Trwa ładowanie...
recenzja
15-05-2012 11:35

Fakt, że tkwimy już jedną nogą w grobie, nie powstrzyma nas przed postawieniem kolejnego kroku

Fakt, że tkwimy już jedną nogą w grobie, nie powstrzyma nas przed postawieniem kolejnego krokuŹródło: Inne
d1mnoc9
d1mnoc9

Z cyklami, których kolejne części nie przynoszą zbyt wielu nowości, a wręcz zdają się kopiami poprzednich, różniącymi się zaledwie kilkoma niezbyt istotnymi detalami, jest problem, gdy przychodzi do recenzowania kolejnej odsłony. Bo cóż nowego można napisać, nie zdradzając szczegółów fabuły? Skoro jednak autorzy tego rodzaju cykli nie widzą problemu w powielaniu raz sprzedanego pomysłu, a czytelnicy najwyraźniej również nie, bo kupują kolejne tomy takich tasiemców w ilościach hurtowych, to może ja po prostu szukam dziury w całym? Piszmy o tym, co jest.

Trzecia przygoda Nocnej Łowczyni zaczyna się od zagrożenia. Najpierw w niebezpieczeństwie znajduje się Cat (było...), potem, w ramach płodozmianu, Bones (też było...), a potem cały klan Bonesa (faktycznie, tego jeszcze nie grali). Wybucha bowiem wojna międzyklanowa z egipską wampirzycą, do czego wydatnie przyczyniają się proroctwa egipskiego wampira. Tak, w poprzednim zdaniu wystąpiły dwa wampiry z Egiptu. Owszem, były to wampiry odmiennej płci. Nie będzie chyba spoilerem, jeśli zdradzę, że coś je kiedyś łączyło. Teraz została z tego głównie nienawiść. A inni muszą przez nią ginąć. Jednak wampiry nie zrobiły kariery w popkulturze z racji swojego altruizmu i empatii, niech was nie zwiodą nietypowe dla gatunku odchyły Crispina zwanego Bonesem. On trudne dzieciństwo miał.

Wojna, jak to wojna, jest dość brzydka. Wojna wampirów jest nawet brzydsza. Bronią bywają w niej czary, choć są zakazane, ale nie od dziś wiadomo, że wojen nie wygrywa się przestrzeganiem reguł. Czar jednak nie jest najgorszym, co prastara wampirzyca o skórze dwudziestolatki może wykorzystać przeciwko adwersarzowi.

Mimo dużej ilości zagrożeń, konfliktów i wydarzeń o potencjalnie sporym ładunku dramatycznym typu zasadzki i konfrontacje w pojedynkę z całym klanem wampirów, W grobie jakimś niesamowitym sposobem pozostaje powieścią nudną i bezbarwną. Zanim dotrze się do ostatniej kartki, nie bardzo się pamięta, co właściwie miało miejsce na początku, co jest o tyle znamienne, że całość spokojnie da się przeczytać w jeden, góra dwa wieczory.

d1mnoc9

Frost stara się zaoferować czytelnikowi coś nowego w stosunku do tomów poprzednich, jednak sam zarys fabuły pozostaje nużąco powtarzalny, więc detale w stylu wampir z Polski w klanie Bonesa czy przemiana w wampira członka oddziału Cat (motyw zresztą niewykorzystany, transformacja i opanowanie głodu przebiegły zdumiewająco gładko) albo zakazana wampiryczna magia nie wystarczą, by powstała nowa jakość. Za mało ich nawet na powiew świeżości, jakkolwiek paradoksalnie to nie brzmi w stosunku do kolejnego wprowadzonego gatunku nieumarłych, czyli zombich.

Na plus zapisać mogę dwie rzeczy, obie całkiem szczerze i bez szyderstwa: po pierwsze, nie ma tyle taniej pornograficznej erotyki, co w części poprzedniej (właściwie, w porównaniu z * Jedną nogą w grobie, to możemy nawet przyjąć, że erotyki w ogóle nie ma). Po drugie, pojawia się na gościnnych występach najsławniejszy literacki wampir świata - i nie mam tu na myśli Edwarda ze * Zmierzchu. Jest on jednym z nielicznych źródeł komizmu intencjonalnego i świetnie się w tej roli sprawdza. Irytuje Bonesa (żaden gwiazdor nie lubi konkurencji), imponuje Cat i robi różne ciekawe sztuczki, w tym igra z ogniem.

Jeżeli jednak w show wampira i półwampirzycy największą atrakcją jest inny wampir na gościnnych występach, to chyba nie trzeba dodawać nic więcej. Teraz jedynym pytaniem pozostaje: jak głęboki stanie się ten grób, nim autorka uzna, że osiągnęła dno?

d1mnoc9
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1mnoc9