Mały świat Golema to zaskakująca propozycja nowego przedsięwzięcia na rynku komiksowym jakim jest Mroja Press. Oficjalnie nie jest to nowe wydawnictwo, a jedynie imprint znanego już dobrze timofa i jego cichych wspólników, wśród których w tym przypadku znalazł się między innymi Marek Pietrasik z Taurus Media. Jednak z połączenia sił tych graczy powstało coś, czemu warto się przyjrzeć, wydaje się bowiem, że szykuje się nam kolejny niezwykle ambitny wydawca. Potwierdza to fakt, że na pierwszy ogień poszedł nieco hermetyczny komiks Joanna Sfara, na październik zaś zapowiadane jest niemal legendarne dzieło Alana Moore’a Lost Girls - czyli przewrotna interpretacja popularnych baśni w wersji dla bardzo dorosłego czytelnika. W Małym świecie Golema Sfar sięga do swojego ulubionego tematu, jakim jest skomplikowana tradycja żydowska. Tłem jest tu Europa Wschodnia przełomu wieków, zamieszkała przez postacie z legend tego regionu charakterystyczne – jest i tytułowy golem (według najbardziej znanej legendy
golem stworzony został przez rabina z Pragi), postać epizodyczna aczkolwiek dosyć ważna dla zrozumienia całości, i wampir, dowcipnie wystylizowany na klasycznego Nosferatu z filmu Murnau, i postać wileńskiego szefa policji. Znalazło się nawet miejsce dla stereotypowego polskiego pijaczka, który z dumą oznajmia, że nie jest ani Litwinem ani Rosjaninem. Wszystkie te postacie stykają się ze sobą w zaskakującej swoją prostotą historyjce o miłości, życiu i filozofii.
Lekkość tego komiksu urzeka. Widać, że całość tworzona była w częściach – następujące po sobie rozdziały łączą się czasem dosyć luźno. Nie przeszkadza to wcale w odbiorze, ale taka konstrukcja sprawia, że lektura jest doświadczeniem dosyć niezobowiązującym, zachęca do szybkiego przekartkowania i odłożenia komiksu na półkę. A warto poczytać uważniej, bo komiks Sfara kryje w sobie kilka warstw. Przede wszystkim jest to opowieść pełna metafor odwołujących się do historii judaizmu. Już sam początek sugeruje taką właśnie lekturę. Fantastyczne postacie, liczne nawiązania do kabały, mocna umowność świata przedstawionego – rozgryzanie tej łamigłówki może sprawić wiele radości tym, którzy na kulturze żydowskiej znają się nieco lepiej. Można Mały świat Golema czytać także jako opowiastkę filozoficzną, w której w bezpretensjonalny sposób podawane są łatwe do przegapienia życiowe prawdy. Prawdy tym bardziej urzekające, że zaserwowane w sosie lekkiej i dowcipnej, nieco purnonsensowej opowiastki, toczącej się w
egzotycznych dekoracjach. Bywa to też w końcu opowieść głęboko intertekstualna, którą odczytywać można poprzez pryzmat wcześniej twórczości autora, kina początku dwudziestego wieku, twórczości impresjonistów niemieckich, a przede wszystkim całego zastępu twórców (już nie tylko filmowych) pochodzenia żydowskiego. Wszystko zostało zilustrowane doskonale pasującymi do klimatu rysunkami, których styl bardzo ciężko opisać. Podobnie jak w przypadku fabuły i w warstwie graficznej Sfar odwołuje się do kilku co najmniej stylów, a przejścia pomiędzy tymi stylami w żaden sposób nie uprzykrzają lektury.
Mały świat Golema to zdecydowanie komiks niezależny, a więc z samego założenia nie przeznaczony dla szerokiej grupy odbiorców. Dla tych jednak, którzy po niego sięgną kryje kilka bardzo miłych niespodzianek interpretacyjnych, całą masę prostych prawd i ten rodzaj ciepłego poczucia humoru, który powinno się kochać. Warto więc poświęcić mu trochę czasu.