Określenie Indriðasona mianem „islandzkiego Henninga Mankella " jest więcej niż trafne. W twórczości obu pisarzy pojawia się bowiem typowa dla skandynawskiej prozy tendencja do uspołeczniania kryminalnej intrygi, a także specyficzny klimat gorzkiej refleksji nad postępującym zwyrodnieniem świata. Głos doskonale wpisuje się w kategorię kryminału społecznego, który pod płaszczem efektownej zbrodni skrywa wyraźną próbę szerszego (dodajmy: cokolwiek ponurego) oglądu rzeczywistości. Mimo to książka nie traci charakteru sensacyjnej powiastki z brutalnym morderstwem w tle, realizowanej według klasycznego schematu pogoni za sprawcą. Indriđason psychologiczną głębię maskuje skutecznie, dostarczając czytelnikowi należycie zbrodniczą fabułę – jest hotel, jest trup, jest więc i kłopot.
Wspomnianym kłopotem zajmie się etatowy demaskator islandzkich złoczyńców, a zarazem bohater dwóch poprzednich książek cyklu – komisarz Erlendur. Autor konsekwentnie kreuje w powieści postać detektywa-myśliciela, który rozwikłanie kryminalnej zagadki łączy z ponurą kontemplacją krajowego bezprawia i melancholijną zadumą nad własną przeszłością. Indriðason pisze w sposób kameralny i pozornie nieefektowny, koncentrując centralny motyw morderstwa hotelowego portiera – niegdysiejszej gwiazdy chłopięcego chóru – wokół ludzkich problemów i szarej codzienności. Książkowy Erlendur – prowadząc śledztwo w chłodnej, iście skandynawskiej scenerii wielkomiejskiego hotelu – toczy przy okazji emocjonalne boje z córką-narkomanką, lawiruje pomiędzy dociekliwymi współpracownikami a kręgiem podejrzanych i bezskutecznie walczy z własną samotnością. W książce pojawia się dodatkowo problematyka „życiowa" – motyw przemocy rodzinnej, narkomanii, prostytucji czy społecznego wykluczenia. Indriðason – podążając śladem Mankella , Larssona i innych skandynawskich twórców prozy kryminalnej – częściowo wykracza poza ramy bezrefleksyjnej powieści o zbrodni, którą należy rozwikłać. Nie tworzy, rzecz jasna, historii przesadnie ambitnej – Głos zachowuje sensacyjną otoczkę związaną z centralnym motywem morderstwa i prowadzonego przez islandzką policję śledztwa. Rozczarują się jednak ci, którzy – wiedzeni obiecującym streszczeniem fabuły – będą w tym wypadku oczekiwać lektury zdynamizowanej i obfitującej w nieoczekiwane zwroty akcji. Głos czyta się miejscami jak powieść obyczajową – z kryminalnym bonusem w postaci denata i mglistego motywu zabójstwa.
Rzeczony bonus niewątpliwie nadaje rytm całej opowieści, koncentrując wszystkie kluczowe wątki fabuły. Jeśli jednak doszukiwać się w książce Indriđasona jednoznacznych plusów – sam motyw morderstwa nie znajdzie się (paradoksalnie) pośród elementów zasługujących na szczególną uwagę. Autor tworzy standardowy i prawdopodobny opis zbrodni, dostarczając czytelnikowi istotnych dla każdej kryminalnej fabuły składników – wątek mrocznej przeszłości denata, adekwatnie nieprzyjazną scenerię (w tym wypadku: otoczenie hotelowych bezduszników i stręczycieli), szeroki krąg podejrzanych oraz szczegółowy obraz prowadzonego śledztwa. Indriðason konstruuje jednak intrygę bez przesadnej dbałości o mylenie tropów, a także finalny efekt zaskoczenia osobą sprawcy i motywami zabójstwa. Mimo umiarkowanego tempa akcji i nieco rozczarowującego zakończenia Głos jest lekturą niewątpliwie wciagającą. Książka zyskuje przede wszystkim za sprawą specyficznej, roztaczanej przez autora z wprawą godną prawdziwego Skandynawa, atmosfery
niepokoju i chłodu. Tego dosłownego (akcja powieści rozgrywa się w środku zimy, tuż przed świętami Bożego Narodzenia) i czysto metaforycznego – wyrażającego emocjonalną pustkę doświadczaną przez bohaterów. Dostrzegalna u Indriđasona skłonność do tworzenia psychologicznych portretów postaci nie powinna na wstępie odstraszać. Autor nie zapomina bowiem o przewodnim dla całej książki motywie morderstwa i konstruuje fabułę w sposób na tyle wciągający, by zachować sensacyjny charakter historii.
Głos nie jest kryminałem szczególnie skomplikowanym, toteż nie zadziwi stopniowaniem dramatyzmu akcji, wymyślnymi teoriami spiskowymi, ciągłym myleniem tropów czy spektakularnym finałem. Może jednak zaintrygować po części surowym, po części lirycznym klimatem opowieści o ludzkiej samotności. Tytułowy głos – głos „niebiański" – będący w istocie przyczyną ostatecznego upadku książkowego portiera-śpiewaka, stanowi integralny składnik budowanej przez Indriðasona aury opuszczenia. Współczesna powieść kryminalna w wydaniu skandynawskim nie ogranicza się, jak widać, do bezmyślnego epatowania krwią i dewiacją. Na całe szczęście.