Do bólu standardowa historia. Nihal to dziewczyna, która mieszka z ojcem (najlepszym kowalem na świecie) w mieście-wieży. Różni się oczywiście od innych dziewczynek: lubi się bić, przewodzi chłopcom, jest pyskata, no i ma fioletowe włosy i długie uszy. Idylla nie trwa długo. Do Krainy Wiatru, w której mieszka Nihal, zbliżają się wojska Tyrana, złego pana, który pragnie podbić cały Świat Wynurzony. Bohaterka ucieka z miasta i przyłącza się do wojsk walczących z ciemiężycielem. Postanawia zostać Jeźdźcem Smoka, elitarnym wojownikiem, wirtuozem pola bitwy. W przygodach wspierać Nihal będzie początkujący, choć potężny czarodziej Sennar.
Świat Wynurzony, bo tak nazywa się to miejsce opisane w książkach Troisi jest po prostu nudny. O braku wyobraźni autorki świadczą chyba nazwy poszczególnych landów: Kraina Wiatru, Kraina Skał, Kraina Wody. Zgadnijcie, jakie krajobrazy dominują w poszczególnych miejscach. Całość przedstawia się jak wypis z podręcznika dla początkujących pisarzy fantasy. Jakby tego było mało sama nazwa uniwersum, w którym rozgrywa się akcja, jest dość nieszczególna i implikuje, że gdzieś tam znajduje się Świat Zanurzony. Szkoda tylko, że ów miejsce zostało stworzone przez uciekinierów ze Świata Wynurzonego. Logika? Przecież to fantastyka! Całość opowiadana jest przez narratora na wskroś współczesnego. Takie słowa jak „rekonwalescencja” nie pomagają we wczuciu się w fantastyczny, przepełniony magią klimat, jaki przecież powinien towarzyszyć powieści fantasy. Nihal z Krainy Wiatru w zasadzie nie ma stylu. Opowiedziana jest kronikarskim, opisowym, pozbawionym polotu językiem, który nudzi i usypia po kilkunastu stronach. Bitwy
nie wzbudzają zbytnio zainteresowania, opisy poszczególnych krain są nudne i standardowe. Poziom ten jednak zdecydowanie zaniżają akapity poświęcone uczuciom Nihal. Zrozumiałe jest to, że dojrzewająca na polu bitwy kobieta może być miotana skrajnymi emocjami. Schody zaczynają się w momencie, gdy żądna krwi maszyna do zabijania ma umysł kilkuletniego dziecka. Nihal jest obrazą dla inteligencji młodzieży.
Jak na sztampową powieść odlaną z gotowego formatu przystało, język narratora nie różni się w żaden sposób od stylu, którym operują główni bohaterowie. Zarówno Nihal, jak i Sennar to kartonowe postaci, które charakteryzują dwie, trzy główne cechy osobowości. Ta druga postać jest jednak w zasadzie jeszcze do zniesienia, bo nie musimy czytać przydługich, nudnych opisów jej uczuć. Nihal jest nastolatką, więc nikogo się nie słucha, nie myśli zbyt wiele, poddaje się ciągle swoim uczuciom, dramatyzuje i wpędza się w kłopoty. Aż do bólu głowy. Łatwo jest również wypatrzyć schematyczność, jaką rządzi się konstrukcja tej powieści. Nihal nie słucha swojego przełożonego i rusza walczyć. Nihal dostaje baty, obiecuje być bardziej uległa. Nihal leczy się. Nihal wstaje, znowu nie słucha przełożonego i tak w koło Macieju. Czytając ma się aż nadzieję, że nagle Troisi zmieni front i zamiast młodzieżowego fantasy zaserwuje nam nagły zwrot w postaci brutalnego George’a Martina lub Glena Cooka i połamie swojej głównej
bohaterce nogi, zostawiając ją na pożarcie wilkom. Nic takiego, niestety, nie ma w Nihal z Krainy Wiatru miejsca. Na całe szczęście Troisi nie poszła drogą większości „pisarzy” uprawiających fantasy, którzy w takiej, czy innej formie kopiują wątki z Tolkiena, ubierając je w swoje własne nazwy. Tym samym można ją postawić tuż koło tak stereotypowych dzieł z tej przegródki jak tetralogia _ Dragon Lance. Kłopot jest jednak w doborze docelowego czytelnika. Czy młode kobiety zainteresuje taka historia fantasy, opisująca kłopoty dojrzewania w kontekście pola bitwy? Czy potrzebna jest taka _Ania z Zielonego Wzgórza z uszami, szukająca własnej tożsamości przez mordowanie?