwili pojawienia się kolejnego samochodu. I znów Groszka musiała ją złapać za sukienkę.- Dość już tego, Dominiko! Takie zabawy są niebezpieczne!Dziewczynka uśmiechnęła się przepraszająco i wyjaśniła:- Nic nie mogę na to poradzić. Kiedy tylko widzę jakieś auto, zaraz mam ochotę go dotknąć.Groszka wygłosiła długie kazanie, dlaczego nie można się tak zachowywać, choć przypominała sobie niejasno, że ona sama odczuwała kiedyś coś podobnego. Za każdym razem, gdy przejeżdżało jakieś auto, musiała po prostu zacząć szczekać na cały głos i ze wszystkich sił próbowała je dogonić. Tata i mama strasznie na nią nakrzyczeli i chyba nawet wyszczerzyli do niej zęby, bo teraz Groszka nie miała już najmniejszej ochoty gonić za samochodami.Na szczęście Dominika zostawiła w spokoju pojazdy na czterech kółkach, ale już po chwili zaczęła dokuczać rowerzystom.Kiedy przejeżdżała obok nich jakaś pani, Dominika zawołała:- Ale masz flaka!Groszka podgryzła ją trochę ku przestrodze, ale Dominika zawołała również za kolejnym rowerzystą:- Skąd wziąłeś tego wraka? Chyba z wysypiska!Rowerzysta spojrzał na dziewczynkę urażony, ale nic nie odpowiedział i pojechał dalej.- Wcale mi się to nie podoba - zbeształa ją Groszka. Dominika tylko wzruszyła ramionami.- Mnie się podoba.Groszka zastanawiała się intensywnie. Wygląda na to, że jej dziewczynka jest odrobinę źle wychowana. Może należałoby ją podszkolić? Tylko jak? Chyba jednak trzeba będzie przeczytać ten podręcznik. Groszka zabrała Dominikę do parku dla psów. Biegali tam już jej koledzy i koleżanki. Większość z nich zabrała ze sobą swoje ludziątko. W parku był też jamnik Cezar, w którym Groszka trochę się podkochiwała. Na widok Dominiki wszyscy znajomi Groszki podeszli bliżej.- Ach, jaka słodziutka! Jak się wabi?- Dominika. Ale mój tata mówi na nią Domikrzyka.Psy zaczęły lizać dziewczynkę i podgryzały ją przyjaźnie, chwytając jak najdelikatniej zębami za sukienkę. Dominika była zachwycona. Skakała od jednego do drugiego, głaskała je i poklepywała. A potem je zostawiła i pobiegła do innych ludzi. Groszka poczuła coś dziwnego.- Dominika, do nogi! - zawołała.Ale dziewczynka chyba jej nie usłyszała. Groszka zawołała więc jeszcze głośniej:- Dominika, do nogi!A ta ani drgnęła! Groszka wrzasnęła na cały głos: - Dominika! Waruj! Siad! Do nogi! Leżeć! Jesteś moją dziewczynką!Dominika i cala reszta ucichli. Wszyscy zrobili wielkie oczy, wpatrując się ze zdumieniem w Groszkę.- Dałaś jej za dużo rozkazów - wyjaśnił Cezar. - Dziecko nie rozumie, czego od niego chcesz.Groszka warknęła ze złością.- Dominika jest moja.- Pozwól jej się trochę pobawić z innymi ludźmi.- Ona ma się bawić ze mną.- Ależ, Groszko, Dominika nie jest lalką! Ma własną wolę. Groszka nie tak to sobie wyobrażała. Myślała, że Dominika będzie grzecznie przy niej siedzieć. Dominika miała jej rzucać piłkę. A zamiast tego skacze sobie na skakance z jakąś inną dziewczynką i wygląda na to, że zupełnie zapomniała o swojej pani!- Dominika, do nogi! - szczeknęła jak umiała najgłośniej.Wtedy dziewczynka przestała skakać i przybiegła do Groszki.- Co?- Idziemy do domu. Nie chcę, żebyś się bawiła z innymi.- Przecież ty też się bawisz z innymi - zezłościła się Dominika.- Ja to co innego - oświadczyła z powagą Groszka. - Ty jesteś moją dziewczynką.- Jeśli ja jestem twoją dziewczynką, to ty jesteś moim psem. Mamy takie same prawa.Groszka pokręciła głową.- Ty jesteś moją dziewczynką, ale ja jestem moim psem.Dominika też pokręciła głową i oświadczyła:- Tak to ja się nie bawię.A potem wpadła w taką złość, że Groszka jeszcze nigdy w życiu nie widziała czegoś podobnego. Dominika krzyczała i okładała ziemię pięściami. Z wściekłością wyrywała kępki traw. Groszka pomyślała, że gdyby tylko Dominika wpadła na taki pomysł, mogłaby wyrwać całe drzewo z korzeniami.Wokół nich zebrali się wszyscy znajomi Groszki.- Tacy już oni są, chłopcy i dziewczynki. - Chyba źle ją wychowałam - przyznała potulnie Groszka.Psy zaczęły się śmiać. Jamnik Cezar znów dał jej dobrą radę:- Wychowanie nic tu nie pomoże. Musisz po prostu poczekać. Zobaczysz, kiedyś się wreszcie uspokoi. - A na dodatek obraża rowerzystów i wyje po nocach - wyznała Groszka. - Myślicie, że coś z nią nie w porządku?Koledzy zaczęli ją pocieszać:- Wszystko z nią dobrze. Po prostu ma własną wolę, już ci mówiliśmy.- Czy mogę jej to zabrać? A jeśli już, to jak?- Nie da się.Groszka była całkiem niepocieszona.- No więc co bym mogła...- Musisz czekać i obserwować - powiedział Cezar. - Czekać i obserwować. Rozdział czwartyw którym wyjdzie na jaw, co jest najlepszym prezentem dla ludzkości(pod warunkiem że ludzkość nie jest uczulona na psią sierść) Groszce było wstyd, że tak się zdenerwowała w parku. Teraz koledzy i koleżanki będą się pewnie z niej śmiać, że nie umie wychować swojej dziewczynki. A jeszcze bardziej było jej wstyd, że sprawiła przykrość Dominice. Chciała jej to w jakiś sposób wynagrodzić.Co mogłabym zrobić? - zastanawiała się gorączkowo. Z czego Dominika mogłaby się ucieszyć?I nagle Groszka przypomniała sobie, że jesienią zakopała za budą kość. Już wtedy była bardzo smaczna, a teraz jest na pewno jeszcze lepsza. Groszka wybiegła na dwór i zaczęła kopać. Już po chwili trzymała kość w zębach i pędem pobiegła do dziewczynki.- Zobacz, Dominika, co ci przyniosłam! Jest cała twoja!Groszka najchętniej sama zjadłaby tę kość. Była o wiele pyszniejsza, niż się spodziewała.Dominika przyglądała się przez chwilę podarkowi.- Nie jem kości - powiedziała wreszcie. - A nawet gdybym jadła, nie wzięłabym do ust niczego, co jest takie brudne. Groszka ucieszyła się w duchu, ale szybko jej się przypomniało, że chciała sprawić radość dziewczynce, a nie samej sobie.- A co chciałabyś zjeść, gdybyś wybierać? - zapytała. - Hmm... Może zapiekankę z makaronu albo budyń czekoladowy. Ale nie jestem teraz głodna. Trzeba więc było wymyślić coś innego i powinna to być niespodzianka. Groszka nie wiedziała, co lubią małe dziewczynki. Zapytała grzecznie:- Gdybyś mogła wypowiedzieć trzy życzenia, co by to było?Dominika podrapała się po głowie i długo się namyślała. Wreszcie oświadczyła:- Chciałabym, żeby mama i tata częściej bywali w domu. I jeszcze, żebyśmy mieli nową sofę. A po trzecie, chciałabym już umieć czytać. Groszka westchnęła ciężko. Dominika ma bardzo trudne życzenia. Tego samego dnia próbowała ofiarować jej jeszcze inne smakołyki, ale dziewczynka nie miała na nie ochoty. Wreszcie Groszka postanowiła poprosić o pomoc rodziców.- Dzieci lubią słodycze - powiedziała mama.- Ale nie Dominika. Dałam jej prawie czystego lizaka, którego znalazłam w rowie, i nie chciała. Sama musiałam go zjeść. - Lalka albo jakaś miękka zabawka byłaby dobrym prezentem.- Nie, mamo, to ja jestem przytulanką Dominiki. Nie potrzebuje innych. Mama uśmiechnęła się lekko. Z kolei tata zaproponował: - Zdejmij z jakiegoś sznurka do suszenia kawałek materiału. Ludzie lubią takie rzeczy, bo sami nie mają sierści. Groszka zapaliła się do tego pomysłu, ale mama ofuknęła tatę:- To byłaby kradzież. Jak możesz podsuwać dziecku takie pomysły? Można by pomyśleć, że nie masz za grosz ogłady.Tacie zrobiło się głupio i zaczął mruczeć pod nosem coś, czego niestety nie dało się zrozumieć. A Groszka znów znalazła się w punkcie wyjścia. Nadal nie wiedziała, co mogłaby podarować Dominice. Przez całe popołudnie Groszka i Dominika bawiły się na dworze. Biegały i turlały się w trawie. Dominika rzucała piłkę, jak najdalej mogła, a Groszka ją aportowała.Dziewczynka nie za bardzo umiała rzucać. Piłka leciała to tu, to tam, ale Groszka uważała, że tak jest nawet zabawniej. Zdarzało się, że Dominika rzucała za siebie i sama była tym zdziwiona.Co jakiś czas robiły sobie przerwę i szły do domu, żeby napić się soku i wody. Około czwartej obie były już tak zmęczone, że padły jak długie pod drzewem i odpoczywały. Groszka wyciągnęła się tuż przy Dominice i położyła jej na brzuchu pyszczek. Tak usnęły.Kiedy Groszka się obudziła, Dominika głaskała ją po głowie. Groszka ziewnęła, otwierając buzię szeroko.- Wiesz co, Groszko? - zapytała Dominika.- Nie wiem - przyznała Groszka. Chciało jej się jeszcze spać. - To jest najlepsza rzecz na świecie.- Co? - zdziwiła się Groszka.- Jak się śpi z psem pod drzewem.Groszka zaczęła z zapałem lizać Dominikę po buzi.- Ja też strasznie lubię spać pod drzewem z dziewczynką. Pójdziemy coś zjeść? Jestem okropnie głodna. - Chodźmy.Dominika otrzepała sukienkę z piasku i poszły na podwieczorek.Dopiero po wielu godzinach Groszka zrozumiała, co się właściwie stało. Jednak dała Dominice prezent, jakkolwiek by na to patrzeć. I zrobiła to - śpiąc! Ach, jak praktycznie być psem. Wtedy jest się czymś w rodzaju chodzącego prezentu. - Jestem prezentem dla świata, a zwłaszcza dla Dominiki - oświadczyła mamie i tacie. - Wiedzieliście o tym? Rodzice wydawali się trochę zaskoczeni, ale mama odpowiedziała:- Oczywiście. Tata uważał, że cały psi ród jest prezentem dla ludzkości.- Czym byłoby ich życie, gdyby nie my? Rozdział piątyw którym jest mowa o miłości psa do psa Każdego wieczoru Dominika wracała na noc do swojego domu. Czasami zachodziła tam również w ciągu dnia. - Ludzie już tacy są - pocieszała Groszkę mama. - Przecież od samego początku o tym wiedziałaś.- Jak to? - zdziwiła się Groszka. - Z poradnika, rzecz jasna. Groszka zaczerwieniła się ze wstydu. Na szczęście pod sierścią nie było tego widać. Nadal nie udało jej się przeczytać poradnika. A z Dominiką było z każdym dniem coraz trudniej. Nie chciała jeść gryzaków. Nie przybiegała do Groszki, żeby się przywitać, kiedy ta wracała ze swoich wypraw. Nie zawsze chciało jej się bawić wtedy, gdy Groszka miała na to ochotę. A czasami chciała się bawić, kiedy Groszka akurat jadła albo ucinała sobie drzemkę. Wciąż jeszcze goniła samochody i biegała do innych dzieci, kiedy tylko je zobaczyła. A co najgorsze: właściwie nigdy nie słuchała się Groszki. Na dodatek Groszka właśnie teraz miała do załatwienia pewną ważną rzecz. Dlatego też zaproponowała mamie i tacie: - Oddajmy Dominikę. Tylko na jakiś czas.- Nie można jej oddać - warknął tata. - Niestety.Mama miała pewne podejrzenia.- Czy to ma jakiś związek z Cezarem?Groszka od razu zaczęła machać ogonem. - Tak. Zamierzam wyjść za niego za mąż. Natychmiast.Tata omal się nie zadławił psim ciastkiem. - Za Cezara? Za takie byle co?- Cezar poprosił mnie o łapę. Chcę się przeprowadzić do jego budy.- Jesteś zbyt młoda! - zawyła mama.Tata tylko warknął przez zęby:- Pamiętaj, że jesteś wielorasowcem. Cezar to zwykły pies rasowy.Ale po głowie Groszki tłukła się już tylko jedna myśl.- Chcę za niego wyjść. Natychmiast.Pod powiekami tańczyły jej serduszka. Nie mogła myśleć o niczym innym, tylko o Cezarze. Wiedziała, że on też o niej myśli. Cezar pozostawił wokół budy mnóstwo wiadomości. Wszystkie zostały napisane w języku zapachów i oznaczały to samo: „Kocham Cię, Groszko!" Groszka była nawet gotowa uciec z domu.Opowiedziała o tym również Dominice, kiedy tylko ta się zjawiła. Dziewczynka nie była jednak specjalnie zainteresowana problemami sercowymi Groszki.- Chodźmy popływać - zaproponowała.Groszka z radością jej towarzyszyła. Jeszcze na brzegu próbowała Dominice wszystko wytłumaczyć:- Cezar ma takie śliczne uszy. Zauważyłaś?- On ci się naprawdę podoba? - zdziwiła się dziewczynka. - Chociaż jest chłopakiem?Groszka kiwnęła energicznie głową.- Ja tam nie lubię chłopców - oświadczyła Dominika.- Nie chcesz wyjść za mąż?- Na pewno nie za chłopca. Chyba że za mojego tatę, ale on jest już zajęty. Szkoda czasu na gadanie, chodźmy lepiej pływać!Groszka na chwilę zapomniała o Cezarze. Skupiła się na tym, żeby Dominika nie wchodziła zbyt głęboko do wody. A było czego pilnować. Dziewczynki nic a nic nie obchodziło to, że nie umie pływać. Próbowała bezustannie skakać z drugiego końca pomostu, chociaż w tamtym miejscu nie sięgała stopami dna.Po kąpieli obie były tak zmęczone, że zasnęły słodko jedna przy drugiej na trawniku przed budą. Groszka postanowiła, że ucieknie do Cezara dopiero pod wieczór. Ale kiedy się obudziła, zobaczyła przed sobą tatę. Mama zaprowadziła już Dominikę do jej domu.- Kolacja - powiedział tata. - Przejdę się trochę - oświadczyła Groszka.- Czemu nie. Pójdę z tobą.Groszka zastanawiała się gorączkowo. Powinna wykazać się teraz sprytem.- Nie musisz, tato. - Właśnie, że muszę, Groszko. Tata nie dał za wygraną, poszli więc na spacer oboje. Kiedy dotarli do budy Cezara, Groszka przystanęła. Z budy nie dochodziły żadne dźwięki, a Cezar nie wybiegł, żeby ją przywitać.- Cezar jest w podróży - powiedział tata. - Jego mama mówiła mi, że jadą na wystawę. A swoją drogą, nie pojmuję tych ich wygłupów. Kto to słyszał, żeby zakładać sobie kokardki i wdzięczyć się na ringu... Typowe dla jednorasowców.Groszka tak bardzo tęskniła za Cezarem, że musiała trochę zaskomleć. Zostawiła mu list miłosny i oświadczyła:- Wcale by mi to nie przeszkadzało, nawet gdyby od stóp do głów był przystrojony kokardkami, obwiązany wstążeczkami i zawinięty w papier. Pod spodem i tak zostanie moim Cezarem.- Dobrze już, dobrze. A teraz wracamy do domu. Będziesz mogła jeszcze raz wszystko sobie przemyśleć.

Podziel się opinią

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4aqzmf
d4aqzmf
d4aqzmf