Tak właśnie napisał 70-letni Alan Alexander Milne w swojej żartobliwej, wierszowanej biografii: że pisanie sprawia mu frajdę, że gdy chwyta za pióro, „ogarnia go radość niespożyta”. Niezwykle ujmujące jest to przyznanie się do „słabości”, do tego, że mimo upływu lat, nie zawsze dobrej passy wydawniczej, braku zrozumienia point i dowcipów przez odbiorców, pisanie, tworzenie wciąż daje autorowi radość, wciąż czerpie z niego siłę do życia. W opowieściach rodzinnych o dzieciństwie Milne’a przedstawiano go jako „cudowne dziecko”: mając dwa i pół roku umiał podobno czytać, mając lat cztery pisał do matki listy z przedszkola. Nie wiadomo jednak, czy – albo jak szybko – odkryłby swoje pisarskie powołanie, gdyby nie jego nauczyciel, a potem też i przyjaciel, Herbert George Wells. Najmłodszy z rodzeństwa – państwo Milne’owie mieli trzech synów – górował nad braćmi intelektualnie, a kiedy rodzice próbowali mu zmniejszyć liczbę lekcji i zachęcali do zabawy, by ich „niezwykle uzdolnione dziecko nie wyczerpało się
szybko i nie wyrosło na nudnego dorosłego” – rozchorował się i wręcz „marniał w oczach”. Dziwny dzieciak…
Nienawidził whisky i puddingu ryżowego, podobno nie przepadał też za piwem; lubił oglądać i uprawiać różne sporty, na przykład krykiet i golf. Dzieciństwo miał dobre, ciepłe, a jego późniejsze życie osobiste nie układało się zbyt dobrze. Żona nie dzieliła z mężem „spraw najbliższych jego sercu” (tak pisał syn, Christopher Robin); była też – według słów jej przyjaciółki – antyseksualna. Coś w tym pewnie było, skoro Milne napisał w końcu, iż „przekleństwem związku małżeńskiego jest Oddzielna Sypialnia”. Thwaite ujawnia te i inne „smaczki” z życia Milne’a za zgodą jego syna, rysując pełny, barwny obraz ulubieńca krytyków, autora książek, które towarzyszyły nam w dzieciństwie (albo też towarzyszą do dziś). Któż z nas bowiem nie zna Kubusia Puchatka albo Chatki Kubusia Puchatka? Wydawałoby się więc, że i o autorze tych dzieł wiemy dużo, że napisano już niejedną jego biografię. Otóż nie: wydana w 1990 roku (wyrazy uznania dla W.A.B., że wprowadziło ją wreszcie na polski rynek) książka Ann Thwaite jest pierwszą
biografią Milne’a. Świetnie napisaną, bogato udokumentowaną – rodzina i przyjaciele Milne’a udostępnili biografce pamiątki pozostałe po pisarzu, w tym jego listy – ale nie pomnikową, nie przesłodzoną, co często spotyka życiorysy autorów książek dla dzieci. Milne jest bowiem postrzegany jako jeden z nich – choć przecież, jak przypomina Thwaite, był też i dziennikarzem, krytykiem, dramatopisarzem, powieściopisarzem, poetą: lubił pisać. W czytelniczej pamięci przetrwał jednak zasadniczo jako twórca postaci Kubusia Puchatka oraz autor wierszy dla dzieci. O ile faktycznie przetrwał: trzeba by było zapytać współczesnych odbiorców, atakowanych przez rozmaite i coraz dziwniejsze mutacje Kubusia Puchatka (a może Fredzi Phi-Phi?) na piórnikach, zeszytach, w reklamach i Poohatkowych forach internetowych, kto stworzył Kubusia Puchatka. Może okazałoby się, że Wytwórnia Disneya… Choć niekoniecznie: Thwaite napisała: że pewna dziewczynka określiła film Disneya jako nieprawdziwy i orzekła, że wie, jak było naprawdę, bo
czytała książkę. A to książka jest prawdziwa.
Ale o tym wszyscy krewni-i-znajomi-Królika też już wiedzą. O innych rzeczach mogą się dowiedzieć z książki Thwaite: skąd wziął się pomysł na Kubusia Puchatka, jak bardzo Christopher (czyli Krzyś) lubił (lub nie) to, co pisał dla niego ojciec, kto był pierwowzorem Kangurzycy, Sowy Przemądrzałej, ile Milne zarabiał na sztukach teatralnych i co było dowodem zdrowia psychicznego Amerykanów… Wciągające!