Czerwona pinezka w jego telefonie to człowiek lub grupa migrantów, do których trzeba dotrzeć. Ugrzęźli gdzieś w Puszczy Białowieskiej. W rozmowie z Wirtualną Polską Michał Wojciechowicz mówi o ich ratowaniu i o tym, czym jest według niego patriotyzm, którego mu się odmawia.
W połowie października Michał Wojciechowicz spakował rzeczy do samochodu i pojechał z Gdańska na granicę z Białorusią. Jako wolontariusz przez dwa tygodnie pomagał uchodźcom w Puszczy Białowieskiej. - Tu są osoby, które uciekają przed wojną. Na tych ludzi spadały bomby. A my teraz tych ludzi wypychamy z powrotem do lasu, na bagna?! To może jeszcze postawmy naprzeciwko nich dwie dywizje pancerne? – mówi Wojciechowicz.
Sebastian Łupak: Jeździsz na gdańskich numerach w pobliżu strefy stanu wyjątkowego - Hajnówka i okolice. Tam są checkpointy, blokady. Zatrzymuje cię policja. Co mówisz?
Michał Wojciechowicz: Że przyjechałem obserwować lelka kozodoja.
Co takiego?
Lelek kozodój to taki ptaszek na krótkich nóżkach. Jest obły i wydaje dźwięk jak ropucha.
I metoda "na lelka" działa?
No jasne. Mam chyba prawo podpatrywać ptaszki w puszczy jako miłośnik przyrody? To wolny kraj. Jeszcze na odchodnym rzucę: "Zimno, panie władzo? Koksownik by się przydał?".
Przyjechałeś do Puszczy Białowieskiej pomagać uchodźcom.
A tak! Idę w las z grupą akcyjną. Szukamy. Raz to jest wyziębiony mężczyzna, który ma hipotermię, leży cały siny w trawie i ledwo oddycha. Innym razem rodzina z dziećmi, które chcą się z tobą bawić.
Na razie tych ludzi jest na polskiej granicy kilka tysięcy, ale zaraz może być ich kilkadziesiąt tysięcy. Nie boisz się, że zaleją Polskę?
My musimy otworzyć granice, bo nas jest coraz mniej. Polacy mają obłęd w oczach, jeśli chodzi o pieniądze. A kto będzie pracował na nasze emerytury, jeśli nasze społeczeństwo się starzeje i rodzi się w Polsce rekordowo mało dzieci? Kto napędzi naszą gospodarkę? Czy 20 tysięcy uchodźców to problem? Żaden. Tylko trzeba podejść do tego systemowo i przyjąć tych ludzi, jeśli chcą się tu osiedlić, pracować i budować nasz dobrobyt. A niepewnych politycznie oczywiście odesłać.
Sam wyjechałem z Polski, przez Niemcy do USA, w 1987 roku. Ameryka przyjęła mnie, jako uchodźcę, z otwartymi ramionami. Wysiadłem z samolotu w Seattle jako "refugee". Uciekałem z kraju biednego, ale panował w nim pokój. I państwa zachodnie honorowały mnie jako uchodźcę z Polski.
I dlatego ty też czujesz się teraz w obowiązku pomóc uchodźcom z Iraku i Syrii?
Owszem. Tu są osoby, które uciekają przed wojną. Na tych ludzi spadały bomby. A my teraz tych ludzi wypychamy z powrotem do lasu, na bagna?!
Spotkałem grupę, która była wywożona na granicę z Białorusią z osiem razy. Straż Graniczna ładuje ich na ciężarówkę i wywozi na granicę. Oni wracają. Straż Graniczna znów ich łapie i "pushbackuje". Oni znów wracają. I tak po kilka razy. CI ludzie spędzają w lesie długie tygodnie. Mają wszystkiego dosyć. To są zombie.
Wiesz, jak wygląda stopa człowieka, który spędził w mokrym lesie, na bagnach, w mokrych butach ponad 10 dni?
(pokazuje zdjęcie)
I to nie była najgorsza stopa, bo ta była bez odcisków. My mamy w naszych apteczkach igły. Trzeba to przemyć, przebić ten pęcherz.
Masz przygotowanie medyczne?
Przeszedłem na miejscu w ośrodku ośmiogodzinny kurs medyczny. Ten ośrodek jest jak Armia Krajowa. Wolontariusze od osiemnastego po 70. rok życia. Z całej Polski, ze wszystkich środowisk i wcale nie tylko lewactwo. Jedni mają dyżury w kuchni, gotują ciepłe zupy; inni w magazynie – przygotowują ubrania, wodę, leki. Ktoś jest kierowcą, ktoś działa w grupie akcyjnej. A jak jesteś kierowcą, to sam płacisz za wachę – nikt ci pieniędzy nie zwraca.
Jak tych ludzi szukacie?
Jest dyspozytorka. Ona logistycznie rozkminia, kogo gdzie wysłać. Widzi te pinezki na mapie na swoim telefonie. To są zaznaczone punkty w puszczy, gdzie znajdują się uchodźcy.
I to ona informuje naszą grupę pomocową, która już jest w terenie: "Wiem, że jesteście już zmęczeni, jesteście już po jednej akcji, wiem, że sami jesteście głodni. Ale jest kolejna grupa - 18 dzieci plus rodzice, starsze osoby, w tym osoba z epilepsją. Trzeba im pomóc. Pójdziecie? Dacie radę?".
Ale kto tę pinezkę dyspozytorce wysyła?
Tego akurat nie mogę zdradzić.
Słyszałem, że to ktoś z białoruskiej strony. Ktoś tych ludzi dowozi z Mińska do granicy, a potem daje wam znać, gdzie są w lesie. To możliwe?
Bzdura! Dobra, powiem ci: uchodźcy – jeszcze przed wylotem do Mińska - na forach wymieniają się telefonami alarmowymi z informacją, że jak już trafią do Polski na bagna i będą umierać, to mają dzwonić pod międzynarodowy numer alarmowy. Gdzieś w Skandynawii, w Danii czy Szwecji, siedzi jakiś Lars i on ten telefon odbiera. I to on przekazuje nam informacje, ile jest osób w grupie i czego potrzebują. Dostajemy wszelkie informacje, łącznie z numerami butów, które będą potrzebne.
I wtedy zaczynamy się organizować. Jedni idą pakować plecaki, inni szykują zupę, a akcyjni rozkminiają strategię dotarcia do ludzi. Biorę ekipę do mojego samochodu i jedziemy do puszczy. Za złapanie w strefie stanu wyjątkowego możesz dostać 30 dni aresztu i 5 tysięcy mandatu. Trzeba więc umieć dobrze się maskować, siebie i auto. Chodziłeś kiedyś w zapadającym mroku po puszczy?
No nie…
To nie jest spacerek po Parku Oliwskim. Tu masz gęste, niskie gałęzie, którymi możesz dostać w oko. Musisz mieć gogle. Wokół powalone drzewa, kotłowanina, jakieś zagajniki. No, ale nie ma wyjścia: zapieprzamy do lasu pomóc tym ziomkom.
I kogo tam spotkałeś?
Różnie – raz była to rodzina, a raz samotna osoba, leżąca sama w strefie. Akurat jego grupa zostawiła, bo musiała iść dalej, nie mogli dłużej czekać. Ale dostaliśmy pinezkę z jego lokalizacją.
Był siny, umierał. A my mamy ze sobą kurtki, koszulki, spodnie, skarpety i buty. Kładziesz gościowi saszetki ogrzewające na plecy i brzuch, do tego jest uciskany, zmieniasz mu ubranie na suche. Po 50 minutach odzyskał przytomność. Daliśmy mu wodę do picia, aspirynę. Nie dajemy innych lekarstw, bo nie jesteśmy lekarzami.
I co dalej?
No co, życzysz mu powodzenia i mówisz "good bye" i "good luck". On nie chce cię puścić, cały czas trzyma cię za rękę, a ty musisz mu tę rękę odstawić. Masakra! Ale my nie możemy pomagać uchodźcom dotrzeć do "kuzynów". Nie możemy ich podwozić naszymi samochodami. To zabronione.
Dotrzeć do "kuzynów"?
Ci ludzie przechodzą polską granicę, żeby dotrzeć do Niemiec. Już na terytorium Polski czekają na nich auta na zagranicznych blachach. Sam naliczyłem takich 10. Jak widzisz w Hajnówce potężnego forda 350 - to taki truck na podwójnych oponach – na niemieckich numerach, to po co on jest w Hajnówce?
Czy ci kuzyni to są po prostu niemieccy przemytnicy?
Polska propaganda nazywa ich przemytnikami. A często są to autentyczni kuzyni, którzy już osiedli w Europie, w Niemczech czy Szwecji, i mają wręcz obowiązek pomóc swojej rodzinie.
Białoruś na tym przerzucie migrantów zarabia, niemieccy przemytnicy też. Tylko ty wydajesz swoją kasę na benzynę. Nie czujesz się oszukany?
Oszukany czuję się przez własne państwo, które mogłoby ten problem załatwić w trzy dni, ale nakręca tę spiralę, strasząc wojną. A moje poczucie własnej wartości wymaga ode mnie, bym pomógł, kiedy mogę.
Kiedy nagle mała dziewczynka z Iraku, w tym zimnym lesie, zaczyna się do ciebie uśmiechać, bo ci ufa; kiedy starszy mężczyzna łapie cię za rękę i nie chce jej puścić przez 10-15 minut, patrzy ci w oczy i jest wdzięczny, że go uratowałeś od śmierci przez wyziębienie – wtedy czuję, że jestem człowiekiem.
Polskie prawo zobowiązuje cię do udzielenia pomocy człowiekowi, którego życie jest zagrożone. My, poza tym, że tych ludzi ratujemy, ogrzewamy i karmimy, dajemy im jeszcze do podpisu deklaracje, że jesteśmy ich prawnymi przedstawicielami. Mamy je wydrukowane w języku arabskim, pasztuńskim, kurdyjskim, francuskim i angielskim. Gość jest wymarznięty, trzęsie mu się ręka, ale musi podpisać.
Po co te deklaracje?
Bo inaczej nie mamy prawa tych ludzi bronić. Jak pytamy Straż Graniczną: gdzie ich wywozicie, to strażnik nas pyta: a ty kim jesteś dla tej osoby? To mu mówię, że jestem jego przedstawicielem prawnym i żądam wyjaśnień.
I Straż Graniczna ich udziela?
Olewają nas! Ale my i tak robimy raban, robimy zdjęcia, filmy, wołamy media, Medyków na Granicy. Po to, żeby każdy taki pushback do lasu był udokumentowany. Tylko tak możemy tym ludziom pomóc.
Wiesz, Straż Graniczna potrafi przyjechać po kobietę do szpitala, zabrać ją stamtąd i wyrzucić w lesie. Sprawdzają: jesteś już opatrzona, leki podane, możesz już sama chodzić? No to won z Polski!
A jednak miliony Polaków są pełne szacunku dla polskiego munduru - wojska, policji, Straży Granicznej - bo oni bronią granic przez uchodźcami.
Ja jestem patriotą i też jestem pełen szacunku dla polskiego munduru. I właśnie dlatego uważam, że ktoś ubrany w polski mundur z naszytą polską flagą nie może wysyłać kobiet i dzieci na bagna. Wojsko traci honor, walcząc z dziećmi, kobietami w ciąży i starcami. Głodni, biedni, zziębnięci ludzie są dla nas zagrożeniem? To może postawmy naprzeciwko tych nieszczęśników nasze dywizje pancerne?
Nie czujesz się pożytecznym idiotą Łukaszenki?
Pożytecznymi idiotami Łukaszenki i Putina jest polski rząd, który daje im się rozgrywać. Przecież i Łukaszenka i Kaczyński wykorzystują tę sytuację do zbijania kapitału politycznego i propagandy. Myślę, że ich zabawa uchodźcami będzie jeszcze długo trwała, bo obu się to opłaca. Tylko szkoda tych ludzi, którzy będą błąkać się po puszczy zimą przy minus 20 stopniach.
A wracając do szacunku dla munduru, to dla mnie najgorsi są terytorialsi.
Wojska Obrony Terytorialnej?
Tak. Zostali oddelegowani do puszczy do pomocy Straży Granicznej. My ratujemy życie, pomagamy grupie uchodźców, a 200 metrów od nas siedzą na polance przy ognisku ci terytorialsi, pieką kiełbaski i podśpiewują. A w tym czasie nasze dziewczyny latają po bagnach, ratując życie. No to mi powiedz, kto jest lepszym komandosem?
Michał Wojciechowicz – ur. 1964 rok, pisarz i wydawca z Gdańska. W kwietniu 1982 roku, gdy miał 17 lat, aresztowano go za działalność opozycyjną. Pod koniec lat 80. wyemigrował do USA, gdzie studiował zarządzanie i pracował m.in. jako rybak na Alasce. Po przemianach ustrojowych wrócił do Gdańska. Pracował jako wykładowca w Gdańskiej Fundacji Kształcenia Menedżerów i zaczął pisać książki, które wydaje w swoim wydawnictwie. (m.in. "Życie podziemne mężczyzny", "Zabić bogatych", "Polski dwie"). Napisał siedem powieści i podręcznik do zarządzania czasem. W 2019 roku ujawnił, że miał być molestowany przez prałata Henryka Jankowskiego.