Trwa ładowanie...
recenzja
09-03-2011 13:35

Gnębić to ona, ale nie ją

Gnębić to ona, ale nie jąŹródło: Inne
d4l4ne7
d4l4ne7

Literatura grozy od zawsze jest spychana na peryferia literatury popularnej, samej w sobie będącej raczej na marginesie dyskursu literackiego.Horror ma więc podwójnie ciężkie zadanie, jeśli chce zaistnieć nie tyleż na rynku wydawniczym, co w świadomości literackiej i przestać być jedynie którąś – z mniemaniu wielu najsłabszą – gałęzią fantastyki. Jednak proza Jakuba Małeckiego, mimo swojego charakteru, z pewnością nie będzie należała do tych gnębionych i znacznie podwyższa poprzeczkę w obrębie swojego gatunku. Wzbudza wstręt, niechęć i zaskoczenie – jak to horror – ale w dość niekonwencjonalny sposób. I w tym jej siła. Więc gnębić to ona, ale nie ją.

Zaksięgowani to zbiór siedemnastu opowiadań, które Jakub Małecki otoczył osobliwą klamrą kompozycyjną. Pierwszym opowiadaniem jest Szach, ostatnim natomiast …mat.Nie jest to bez znaczenia dla treści, bowiem każde z opowiadań traktować będzie o zależnościach od innych sił, nie zawsze do końca zrozumiałych, zdarzeń i wypadków, które niczym historia kołem się toczą, podporządkowując sobie rzeczywistość. Każdy z bohaterów – a tu, co charakterystycznie w prozie Małeckiego, środowisko obejmuje świat finansjery, korporacji, dresiarzy, ale też rodzinną idyllę – przeżywa inny koszmar, wyprawę do piekła, którą funduje zwykłe życie w centrum miasta, w świecie z pozoru w pełni ucywilizowanym, ale też bezwzględnym, przypominającym szachownicę, na której każdy gra czyimś życiem i z której nie ma ucieczki.

Nie jest tak, że opowiadania Małeckiego są po prostu historiami z dreszczykiem. Mając na uwadze jego poprzednie książki – powieści Błędy i Przemytnika cudu - wiadomo, że przygoda z lekturą tego autora będzie niezwykła i niełatwa, i trzeba do niej podchodzić z taką świadomością. Świat utworów poznańskiego pisarza jest do granic surrealistyczny, rozpięty między szarą codziennością zupełnie zwykłych bohaterów, a czymś, co ciężko właściwie nazwać niezwykłością.Granica między rzeczywistością a absurdem, swoistym dobrem i złem jest cienka i niewyraźna, a jej przekroczenie zatraca pozornie niezachwianą wiedzę o tym, który ze światów jest alternatywny. Nie brakuje u Małeckiego przedziwnych stworów, nadludzi i nieludzi, przerażających i ohydnych nie w swoim wyglądzie, a zachowaniu. Co ciekawe - nie brakuje też personifikacji zwykłych problemów, o wiele gorszych niż wymyślne stworzenia, a będących normalnymi bohaterami utworów. Na szczególną uwagę zasługuje opowiadanie Warszawa, niezwykle wymowne, o niepokojącym,
przerażającym przekazie. Ukazanie miasta jako betonowego potwora, niby-psa, który liżąc i ocierając się o przypadkowych ludzi wyzwala w nich koszmarną – niestety - koszmarną szczerość, pozwalającą ujrzeć ich prawdziwe oblicza, a tym samym oblicze miasta, które ci ludzie tworzą, jest nie tylko oryginalne, ale i fascynujące. Nie da się ukryć, że daleko autorowi Błędów do banalnych rozwiązań i ukłonu w stronę czytelnika, którym byłoby bazowanie na bezpiecznym strachu, pozwalającemu wierzyć, że ma się do czynienia jedynie z pisarską wyobraźnią i fikcją literacką. W tym też objawia się cały jego artyzm, bazujący na zaskoczeniu, nieprzewidywalności, zniechęceniu i zmuszeniu do refleksji. Bo na niektóre rozwiązania, omijające szerokim łukiem czytelnicze oczekiwania, ciężko być przygotowanym.

Nie sposób też nie wspomnieć o literackości utworów młodego pisarza.Wszystkie jego książki, pomimo swojej ohydy, pełne są niezwykłej retoryczności, a ich język jest głęboki, ale daleki od przejaskrawienia. Przeciwnie – naturalność i lekkość, z jaką książki są napisane sprawia, że czytelnik toczy niezwykły bój z samym sobą, w którym każdy wybór będzie niedoskonały. Bo trudno czytać książkę tylko przez pryzmat języka – a ten u Małeckiego zasługuje na szczególną uwagę i pochwałę, nie da się też tego faktu pominąć, skupiając się wyłącznie na fabule, ohydnej, ale niemalże hipnotyzującej. Historie autora bywają zupełnie niezrozumiałe – i tu kolejne czytelnicze wyzwanie – zagmatwane i tak absurdalne, że łatwo popaść w niechęć. Ale odrobina wytrwania wystarczy, by dać się porwać w niezwykły świat fantastyki, przerażający i zadziwiający, kompletnie urojony, chociaż…

d4l4ne7

Na tle innych twórców gatunku Jakub Małecki jawi się jako pisarz łamiący wszelkie zasady i prowadzący z czytelnikiem osobliwą grę – grę ze strachem, znaną skądinąd z gatunku, ale rozgrywaną przez niego według innych zasad. Nie krew, nie strach, nie drzwi skrzypiące w ciemności – choć tego też nie brakuje - a absurdalność, ohyda – znowuż znacznie przekraczająca tradycyjne pojęcie „ohydności” i zadziwiające pomysły są tymi elementami, których należy się spodziewać w jego prozie, na które się czeka i które sprawiają, że jego książki stanowią doskonałe źródło interpretacyjnych wyzwań, a nie tylko prostą rozrywkę. Bo i ta zostaje postawiona u Małeckiego pod znakiem zapytania. W świetle tego, co zostało powiedziane, dyskusyjna staje się przynależność jego utworów do horrorów, choć tak zwykły być klasyfikowane. Na pewno stanowią pewien wyłom w gatunku, bawią się z jego konwencją, choć ciężko stwierdzić, czy to jeszcze zabawa z nią czy już jej omijanie. A mimo wszystko jest się czego bać… Niech więc Małecki
zostanie uznany nie za horrorzystę, a fantastę. Bo już lepiej uznać, że lęk budzą utwory fantastyczne niż obyczajowe z domieszką absurdu.

d4l4ne7
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4l4ne7