Energiczne spółkowanie na cmentarzu
"W zeszłym tygodniu jeden z członków sekcji został poproszony przez informatorkę o spotkanie na cmentarzu w najbliższe niedzielne popołudnie. Z informatorami trzeba cackać się jak z dziećmi i nasz człowiek był gotów spełnić kaprys, przekonany, że wszystko skończy się na towarzyszeniu jej w czasie nawiedzin rodzinnego grobowca i zakupie bukietu chryzantem na straganie przy wejściu. Ledwo jednak znaleźli się na miejscu, kobieta wciągnęła go za nagrobek, mimo chłodu położyła się na kamieniu i zadarła spódnicę. Zauważył, że na cmentarzu jest wiele par, które w biały dzień oddają się energicznemu spółkowaniu" - relacjonuje Lewis.
Jak to określił, więcej osób leżało na grobach niż w grobach, a sam cmentarz okazał się neapolitańskim zaułkiem kochanków i zgodnie z miejscowym obyczajem przekroczenie bram nekropolii czyni delikwenta niewidzialnym: "Spotkawszy znajomych, nie wolno wymieniać żadnych gestów czy spojrzeń i to samo dotyczy autobusu numer 133, który kursuje na cmentarz. Dowiedziałem się, że zaproponowanie damie niedzielnej przejażdżki autobusem numer 133 jest równoznaczne ze złożeniem niemoralnej propozycji".