Trwa ładowanie...

Frontowe żony i choroby weneryczne. Wspomnienia żołnierzy Armii Czerwonej

- Gdy żołnierze znajdowali się jeszcze na radzieckiej ziemi, to picie wódki, nie seks, było głównym sposobem spędzania wolnego czasu. Mieszkające w pobliżu kobiety wiedziały, że zaczynają się kłopoty, gdy czerwonoarmiści wyruszali w poszukiwaniu jednego i drugiego – pisze autorka książki "Wojna Iwana".

"W armii traktują kobiety jak płyty gramofonowe. Puszczasz je i puszczasz, a potem wyrzucasz""W armii traktują kobiety jak płyty gramofonowe. Puszczasz je i puszczasz, a potem wyrzucasz"Źródło: East News
d17vgqo
d17vgqo

Książka "Wojna Iwana. Życie i śmierć w Armii Czerwonej 1939-1945" Catherine Merridale została oparta na wywiadach z ponad dwoma setkami weteranów, pamiętnikach i listach żołnierzy, a także na odtajnionych materiałach z archiwów wojskowych i NKWD. Dzięki uprzejmości wyd. Znak Horyzont poniżej publikujemy jej fragment.

Do najbardziej poszukiwanych rzeczy na czarnym rynku należały towary niemieckie. Były, jak wszyscy wiedzieli, doskonałej jakości, nowoczesne i trudne do zdobycia w normalnych czasach. W 1942 i 1943 roku coraz bardziej zaostrzano prawo do "trofeów", wojennych łupów. W okolice opuszczonych pól bitewnych i baz wojskowych wysyłano specjalne załogi złożone głównie z kobiet i nastoletnich chłopców. Za zadanie mieli wyszukiwanie w ruinach wszystkiego, co się da – zwłok, broni i przedmiotów osobistych.

Państwo głosiło, że to wszystko na potrzeby wojny. Istniała jednak przygnębiająca kolejność dziobania wokół tej padliny. Frontowcy byli pierwsi, chociaż nie mieli za wiele czasu. "Przeszedłem obok ciała Niemca w rogu jednego z ich cmentarzy polowych – powiedział mi Anatolij Szewieliow. – Pochowali całą resztę, ale o nim zapomnieli. Wziąłem jego portfel… byłem ciekawy, naprawdę. Znalazłem w nim fotografię jego Frau. Zdjęcie i kondom; my nie mieliśmy kondomów. Żadnego bezpiecznego seksu w Armii Czerwonej. Ale ja chciałem jego butów. Próbowałem je zdjąć. Jednak ciągnąłem mocno, a nogi żołnierza były w stanie takiego rozkładu, że odpadły razem z butami. Zostawiłem go więc".

Za frontowcami pojawiały się jednostki wsparcia, "szczury", oraz miejscowi, którzy już zwęszyli okazję. Takie buty, jakie znalazł Szewieliow, nie stanowiły problemu dla ekspertów. Zamarznięte lub rozłożone członki wymagały jedynie odpowiedniej techniki. Zimą 1941 roku Wasilij Grossman spotkał chłopa z workiem ludzkich nóg, każdą odciętą niczym podczas żniw. Mężczyzna planował rozmrozić je na piecu, aby łatwiej było zdjąć buty. Tymczasem porzucone hełmy i odznaki zmieniano w zabawki, chociaż same dzieci wolały bagnety i granaty.

d17vgqo

Wyżej postawieni kolekcjonowali bardziej wyrafinowane zabawki. Orest Kuzniecow był wojskowym prawnikiem. Jedną z korzyści ubocznych jego funkcji było przeglądanie trofeów pozostawionych przez armię niemiecką, zanim spakowano je i odesłano na tyły. W lutym 1944 roku zagarnął "bardzo ładny odbiornik radiowy, który aktualnie nie działa, gdyż potrzebuje prądu".

Podstawowe normy czasu pokoju dawno zanikły. Pojawił się między innymi nowy stosunek do seksu. Linia frontu, chociaż nie całkiem ekskluzywny klub dla mężczyzn, cierpiała na mizoginię. "W armii traktują kobiety jak płyty gramofonowe** – napisał w 1943 roku pewien młody człowiek. – **Puszczasz je i puszczasz, a potem wyrzucasz". Ten przesąd wybuchł z gwałtowną siłą rok później, kiedy armia wkroczyła do Prus. Jednak postawy wobec seksu, zarówno wśród mężczyzn, jak i kobiet, już się zmieniały. Najmniej oburzającą z nowych zasad była krótkoterminowość i często wzajemna wygoda.

Oficerowie słynęli z "adoptowania" atrakcyjnych kobiet. Niekiedy dopisywali je do listy żołnierzy kompanii, tworząc fikcyjne stanowiska sztabowe, by móc wozić ze sobą kochanki na kampanie. W armijnym slangu dziewczyny te określano jako pochodno-polowyje żeny, "żony marszowo-polowe", albo PPŻ, w nawiązaniu do pistoletu maszynowego PPSz. Niczym niezwykłym było posiadanie przez oficera pięciu lub więcej takich "żon" jednocześnie. A na froncie zawsze znalazły się kolejne. Agiejew znał porucznika, który zareagował na pożegnalny list od przedwojennej żony, wysyłając kartkę na pocztę główną w Moskwie i adresując ją "do pierwszej dziewczyny, która weźmie ją do ręki". Jak dodał Agiejew: "Ta korespondencja trwała kilka miesięcy".

d17vgqo

"Żony" frontowe zwykle zadzierały nosa. "To była trochę legenda – wspominał Niemanow. – Mój dowódca miał 50 lat, był nauczycielem z zawodu, ojcem żołnierzy, surowym, ale kochanym przez wszystkich. I miał dwudziestoletnią kochankę Ninę. Już była w ciąży. I lubiła mnie. Nie miałem o tym pojęcia i nawet nie starałem się zwrócić na siebie jej uwagi. Zapraszała mnie na słuchanie gramofonu, staliśmy razem, oparci o siebie. Ktoś nas zobaczył i doniósł dowódcy, chociaż to było całkiem niewinne. Wpadł w szał. Wymierzył do mnie z pistoletu i powiedział: 'Jeśli Niemcy cię nie zabiją, ja zastrzelę!' Ale nie zastrzelił, tylko odsunął od niej. Zrobił ze mnie telefonistę i dał do noszenia najcięższy sprzęt wraz z karabinem".

"Nie wolno ci myśleć, że romansuję z dziewczętami, Polu – napisał szeregowiec w 1944 roku. – Nie, moja kochana, mnie to nie interesuje. Kiedy się spotkamy, opowiem ci mnóstwo rzeczy o wojskowym życiu. Ale mój charakter się nie zmienił, a poza tym, jeśli (…) się ma dziewczęta, szybko ląduje się w karnej jednostce". Gdy żołnierze znajdowali się jeszcze na radzieckiej ziemi, to picie wódki, nie seks, było głównym sposobem spędzania wolnego czasu, jednak mieszkające w pobliżu kobiety wiedziały, że zaczynają się kłopoty, gdy czerwonoarmiści wyruszali w poszukiwaniu jednego i drugiego.

Liczba cierpiących na choroby weneryczne wzrosła niebotycznie. Już Wehrmacht przyczynił się do ich szerzenia w miejscach swego stacjonowania. Teraz przyszła kolej na żołnierzy radzieckich. Raporty z tego czasu z pewnym zaskoczeniem donosiły, że syfilis dotyka oficerów – a nawet członków partii komunistycznej – równie często jak zwykłych ludzi. W samym obwodzie smoleńskim odnotowana (i zaniżona) liczba zakażeń syfilisem wzrosła od 1934 do 1945 roku dwunastokrotnie.

d17vgqo

W pewnym stopniu podwójny impet najpierw niemieckiego ataku, a potem wyzwalania wyjaśnia skalę epidemii, ale przede wszystkim należy winić za to postawę Sowietów wobec seksu. Mężczyźni nie otrzymywali żadnej edukacji i, jak zaobserwował Szewieliow, nie mieli kondomów. Żołnierzy, którzy zarazili się chorobą weneryczną, traktowano jako swego rodzaju zdrajców. Czasem świadomie nie leczono ich w ramach kary za coś, co uważano za niemoralne. Dla niektórych żołnierzy wstyd – czy nawet strach – stanowił o jeden problem za dużo.

Od 1943 roku zaczęły napływać raporty o ludziach, którzy zastrzelili się po zarażeniu chorobą weneryczną. Tymczasem władze cywilne rozważały deportowanie miejscowych kobiet, jeśli zbyt często zadawały się z żołnierzami. Marzyły również (choć nie miały środków na realizację tego planu) o przymusowym poddawaniu ich badaniom lekarskim i leczeniu szpitalnemu. Kobiety od zawsze silniej represjonowano. Radziecka moralność stosowała wobec nich podwójne standardy, potępiając zachowanie, które u mężczyzn było podziwiane lub przynajmniej akceptowane. Niektóre z frontowych "żon" miały nadzieję na małżeństwo ze swym wojskowym opiekunem, ale większość szukała, jak wszyscy, otuchy i bliskości. To męskie uprzedzenia przedstawiały je jako dziwki.

"Dostałem od ciebie cztery listy – napisał Agiejew do żony, Niny, wczesną wiosną 1944 roku. – Mam przynajmniej podstawy wierzyć, że moja rodzina przetrwa. Nino! To najważniejsze pytanie dla nas wszystkich, frontowców. Co będzie po zakończeniu wojny? Mężczyzn i kobiety opętało jakieś szaleństwo, z tą tylko różnicą, że kobiety – dbając o zabezpieczenie sobie przyszłości – zapominają o zasadach i popadają w szaleństwo dziesięciokroć większe niż mężczyźni".

d17vgqo

Weterani często wspominali, że wojna była okrutna dla dziewcząt. Postarzała je szybciej niż mężczyzn, szczególnie jeśli wybrały służbę na froncie. Pielęgniarki i telegrafistki wyżej ceniono jako przyjaciółki niż kobiety żołnierzy. "Na froncie spotykałem wiele ładnych dziewcząt, ale nie widzieliśmy w nich kobiet – powiedział w latach osiemdziesiątych weteran Swietłanie Aleksijewicz. – (…) to były nasze przyjaciółki".

To jednak była uprzejmiejsza wersja. W rzeczywistości kobiety na froncie, wykolejone czy nie, cierpiały z powodu uprzedzeń opartych na ich reputacji rozpustnic. Jedna opisywała, co się stało po tym, jak wyszła za swoją wojenną sympatię. Rodzice jej męża wpadli w furię. Uważali, że zniszczyła ich dobre imię. "Dziewczyna z armii! – sarkali. – Dlaczego to zrobiłeś? Masz dwie młodsze siostry. Kto je teraz zechce?". Przyjmowano, że kobiety sypiały z oficerami, żeby jakoś przetrwać. Ciąża gwarantowałaby im ucieczkę z frontu. Jeszcze wiele lat po wojnie podejrzliwie traktowano weteranki z medalami. Gdy kobiety nosiły pożądane odznaczenia "za wojskowe zasługi" (za bojewoje zasługi), żartowano, że dostały je "za seksualne usługi" (za polowyje zasługi).

(...)

d17vgqo

Radziecki mit wojenny pomija milczeniem rozwody, rozwiązłość i choroby weneryczne. Zamiast tego skupia się na patosie oczekiwania, czerpiąc inspirację ze słynnego wiersza Simonowa. Obrazy są niezmienne, refleksyjne, tymczasem prawdziwe życie na froncie obfitowało w nieoczekiwane zmiany i trudności. W wierszu Simonowa przedstawiona została kobieta, cierpliwie licząca dni w domu, ale w rzeczywistości żony żołnierzy musiały się nauczyć nowych umiejętności, udoskonalić techniki przetrwania i pracować przez wiele wyjątkowo długich, żmudnych godzin. Nieliczne tylko miały czas usiąść i liczyć dni oraz tęsknie spoglądać na zachód. Warunki życia były fatalne, uchodźcy stale u bram, a w 1943 roku rodzina, która czekała w domu, składała się z wielu pokoleń kuzynów, sióstr i sąsiadów.

(…)

Powyższy fragment pochodzi z książki Catherine Merridale "Wojna Iwana. Życie i śmierć w Armii Czerwonej 1939-1945", która ukazała się nakładem wyd. Znak Horyzont.

Tekst ukazał się pierwotnie w 2020 roku.

Borne Sulinowo. Najbardziej tajemnicze miasto w Polsce

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d17vgqo
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d17vgqo

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj