Zjedzenie tropikalnych ryb z miejskiego akwarium
Norman Lewis barwnie i niezwykle sugestywnie opisuje Neapol, miasto powoli podnoszące się z ruin i nędzy, oraz jego mieszkańców, który próbują się jakoś w tym chaosie odnaleźć i - na ile to tylko możliwe - żyć normalnie. Sporo fragmentów poświęca m.in. brakom żywności oraz przykładom, jak to określa, "kulinarnej obrotności" Włochów, którzy... zjedli wszystkie tropikalne ryby ze sławnego miejskiego akwarium: "żadnej nie oszczędzono, nie zważając na dziwaczność wyglądu czy zwyczajów".
"Neapolitańczycy opowiadają, że na powitalnym bankiecie wydanym dla generała Marka Clarka - który wyjawił, że lubi ryby - głównym daniem był młody manat, najcenniejszy okaz w kolekcji, ugotowany i podany z sosem czosnkowym. Oba przykłady dowodzą zdolności do improwizacji. Ale niektóre tradycyjne lokalne potrawy są nie mniej zaskakujące. Na zboczach Wezuwiusza wyrabia się ser pleśniowy, do którego dodaje się jagnięce wnętrzności. Ostatkową specjalnością jest sanguinaccio, czyli świńska krew gotowana z czekoladą i ziołami" - czytamy.