Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:01

Elitarny ustrój o egalitarnej twarzy

Elitarny ustrój o egalitarnej twarzyŹródło: Inne
do0qq5v
do0qq5v

Nowoczesna demokracja w Polsce panuje już od osiemdziesięciu lat. Nie liczę tej trzystuletniej szlacheckiej, bo się zaraz głosy odezwą, że co to za egalitarny ustrój, w którym pełne prawa obywatelskie ma 10% społeczeństwa. Osiem dziesiątków lat to chyba nie jest tyle, żeby nazywać naszą demokrację młodą. Właściwie to niewiele mniej, niż ustrój ten mają kraje z zachodu Europy. A jednak coś jest z naszą demokracją nie tak. Być może dlatego, że samo słowo bardzo się sprostytuowało? Wszak od 1926 do 1939 była oficjalnie demokracja, każdy mógł głosować. Od 1947 do 1989 też była i każdy mógł głosować na PZPR. W wyborach 4 czerwca 1989 również można było głosować, choć wcześniej każdy wiedział, że 65% miejsc w Sejmie będzie dla PZPR. I teraz też można głosować, nawet partii jest więcej, tyle że twarze te same, niezależnie zresztą od systemu, sposobu głosowania, liczenia tychże głosów, czegokolwiek, co potocznie kojarzy się demokracją. Niektórzy z polityków nawet jeszcze się dziwią, że w ostatnich wyborach do
urn na dziesięciu obywateli poszło dwóch. Większość nie, bo dla nich każdy system, każda frekwencja i każde społeczne zaangażowanie na rzecz – tu padnie archaizm – dobra wspólnego jest wspaniałe, ponieważ pozwala im być tam, gdzie są, czyli w miejscu pozwalającym im owo dobro wspólne niemiłosiernie doić.

Profesor Zdzisław Krasnodębski należy niewątpliwie do tych naiwnych, których troska o państwo, a właściwie o kształt społeczeństwa, naprawdę interesuje i obchodzi, bowiem z niego tak naprawdę wynikać powinien wynikać państwowy ustrój. Demokracja peryferii jest właściwie intelektualnym krzykiem o zmianę. Tym cenniejszym, że oprócz wszechstronnej krytyki ostatniego wcielenia naszej demokracji zainstalowanego w 1991 roku, a dookreślanego przymiotnikiem „liberalna”, proponuje program pozytywny. Jego analiza jest głęboka, spójna i intelektualnie wyrafinowana. Nie ogranicza się tylko do wskazania pewnych charakterystycznych elementów polskiej demokracji, ale umiejętnie konfrontuje je z najważniejszymi ideami i trendami myślicieli z Zachodu, rozumianego tu jako Stany Zjednoczone i tzw. Starą Europę. Głównym przez niego oskarżonym o zapaść ustrojową jest błędnie i pobieżnie zrozumiany liberalizm, a właściwie dziwna formuła z niego się wywodząca, będąca w zasadzie libertynizmem skrzyżowanym z leseferyzmem przy
całkowitym zaniku elementów wspólnotowych, republikańskich, niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania społeczeństwa. Jednym z najbardziej błyskotliwych fragmentów książki jest analiza rzekomej neutralności liberalizmu państwowego w Polsce, który tak naprawdę jest jednym z najbardziej opresyjnych świadomościowo systemów, skutecznie niszczącym wartości paradoksalnie bliskie również liberałom. W istocie prowadzi on jedynie do woluntaryzmu kulturowego i obyczajowego, graniczącego ze skrajnym permisywizmem, które to są destrukcyjne dla ogółu społeczeństwa.

Krytyka zajmuje najwięcej miejsca w książce, jednak projekt pozytywny ma tu swoje ważne miejsce. Według Krasnodębskiego jedynym wyjściem z impasu, w jakim znajduje się nieprzyjazny sobie układ klasa polityczna-społeczeństwo, jest odszukanie w swojej historii innego kierunku, w którym demokracja mogłaby się rozwijać. Założeniem tego rozwoju jest przywrócenie troski o dobro wspólne, wtedy bowiem jest możliwe zbudowanie prawdziwego społeczeństwa obywatelskiego. Nie zgadza się z łatwą tezą, iż jest to trudne, bowiem Polacy są nadmiernymi indywidualistami. Wskazuje głównie na fenomen „Solidarności” jako przykład pozytywny i względnie świeży, który mógłby polski ustrój uratować. W poszukiwaniu spoiwa dla społeczeństwa stara się wykazać, że w pracach politologów zachodnich coraz częściej mówi się patriotyzmie i zaletach socjologicznych religii. Jego zdaniem homogeniczność polskiego społeczeństwa predestynuje je właśnie do przyjęcia takiej koncepcji demokracji.

Demokracja peryferii powinna być lekturą obowiązkową dla tych, którzy interesują się nie tylko polityką bieżącą i żałosnymi przepychankami u steru władzy, ale tendencjami i ogólnymi rozwiązaniami społecznymi, projektami, które wreszcie doprowadziłyby obywateli de iure do stanu świadomości, w którym czuliby się obywatelami de facto.

do0qq5v
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
do0qq5v

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj