Wszystko w rękach włoskiej mafii
W styczniu 1944 roku Lewis dostaje nowe obowiązki - jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo kilku miasteczek położonych na północ od Neapolu. Dowództwo zapewne nie miało o tym pojęcia, ale wszystkie znajdują się w strefach wpływów kamorry, włoskiej mafii. "Misja była więc skazana na niepowodzenie i byłoby demoralizujące traktować ją zbyt poważnie, ale większość minionego tygodnia spędziłem, rozpoznając teren i sprawdzając, czy mogę cokolwiek zdziałać w tych złowrogich miejscach" - notuje oficer. I nieco dalej:
"Mieszkańcy zona di camorra żyli według własnych tajnych praw, uznawali wyłącznie własne tajne sądy, które na wrogów z zewnątrz i zdrajców wewnątrz wydawały zawsze ten sam wyrok - śmierć. [...]. Kamoryści byli zorganizowaną grupą przestępczą działającą na wielką skalę i tolerowali policję wyłącznie dlatego, że trzymała w ryzach drobnych kryminalistów. [...] Policja, tutaj tak samo jak wszędzie, jest skorumpowana, ale jak może nie być przy takich zarobkach? Szef policji w tych miasteczkach - zwykle podoficer w generalskim mundurze, napuszony niczym paw - po dewaluacji lira otrzymuje równowartość trzech funtów tygodniowo. [...]
Kiedy omawiałem problem korupcji z dowódcą neapolitańskich karabinierów, majorem Pecorellą, wysunął on trafny argument, że nawet przekupna policja jest lepsza niż żadna. [...]Policja toleruje mafiosów z kamorry, ponieważ nic nie może im zrobić, i chętnie przyjmuje pieniądze za ochronę, ale jest niestrudzona w walce z drobnymi złodziejami i ludzie są jej wdzięczni chociaż za tyle".