Trwa ładowanie...
recenzja
27-02-2012 10:19

Ewangelia według Philipa K. Dicka

Ewangelia według Philipa K. DickaŹródło: Inne
d1d9elp
d1d9elp

Cóż może uczynić człowiek, który doznał objawienia? Starać się to ogłosić wszem i wobec, narażając się wyśmianie i kpiny ze strony sceptyków i małodusznych zawistników, jacy dominują pośród ludzkiej masy? Zastukać do któregoś z kościołów, aby zostać posądzonym o oszustwo i herezję przez hierarchię, która żywą wiarę zamieniła na ustanowione przez siebie dogmaty? Zgłosić się do placówek naukowych, poddać badaniom i testom, by w najlepszym razie zakończyć żywot w zakładzie zamkniętym z rozpoznaniem choroby psychicznej? A może ukryć swoje doświadczenie przed światem i samodzielnie starać się dociec jego natury i sensu — poprzez studiowanie przekazów pozostawionych przez tych, którzy, przynajmniej we własnym mniemaniu, również dotknęli nieznanego, sacrum, transcendentnej prawdy? Może w końcu — zapisać swoje przeżycia, poszukiwania i przemyślenia, aby dać im trwałe świadectwo i pozostawić w spadku współczesnym i potomnym, spośród których wyrosną ewentualni kontynuatorzy?

Właśnie te dwie ostatnie możliwości wcielił w życie Philip K. Dick, a efektem tegoż jest Valis — książka, której nazwanie powieścią byłoby pewnym nadużyciem. W jej przypadku mamy raczej do czynienia z mieszanką traktatu religijno-filozoficznego z zapisem strumienia świadomości, jakakolwiek fabuła odgrywa zaś w niej rolę nie drugo-, jak w większości innych książek Dicka, ale wręcz trzeciorzędną. Najkrócej rzecz ujmując: ten amerykański pisarz science fiction, cierpiący na zaburzenia natury emocjonalnej i psychicznej, zażywający mnóstwo leków i nie stroniący od narkotyków, w marcu 1974 roku doświadczył metafizycznego przeżycia, które uznał za objawienie.

Valis to zapis jego dociekań i poszukiwania prawdy o tym, co go spotkało, wykładnia poglądów i przegląd teorii na ten temat. Zawartość książki nie przesądza jednak o ostatecznym kształcie Dickowskiej wizji wszechświata, nie buduje spójnej doktryny, pozostawiając każdemu czytelnikowi dużą swobodę w interpretacji i w odczytywaniu, często mocno zaszyfrowanych, intencji autora. Według świadków, napisał on omawiane dzieło — oceniane w skrajnie zróżnicowany sposób — w ciągu zaledwie dwunastu dni.Mur niezrozumienia, na który ono natrafiło okazał się znacznie trudniejszy do sforsowania niż w przypadku innych jego książek. Któż bowiem traktowałby poważnie niezbyt spójne wynurzenia zawodowego fantasty, borykającego się z uzależnieniami i innymi problemami z samym sobą? Dick już wcześniej cierpiał z powodu odrzucenia przez odbiorców spoza getta miłośników SF, bez większego powodzenia starając się ze swoją twórczością przebić się do głównego nurtu literatury.

Warto znać koleje życia pisarza, przystępując do lektury Valis, bo to rzecz w dużej mierze auto-, czy przynajmniej quasibiograficzna. Także w tym aspekcie, oprócz wyżej opisanych, przypomina pisma uważane przez różne wyznania za objawione czy święte. Zazwyczaj wymieszane są w nich uzależnione od kontekstu kulturowego i historycznego opisy faktów, własnych odczuć, przemyśleń i wniosków ludzkiego autora z prawdziwym czy domniemanym przekazem bóstwa.

d1d9elp

Gdyby człowiekowi żyjącemu współcześnie, ale poza wpływem głównego nurtu cywilizacji, np. przez całe życie mieszkającemu w południowoamerykańskiej dżungli czy pasącemu kozy na halach masywu Karakorum, pokazano nowoczesne miasto, zautomatyzowaną fabrykę, telewizję, internet, jak mógłby o tym, co zobaczył, opowiedzieć swoim pobratymcom? Musiałby to czynić dostępnymi w jego „niecywilizowanym” języku słowami, używając pojęć jak najbardziej zbliżonych do życiowego doświadczenia odbiorców. A jeśli do takiego opisu dochodzi jeszcze kwestia subiektywnych odczuć, przeżyć natury duchowej, religijnej, wtedy siłą rzeczy przekaz musi być — delikatnie mówiąc — niedoskonały. A dla ludzi, którzy z kolei nigdy wspomnianej dżungli ni górskich hal nigdy nie widzieli — może okazać się na tyle niezrozumiały, że odczytają go jako zupełny bełkot. Znakomicie ilustruje te problemy intrygujące opowiadanie „Telewizja Babilonu” Cezarego Michalskiego, traktujące o pisaniu Apokalipsy przez św. Jana (zbiór * Gorsze światy). Z przytoczonych wyżej powodów „dosłowne odczytywanie” świętych tekstów powstałych tysiące lat temu, co deklarują niektóre wyznania, wydaje się zabiegiem pozbawionym głębszego sensu, poza... marketingowym. Czy należy zatem starać się dosłownie odczytać *Valis?

Główną postacią książki Dicka jest będący jego alter ego Koniolub Grubas, narratorem zaś... Phil, pisarz science fiction, wiodący z Koniolubem swoiste spory. Można więc powiedzieć, że sam autor występuje w fabule w co najmniej dwóch wcielaniach. Punkt wyjścia fabuły to tragiczna śmierć przyjaciółki Konioluba, którą ten dotkliwie przeżywa. Pogrążanie się w rozpaczy i szaleństwie przerywa mu mistyczne przeżycie, które odbiera jako objawienie. Aby odkryć źródło, sens i cel doznanej iluminacji, zaczyna spisywać swoje odczucia i przemyślenia w formie egzegezy (dołączonej zresztą na końcu książki). Z jednej strony buduje w ten sposób surrealistyczny autoportret, pełen zaskoczeń i sprzeczności, z drugiej strony zaś — testuje różne wizje rzeczywistości, wyłuskując z nich to, co zdaje się w danym momencie pasować do jego subiektywnego postrzegania świata. W tym swoistym studium filozoficzno-teologicznym odnajdziemy odniesienia do Starego i Nowego Testamentu, elementy walentyniańskiego gnostycyzmu i teorii
Różokrzyżowców, zoroastrianizmu i buddyzmu, starożytnych greckich systemów filozoficznych oraz bliskich współczesności prac z pogranicza teorii poznania i psychologii, które wyszły spod pióra Schopenchauera, Freuda czy Junga. O dalszych odniesieniach kulturowych, które znalazły odbicie u Dicka, można byłoby zaś książkę napisać.

Valis nie jest lekturą łatwą i przyjemną. Dla najbardziej zagorzałych miłośników Dicka pozostanie wyrazem jego twórczego geniuszu i zapisem objawienia przekazywanego przez proroka. Dla wielu innych, w tym licznych kolegów po piórze, jest koronnym dowodem na ostateczne osunięcie się tego nieprzeciętnego pisarza w szaleństwo. Niezależnie od tego, czy po lekturze będzie nam bliżej do jednego czy drugiego bieguna, w jej trakcie będziemy obcować z prozą, która bez wątpienia zaangażuje nasze emocje i intelekt, która pulsuje rozedrganym życiem, zadaje ważne pytania, w niebanalny sposób poszukując na nie odpowiedzi. Jest też szansa, że w narracyjnym i egzegetycznym chaosie dostrzeżemy tajemny porządek, którego istnienie Dick podejrzewał, ale który wciąż mu umykał. Musimy być też przygotowani na to, że w jakimś stopniu zarazimy się obsesją autora albo... doznamy własnego objawienia. Jeśli jesteśmy zdecydowani na podjęcie takiego ryzyka, śmiało sięgnijmy po ksiażkę.

d1d9elp
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1d9elp