Trwa ładowanie...
recenzja
21-06-2011 11:42

Gdy Dobro i Zło nie przebierają w środkach

Gdy Dobro i Zło nie przebierają w środkachŹródło: "__wlasne
dsclepw
dsclepw

Poszukiwanie Świętego Graala wieki temu stało się ważnym elementem europejskiej kultury, a dziś stanowi pożywkę dla arturiańskiej fantasy i thrillerów tropiących prawdziwe i domniemane tajemnice z historii chrześcijaństwa. W większości przekazów jest zaś symbolem dążenia do Dobra i Prawdy, tudzież osiągania – nie zawsze tak samo rozumianych – doskonałości i cnoty. W ujęciu najbardziej rozpowszechnionym, Święty Graal to kielich, z którego pił Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy. I obecnie na tej wersji skupia się literackie fantazjowanie. Jednak nie obawiający się łamania popkulturowych schematów Simon R. Green nie byłby sobą, gdyby poszedł na taką łatwiznę. On każe swoim bohaterom poszukiwać... Nieświętego Graala, czyli naczynia używanego w trakcie Wieczerzy przez Judasza.

W drugim tomie swojego cyklu brytyjski pisarz przenosi nas ponownie do Nightside – ukrytej, magicznej dzielnicy Londynu, w której panuje wieczny mrok. I nie chodzi tu tylko o brak światła słonecznego, ale i osad ciemności zalegający w sercach tutejszych mieszkańców. A wśród tych ostatnich można znaleźć bogów, potwory i metafizyczne istoty rodem z mitów i legend. Są też i ludzie, choć większość pojawia się tutaj jedynie w charakterze turystów spragnionych rozrywek zakazanych w naszym świecie. Do stałych rezydentów Nightside należy zaś John Taylor, prywatny detektyw dysponujący darem odnajdywania osób i rzeczy. Nic więc dziwnego, że to do niego trafiają zleceniodawcy, którzy pragną wejść w posiadanie Nieświętego Graala. A chętnych jest aż nadto: anioły i ich upadli bracia, przedstawiciele tajemniczych Władz dzielnicy i wysłannicy Watykanu.

Biorąc pod uwagę, że niewłaściwe użycie poszukiwanego artefaktu może znacząco zakłócić kruchą równowagę świata, doprowadzając na przykład do Armagedonu, Taylor postanawia pracować dla Watykanu, oczywiście za stosowną opłatą.Łatwo zgadnąć, że decyzja detektywa nie budzi entuzjazmu w pozostałych zainteresowanych znalezieniem kielicha. Nightside staje się więc areną walki między nimi, która nie wychodzi na zdrowie tutejszym mieszkańcom. Tymczasem Taylor wraz z pomagającą mu najemniczką Suzie przemierza dzielnicę, podejmując i gubiąc trop, pozyskując wszelkimi, nie zawsze godnymi naśladowania metodami potrzebne informacje, usuwając ze swojej drogi przeszkody, najczęściej w postaci wrogo nastawionych istot. W końcu poszukiwania prowadzą oboje bohaterów nawet na... Księżyc.

Podobnie jak we wcześniejszym * Coś z Nightside, także w *Istotach... w pędzącą na złamanie karku akcję wplata Green przemyślenia i refleksje dotyczące natury świata, a także kondycji człowieka – jego bolesnych niedoskonałości, dręczących go dylematów moralnych, stających się jego udziałem trudnych wyborów i nieoczywistych motywacji. Oprócz głównego bohatera – zgorzkniałego, ale nie na tyle, by stać się bezwzględnym – szczególnie interesująco prezentuje się w tym kontekście postać Kolekcjonera, który postawił sobie za punkt honoru gromadzenie przedmiotów o magicznych właściwościach. Czy celem, jaki mu przyświeca, jest wyłącznie posiadanie? „Ten, kto umrze, mając większą ilość zabawek, wygrywa?” – z niedowierzaniem pyta go Suzie. „Rzeczy... przedmioty... nie mogą cię zranić. Nie mogą cię porzucić.” – odpowiada indagowany, celnie wskazując emocjonalną podstawę wszelkiego kolekcjonerstwa. Dla zilustrowania swoich tez,
Green nie stroni od scen pełnych okrucieństwa i niekiedy szokujących.
W ten sposób chce podkreślić nie tylko panujące w Nightside barbarzyńskie stosunki, ale również to, że siły Dobra i Zła różni tutaj jedynie etykietka, a nie sposób działania. Wypisz, wymaluj, jak w realnym świecie.

dsclepw
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dsclepw