Antonio Socci, włoski dziennikarz i pisarz, za obszar swoich zainteresowań obrał sobie współczesny Kościół, mocno skupiając się na problemach, z jakimi przyszło się borykać przede wszystkim jego pasterzom. Rewelacje, które przedstawia w swoich powieściach to między innymi czwarta tajemnica fatimska i ponadnaturalne wydarzenia, jakie towarzyszyły życiu Jana Pawła II. Filozofia dziennikarza wydaje się być prosta: najlepszą receptą na kryzys są cuda i dosłownie rozumiane objawienia. Po lekturze Czasu burzy dochodzę do wniosku, że jest to mistycyzm oszukany. Z jednej strony napuchnięty od tabloidowej sensacji, z drugiej – niebezpiecznie fałszujący rzeczywisty obraz Kościoła.
Diabeł tkwi w szczegółach, a te zostały do powieści przemycone zręcznie i prawie niezauważalnie. Każdy chrześcijanin zazwyczaj oczekuje po „swoich” (czytaj: piszących życzliwie o Kościele) pisarzach czegoś zupełnie odwrotnego, od tego, co parę lat temu zaserwował Dan Brown w swoim Kodzie Leonarda da Vinci . Wadą powieści amerykańskiego pisarza, poza grafomańskim stylem, było podawanie fałszywych informacji jako faktów, które zauroczeni czytelnicy przyjmowali bez mrugnięcia okiem. Jednak ten czarny PR robiony Kościołowi wynikał ze szczerych pobudek, którymi kierował się pisarz. Socci natomiast – być może zachłysnięty sukcesem albo po prostu uległy zwyczajnej ludzkiej pysze – próbuje, dosyć nieudolnie, przedstawić wizję Kościoła z niedalekiej przyszłości. Zapomina jednak dodać, że tę historię tworzy sam.
Sednem problemu jest przywołanie na pierwszy plan pism Marii Valtorty, włoskiej pisarki i poetki, która przykuta przez chorobę do łóżka, przez ponad dziesięć lat pisała monumentalne dzieło, Poemat Boga-Człowieka, które ostatecznie osiągnęło ponad piętnaście tysięcy stron. Praca ta opisywała nie tylko życie Jezusa, ale zawierała także liczne przesłania Chrystusa dla współczesnego świata. Valtorta twierdziła, iż miała objawienia, a w swoich pismach zamieściła to, co przekazał jej sam Jezus. Poemat został wydany w wielu językach, zdobywając rzesze fanów na całym świecie. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, iż Kościół potępił to dzieło. W dodatku trzy razy. Trudno więc zrozumieć zachwyty Socci nad tekstem fałszywej wizjonerki, a przedstawianie Valtorty jako remedium na wszelkie bolączki Kościoła w czasach ostatecznych wydaje się być dużą przesadą.
Owszem, Czas burzy to powieść, można więc założyć, iż jej autor tworzy fikcję literacką na użytek czytelnika i jego marzeń o katolickim thrillerze z wątkiem kryminalnym. Jednak w Podziękowaniach Socci nie kryje intencji, jakie przyświecały mu podczas pisania powieści. Stwierdza wprost, iż jest gorącym orędownikiem Valtorty i jej „wizji” i że celem tej powieści jest rozpropagowanie jej dzieła. W Czasie burzy wprost roi się od obszernych cytatów z Poematu. Można w zasadzie powiedzieć, iż intryga (swoją drogą, bardzo słaba) jest jedynie dodatkiem do tekstów Valtorty. Jednocześnie Socci jest bardzo odważny w kreśleniu postaci. Na pierwszym planie przewijają się kardynałowie i sam papież, którzy wyraźnie stają po stronie poglądów autora, tak jakby ich poprzednicy nigdy Valtorty nie krytykowali. W pewnym momencie Socci wciska w usta swoich bohaterów porównania włoskiej pisarki do samego ojca Pio.
Ta przemożna chęć utwierdzenia czytelników w słuszności poglądów autora zaważa na jakości literackiej całej powieści. Zaczyna się jak typowy kryminał z detektywem w sutannie na pierwszym planie: spowiednik Michele(jak się potem okaże, główny bohater) przyjmuje penitenta, który opowiada mu o okropnym morderstwie, w jakie zamieszani są również członkowie instytucji kościelnych. Po jakimś czasie policja znajduje ciało skruszonego kapłana, a ojciec Michele postanawia wziąć sprawę w swoje ręce i rozpoczyna samodzielne śledztwo.
Nie uświadczymy jednak księdza Browna, ani nawet ojca Mateusza. Ksiądz-detektyw bardzo szybko wda się w niekończące się dyskusje na temat Valtorty i tajemnic, które kryją jej pisma. Konstrukcja powieści, to w dużym skrócie: myślniki rozpoczynające daną wypowiedź i skopiowany tekst prosto z Poematu. Kolejne wydarzenia toczą się gdzieś obok rozmówców. Przyjaciółka ojca Michele ulega poważnemu wypadkowi, nowo wybrany papież zostaje aresztowany, członkowie Kościoła są prześladowani za swoje poglądy – te epickie doświadczenia niespiesznie przewijają się w zasadzie jedynie w rozmowach bohaterów, mając za cel przede wszystkim ukazanie, jak bardzo chrześcijański świat się myli, nie uznając Valtorty jako świętej. Tej rażącej wady nie neutralizuje przedstawienie autentycznych problemów współczesnego Kościoła i próba rozpoczęcia poważnej debaty na temat miejsca wartości chrześcijańskich w świecie. Socci-pisarzowi zatem dziękujemy. Socci-dziennikarza zapraszamy do gorącej dyskusji.