Festiwal filmowy w Wenecji. Czy to skandal, że nie zaprosili autora na czerwony dywan?
Film "Żeby nie było śladów", o pobiciu Grzegorza Przemyka w 1983 r., został pokazany na festiwalu w Wenecji. Jednak Cezary Łazarewicz, autor książki, na podstawie której film powstał, nie został zaproszony na czerwony dywan. Łazarewicz mówi WP, że nie czuje się pominięty.
Premiera filmu "Żeby nie było śladów" w reż. Jana P. Matuszyńskiego miała miejsce w czwartek, 9 września, na festiwalu filmowym w Wenecji. Film walczy tam o Złotego Lwa w konkursie głównym.
Film jest także polskim kandydatem do Oscara.
Obraz powstał na podstawie książki o tym samym tytule autorstwa polskiego reportera Cezarego Łazarewicza. Książka reporterska otrzymała nagrodę literacką Nike w 2017 r.
Licealista Grzegorz Przemyk został tak dotkliwie pobity przez milicję w maju 1983 r., tuż po maturze, że zmarł dwa dni później w szpitalu. O jego śmierć milicja obwiniła załogę karetki pogotowia.
Tuż po uroczystym pokazie w Wenecji polskie media obiegły zdjęcia z premiery. Widać na nich polską delegację: aktorów, reżysera, producentów z Aurum Film.
Na zdjęciach z czerwonego dywanu i tzw. ścianki nie widać natomiast autora Cezarego Łazarewicza. Był on w Wenecji i widział film, natomiast nie został zaproszony na czerwony dywan w drodze do sali kinowej.
To wywołało reakcję w Polsce. Pisarz Zygmunt Miłoszewski napisał:
"Zgadnijcie, kogo nie ma na czerwonym dywanie. Kto nie bierze udziału w konferencjach. Kto nie pozuje razem z ekipą. Właśnie ten pisarz, bez którego talentu, uporu, potrzeby opowiedzenia tej historii, jej zrozumienia – nie byłoby tego święta polskiej kultury".
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Miłoszewski zapowiedział, że w przyszłych umowach na ekranizację jego powieści zamierza zawrzeć zapisy, że ma być zapraszany na czerwony dywan, ma mieć smoking na miarę oraz zarezerwowany pokój dla siebie i żony "z widokiem na jakąś perłę architektury".
Dziennikarz Marcin Meller również ujął się za Łazarewiczem:
"Kogo brakuje na zdjęciu? Może się zdziwicie, ale człowieka bez którego nie byłoby tego filmu: Cezarego Łazarewicza, który napisał wstrząsającą, rewelacyjną książkę reporterską "Żeby nie było śladów", na podstawie której zrobiono film. Jest za to projektant mody Tomasz Ossoliński, dla którego znalazło się miejsce na dywanie, ale nie dla Łazarewicza. W ostatniej chwili przypomnieli sobie, żeby w ogóle go do Wenecji zaprosić. Ale przecież nie na czerwony dywan".
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Skontaktowaliśmy się z Cezarym Łazarewiczem. Autora, który jest w Wenecji, zapytaliśmy, czy rzeczywiście jest mu przykro, że nie trafił na czerwony dywan.
- Byłem tam, gdzie mi wskazali organizatorzy – powiedział. - Film widziałem. Nie czuję się pominięty. Nie jestem małostkowy i cieszę się, że Jan P. Matuszyński zrobił piękny film. Nie jestem przecież Hemingwayem.