Któregoś wieczoru próbowałem oglądać film pod tytułem „Zmierzch”. Nie spodobał mi się. Prawdę mówiąc wolałem umyć zęby i położyć się wcześniej spać, zamiast mordować oczy patrzeniem na wstrzemięźliwy romans pomiędzy wrażliwą, aczkolwiek całkiem zwyczajną nastolatką Bellą, a bajronicznym Edwardem w sportowym samochodzie. Kto wie, pomyślałem sobie, może bezpośrednim amerykańskim nastolatkom znudził się cały ten seks, a wchodzące w dorosłość kobiety zapatrzyły się w platoniczny związek bez zbędnych, cielesnych dodatków. Aby sprawdzić, co sprawiło, że współczesna opowieść o wampirach odniosła taki sukces sięgnąłem po artykuły trzech amerykańskich wykładowców filozofii i literatury, którzy niemalże etatowo zajmują się poszukiwaniem niebanalnych treści w dziełach kultury popularnej, takich jak X-men, Batman czy rodzina Simsonów. Czy ich dociekania pozwoliły mi życzliwszym okiem spojrzeć na czteroczęściowy cykl powieściowy o wampirach?
Z pewnością tak. Okazuje się, że obcowanie z bohaterami wykreowanymi przez Stephanie Meyer może prowadzić do szeregu filozoficznych pytań. Czy warto ubiegać się o nieśmiertelność? Czy wampiry są osobami, a jeśli tak, to dlaczego? Czy powinniśmy zrezygnować z jedzenia mięsa, skoro niektóre wampiry potrafią zrezygnować z picia ludzkiej krwi? Te i inne pytania sprawiają, że większość tekstów stanowi rodzaj propedeutyki filozoficznej przybliżającej niektóre zagadnienia ontologiczno-antropologiczne oraz dylematy etyczne w przystępny, aczkolwiek siłą rzeczy uproszczony sposób. Dzięki niej z pewnością zrozumiemy, co o miłości sądził Platon oraz jak ludzką egzystencję pojmował Jean Paul Sartre. Nie zabrakło również elementów filozofii wschodu, którą w niniejszym zbiorze reprezentuje uważany za ojca taoizmu Lao Tsy. I chociaż Zmierzch i filozofia nie ma w sobie tyle wdzięku, co na przykład Tao Kubusia Puchatka Benjamina Hoffa, to miejscami jest lekturą naprawdę interesującą. Zwłaszcza wtedy, kiedy widzimy,
jak na przestrzeni nie tak wielu lat diametralnie zmieniły się ludzkie wyobrażenia na temat wampirów, które tutaj zdają się egzystować w postchrześcijańskiej rzeczywistości, nie obawiając się promieni słonecznych czy krzyży, co sprawia, że Cullenowi zdają się przypominać istoty niemalże anielskie, co dziwnie koresponduje z informacją, że sama Meyer jest członkiem Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych Dnia Ostatniego, a więc praktykującą chrześcijanką.
Mnie jednak w całej lekturze zainteresowała próba odpowiedzi na pytanie, co sprawiło, że przygody jakiś krwiopijców zawładnęły wyobraźnią młodych kobiet. Czy Edward jest nieodparcie kuszącym symulakrum dla przedstawicielek „pokolenia ja”? Czy lektura Zmierzchu oznacza zachętę do postawy „oczekującej na swojego księcia księżniczki” przyprawiając o ból głowy współczesne emancypantki? Nie jest to do końca prawdą ponieważ opisany przez Meyer los Belli przypomina Jane Eyre, a także Alicję z bajkowej opowieści Lewisa Carolla Po drugiej stronie lustra, która ze zwykłego pionka zamienia się w końcu decydującą o losach całej historii królową. Innymi słowy, amerykańska pisarka stworzyła postać niemalże niespotykaną w rzeczywistości – nie dość, że kobietę spełnioną w romantycznym związku, to jeszcze w dodatku wyzwoloną z pęt patriarchatu. Dzięki temu mogę powiedzieć, że przeczytana książka zaspokoiła moją ciekawość, tłumacząc w przekonywujący sposób fenomen popularności czterech powieści o rodzinie Cullenów,
chociaż niekiedy można odnieść wrażenie, że popularyzujący filozofię amerykańscy wykładowcy zdają się ze swoimi młodymi czytelniczkami za nadto fraternizować.