Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:20

Gombrowicz? Jaki Gombrowicz!

Gombrowicz? Jaki Gombrowicz!Źródło: "__wlasne
d48yr75
d48yr75

W nocie wydawniczej książka Gombrowicz i Buenos Aires Laury Pariani prezentowana jest jako fabularyzowana opowieść o życiu Witolda Gombrowicza w Argentynie. Zgadza się wszystko, poza tym, że bohaterem historii jest Gombrowicz. Laura Pariani snuje swą opowieść na dwu planach – fabularnym i autobiograficznym. W planie fabularnym centralnym punktem staje się Witold Gombrowicz, autorka porusza się po Argentynie jego śladem i w tę opowieść o polskim pisarzu wplata historię swego życia, którego część rozgrywała się także w Argentynie.

Podczas lektury zadawałam sobie pytanie, dlaczego Pariani na swego argentyńskiego cicerone wybrała właśnie Gombrowicza. Charakterystyka pisarza drastycznie różni się od tego, jaki obraz Gombrowicza utrwalił się w świadomości jego argentyńskich znajomych, jaki wyłania się z Dziennika i jaki funkcjonował w życiu literackim. Gombrowicz na kartach powieści Laury Pariani jest naiwnym prostaczkiem, który dopiero poznaje świat, który chodzi po ulicach Buenos Aires i odbiera lekcję życia. Przypadkiem złożyło się, że czytając książkę Gombrowicz i Buenos Aires jednocześnie zajęta byłam lekturą tekstu Krzysztofa Miklaszewskiego Distancia, Witoldo! czyli Gombrowicz oczyma argentyńskich przyjaciół. Miklaszewski zebrał opowieści ludzi, z którymi Gombrowicz spędził swe argentyńskie lata. Relacje przyjaciół pisarza o życiu Gombrowicza diametralnie różnią się od wersji Pariani.

Gombrowicz nie miał łatwego życia w Buenos Aires, bariera językowa uniemożliwiła mu pisanie i publikowanie, więc znalazł się na marginesie życia literackiego; na życie zarabiał pracując w banku, co mu doskwierało, ale umiał czerpać z tego korzyści. Według przyjaciół Gombrowicz minimalizował koszty życia korzystając z częstych zaproszeń na obiady i kolacje; zaprzyjaźnił się z człowiekiem, którego argentyńska polonia nie darzyła sympatią, ale on jak najbardziej – powód: mógł korzystać z jego bogatej – i pasującej idealnie na Gombra – garderoby (sic!). Według Pariani zaś Gombrowicz zanim trafił do pensjonatu, mieszkał w jakimś baraku, skleconym z dykty i postawionym przy linii kolejowej; towarzyszami jego argentyńskiej odysei byli bezdomni, którzy dzielili z nim resztki jedzenia; ponieważ nie stać go było na płacenie rachunków, musiał dorabiać dając korepetycje dzieciom okolicznych nuworyszy, etc. Nie umiem znaleźć wytłumaczenia, dlaczego z dumnego – czasem aż zanadto – pisarza Pariani zrobiła półidiotę i
pariasa.

Jeszcze raz powrócę do zbioru Miklaszewskiego: Gombrowicz utrzymywał kontakty przede wszystkim z polskimi imigrantami, którzy należeli do inteligencji. Najbliżsi byli mu Maria i Karol Świeczewscy, Alicja Giangarde (prawniczka), Helena Grodzicka, Maria Krasicka (pedagog muzyczny), Zofia Chądzyńska (pisarka, a przede wszystkim kongenialna tłumaczka z języka hiszpańskiego, dzięki której czytamy Cortázara, Márqueza, Borgesa), Alejandro Russovich (filozof), Mariano Betelú (rysownik), Zygmunt Grocholski (malarz). Gombrowicz wmawiał swym nowo poznanym osobom, że jest polskim hrabią i pewne przywileje i luksusy należą mu się już z racji urodzenia; faktycznie, Gombrowicz „dorabiał”, ale nie ucząc – jak przymierający głodem korepetytor rodem z XIX-wiecznych nowelek jak chciałaby Pariani – ale prowadząc wykłady z filozofii (wykłady zresztą wydane i dostępne w wersji książkowej) dla swych przyjaciół. Jak to Gombrowicz, artystowskim gestem odcinał się od pewnych środowisk, ale w rzeczywistości był zdany na
współistnienie z nimi. Pariani porusza ten wątek pisząc, że Gombrowicza odrzucała hipokryzja artystów, którzy padali na kolana przed bogatymi, licząc na ich szczodrość. Pariani opisuje autentyczne zdarzenie: Roger Caillois faktycznie padł na kolana przed Wiktorią Ocampo, najbardziej wpływową kobietą w Buenos, wydającą periodyk „Sur” i oznajmił, że nie wstanie, dopóki nie dostanie od niej środków na pismo literackie. Jak głosi anegdota pieniądze dostał, ponieważ – zdaniem pani Ocampo – co innego można zrobić z klęczącym mężczyzną, który nie ma zamiaru powstać. (W. Gombrowicz, Dziennik, cyt. za K. Miklaszewski, Distancia, Witoldo! czyli Gombrowicz oczyma argentyńskich przyjaciół, s. 72-72). Historia ta, śmiertelnie poważnie potraktowana przez Pariani, w środowisku argentyńskich literatów funkcjonowała jako żartobliwa i niegroźna anegdota; Gombrowicz – jak wynika z jego zapisków – zrobiłby to samo, co Roger Caillois, ale wiedział, że jako pisarz nieznany szerzej (poza Europą), nie miałby tyle szczęścia.

d48yr75

Zdaję sobie sprawę, że utwór Pariani należy do domeny literackiej fikcji i jego świat rządzi się swoimi prawami, jednakże nie umiem zrozumieć, dlaczego zamiast korzystać z tak obszernego materiału, jakiego dostarcza bujne życie Gombrowicza, autorka tworzy kreację, która z pisarzem nie ma nic wspólnego. Jeśli autorka pragnęła swym bohaterem uczynić fajtłapę, ciamajdę, faceta mało bystrego i ciekawego, miała do tego pełne prawo. Ale dlaczego nazwała go Witold Gombrowicz? I dlaczego utrzymuje, że to polski pisarz? Dlaczego każe wierzyć, że dociera do prawdy o nim? Jako czytelniczka czuję się oszukana. Jako miłośniczka twórczości Witolda Gombrowicza – boleśnie i głęboko rozczarowana. To nie jest książka uczciwie napisana i mam nadzieję, że czytelnik – nawet taki, który o miejscu Gombrowicza w życiu literackim jego czasów wie niewiele – dostrzeże ten zgrzyt. Ocena, którą wystawiam tej książce jest oceną najniższą i zemstą: za Gombrowicza!

d48yr75
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d48yr75

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj