Trzy kamienie, trzy umiejętności. Topaz symbolizuje wiarę. Dzięki niemu skontaktujesz się ze zmarłymi, a twój umysł będzie jasny jak nigdy dotąd. Rubin oznacza szczęście. Ostrzeże cię w porę przed każdym niebezpieczeństwem. Opal to nadzieja. Pozwoli ci zajrzeć w przyszłość i poznać, to co nieodgadnione.
Szesnastoletni Lief wyruszył w drogę pełną mrożących krew w żyłach przygód, by wypełnić przysięgę daną ojcu i uratować swój kraj przed okrutnym najeźdźcą. Musi odnaleźć wszystkie siedem kamieni, aby dobro mogło zatryumfować. Zdobyte do tej pory trzy klejnoty nie są w stanie uchronić krainy przed nękającym ją złem. Liefowi towarzyszą dzielni kompani – strażnik Barda i sierota Jasmine.
Ruchome Piaski, czwarty tom Pasa Deltory, należy do powieści „od początku zachęcających”: zagadkowa ilustracja z okładki zaprasza do otwarcia książki, następnie naszym oczom ukazuje się mapa z tajemniczo brzmiącymi nazwami geograficznymi, przyjazna czcionka zachęca do przerzucenia kolejnej strony i kolejnej i kolejnej… wreszcie, nie zwalniająca ani na moment akcja wciąga nas bez reszty i nie pozwala na przerwę aż do porywającego finału.
Ruchome piaski są zarazem najbardziej „chłopięce” ze wszystkich części sagi. Oto przed bohaterami pojawia się epickie zadanie: turniej na śmierć i życie, w którym rywalizują ze sobą przyjaciele, a największym wrogiem okazuje się okrutna publiczność. Sceny walki stoją na przyzwoitym poziomie, ale z czasem dostrzegamy nadmierną delikatność w opisie - krew nie poleje się strumieniami, w zamian przyjrzymy się taktycznym przemyśleniom bohaterów. Bo Ruchome piaski po raz pierwszy od czasu powstania Pasa Deltory skupiają się na emocjach, które przeżywają Lief i jego kompani. Brakowało tego w poprzednich częściach, dlatego warto teraz podkreślić, że wreszcie możemy dostrzec nękające bohaterów wątpliwości, lęk przed wykonaniem, co by nie było odpowiedzialnego przecież zadania; wreszcie, towarzysze udowodnią, że zależy im na przyjaźni z prawdziwego zdarzenia, a nie wyłącznie na zdobyciu kolejnego kamienia.
Okrutne igrzyska wypełniają większą część fabuły, co może nieco rozczaruje wiernych fanów sagi – dotychczas Lief i towarzysze praktycznie co drugą stronę natykali się na nową przeszkodę. Mniej jest też charakterystycznych dla cyklu zagadek, które czytelnik rozwiązywał wraz z bohaterami. Ale charakter delto rowski pozostaje, atmosfera nieustającej przygody towarzyszy nam do ostatniej strony. Pod koniec odnajdziemy stały motyw, czyli: potwora, strażnika, walkę o kolejny kamień i małą dozę melancholi ogarniającą Liefa, wymęczonego wysoką dawką adrenaliny. A potem, tradycyjnie już, pozostaje nam cierpliwe oczekiwanie na kolejne tomy cyklu. Nie martwcie się jednak za bardzo, wydawnictwo Egmont zapowiedziało na 2012 rok premierę aż czterech nowych części Pasa Deltory!